W miniony weekend mieliśmy małą
rodzinną sensację. Bliski kuzyn Mojego Lubego wystąpił w programie
telewizyjnym typu „talent show”. Powszechna mobilizacja i dziesiątki
wymienionych smsów zaowocowały tym, że całą rodzinką zasiedliśmy przed
telewizorami, by mu kibicować.
Tak, jak się spodziewałam, występ był
wspaniały i kuzyn z palcem w nosie przeszedł do następnego etapu. Jury
było jednomyślne, a publiczność zachwycona. Dumni byliśmy z niego
niesamowicie. Ale z tego, co opowiadał mi Mój Luby, nie zawsze tak było.
W minionych latach kuzyn nasłuchał się
bardzo, że ta jego pasja, to tylko zabawa, że musi zdobyć „porządny
zawód”, że z tych swoich występów „na dom nie zarobi”, itp., itd. Nawet
najbliższa rodzina wątpiła, czy mu się uda. Ale on się nie poddawał.
Kochał to, co robił i z roku na rok był coraz lepszy. Skończył studia w
zupełnie innym kierunku i dalej robił swoje.
Minęło kilka lat, kuzyn przeprowadził
się do stolicy, założył swoją firmę i żyje ze swojej pasji. Występuje na
imprezach, koncertach i na otwarciach galerii handlowych. Wciąż się
rozwija. Ostatnio zorganizował festiwal w rodzinnym mieście. A potem
warsztaty. Przekazuje swój talent młodszym. Coraz częściej dostaje
zaproszenia zza granicy. Talent show to dla niego zabawa, ale i pewien
sposób na jeszcze szerszą promocję.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.