Przez emocje związane z pierwszym
kopniakiem naszego potomka, kompletnie zapomniałam opisać Wam ślub i
weselicho Anetki. Moja piękna, niezależna i niezbyt wylewna w okazywaniu
uczuć przyjaciółka w końcu zdecydowała się zalegalizować swój związek.
Miałam zaszczyt i wielką radość być wtedy przy niej.
Tego dnia okazało się, że moja twarda
Anetka nie jest wcale taka harda. Że nawet ją mogą dopaść wątpliwości. I
że nawet ona potrzebuje czasami przyjacielskiego kopniaka na
otrzeźwienie. Gdy w dniu ślubu zadzwoniła do mnie o 8mej rano, cała
zapłakana, zrozumiałam, że nie jest dobrze. Chlipiąca w niebogłosy
Anetka to sytuacja tak niesłychana, że 10 minut później byłam już przy
niej.
Gdy upewniłam się, że się nie
rozmyśliła, że jest pewna, że kocha, i tak naprawdę nie wie, dlaczego
ryczy, po przyjacielsku nakrzyczałam na nią. A potem rozśmieszałam tak
długo, aż gile przestały lecieć z nosa, a oczka wyschły.
To był piękny, bardzo wzruszający ślub.
Aż mi się serce ściskało, gdy patrzyłam na Młodą Parę. I pewnie uznacie
mnie za sentymentalną romantyczkę, ale ja naprawdę uważam, że ślub to
jedna z najpiękniejszych uroczystości, jakie ludzie kiedykolwiek
wymyślili. Przepełniona miłością, szczęściem i nadzieją.
Fot. Magdalena Sulwińska |
No a potem, żeby tradycji stało się zadość, bawiliśmy się na weselu. Troszkę inaczej, niż zwykle - spokojniej, bo ciążowo :-). Było… śmiesznie. Mój Luby patrzył z niedowierzaniem, jak krążę między smalczykiem, a fontanną z czekolady, zagryzając wszystko plackami z kaszy gryczanej. Dzielnie asystował mi w licznych wyprawach do łazienki i nie miał nic przeciwko, gdy tańczyłam boso, bo spuchły mi stopy. I mimo, że padałam ze zmęczenia, wytrzymałam do samego końca :-). To był niezapomniany dzień.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochani :-)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.