Idąc za ciosem mojej ostatniej
„spektakularnej” wygranej kocyka w konkursie ogłoszonym przez pewną
markę płynu do płukania tkanin, skusiłam się na kolejną zabawę. Wymagała
ode mnie troszkę więcej zaangażowania, niż wysłanie sms’a. Musiałam
bowiem wyciągnąć album z dzieciństwa i znaleźć zdjęcie, z którym wiąże
się jakaś historia. Zdjęcie, które jest dla mnie z jakiegoś powodu
ważne. Należało je wysłać wraz ze swoją opowieścią. Nagrodą główną była
darmowa sesja fotograficzna, więc pomyślałam, że co mi szkodzi
spróbować.
Wybrałam zdjęcie, na którym mam niecałe
trzy latka i ściskam misia, który towarzyszył mi potem przez całe
dzieciństwo. Ten miś z miejsca skradł moje serce i królował w nim przez
wiele lat. Bo sami przyznajcie, czymże jest dzieciństwo bez ukochanego
misia? Bez tego pluszaka, któremu można powierzyć największe tajemnice i
który zawsze jest przy tobie?
Mój miś był moim pierwszym i
najwierniejszym przyjacielem, a to zdjęcie, które wysłałam na konkurs
zostało zrobione w dniu, w którym go dostałam. Patrzyłam wczoraj na tę
starą fotografię i nie potrafiłam ukryć wzruszenia. Mój misiek - pełen
najskrytszych pragnień i ciężki od łez, które wylewałam w jego miękkie
futerko, gdy świat trochę mnie przerastał. W naszym albumie rodzinnym
pojawia się wielokrotnie. W końcu należał do rodziny. Mam go do dzisiaj.
Kurcze! a wiesz, że ja też mam takiego Misia?
OdpowiedzUsuńTylko nie mogłam znaleźć zdjęcia z nim swojego..
Ale Bart też dostał go w spadku :)