Piątkowy wieczór. Gdy Mój Luby
wrócił ze szkoleniowych wojaży, zamówiliśmy pizze i wybraliśmy się na
godzinkę do znajomych. Było tak miło, że z godzinki zrobiło się kilka.
Spać położyliśmy się o drugiej.
Następnego dnia miałam stawić się w
szpitalu na badania. Krzywa glukozowa, mocz i morfologia. W laboratorium
kazali mi przyjść po przebudzeniu, oczywiście na czczo, przynieść
glukozę i limonkę. Wiedziałam, że po wypiciu tej mdłej zawiesiny, będę
musiała siedzieć tam przez godzinę, więc jeszcze wieczorem wcisnęłam do
torebki książkę.
Po nocnych wojażach, obudziłam się ok.
dziesiątej rano. Mój Luby jeszcze smacznie spał, gdy ogarnęłam się
szybko i pojechałam do szpitala. Stanęłam w kolejce do rejestracji, a
gdy dotarła do mnie, usłyszałam oburzony głos:
- Pani przyszła na krzywą? Chyba pani żartuje?! Przecież jest jedenasta, a tu trzeba przyjść zaraz po przebudzeniu.
- Ale ja dopiero się obudziłam! No i jestem oczywiście na czczo – powiedziałam dumna z siebie. Co, oni nie wiedzą, że ciężarne długo śpią :-)?
Pielęgniarka znacząco spojrzała na
zegarek na ścianie, kilka osób w kolejce zachichotało, a ja twardo nie
ruszałam się z miejsca.
- Proszę pani, mówię pani, że jest
już za późno. Badanie robimy do dziesiątej, a trochę ono trwa, więc musi
tu pani być najpóźniej o ósmej. Proszę przyjść jutro! – powiedziała do mnie tonem nie znoszącym sprzeciwu.
W tym momencie przypomniały mi się
siuśki, które przytachałam w torebce. Spytałam więc, czy zrobią mi
chociaż mocz i morfologię, skoro już tam jestem. Oczywiście usłyszałam
kolejne dobitne NIE i zostałam wyrzucona z kolejki.
Przy drzwiach zdałam sobie sprawę, że
jutro jest święto narodowe i że jest ryzyko kolejnego odprawienia z
kwitkiem, postanowiłam się więc wrócić i upewnić. Na mój widok
pielęgniarka tylko westchnęła i nie pytana odpowiedziała:
- Tak, zrobimy pani jutro te badania, pomimo święta. Do widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.