Na szczęście po wczorajszym „dniu
mazgaja” nie ma nawet śladu. Chyba potrzebowałam takiej małej chwili
słabości, by z nową siłą wziąć się w garść i przestać nad sobą
rozczulać. Dodatkowo spędziłam cudny dzień, który dał mi wielki zastrzyk
pozytywnej energii.
Mój Luby był dzisiaj jednym z
prelegentów na konferencji zorganizowanej w Warszawie, pomyślałam więc,
że to doskonała okazja do ostatniego (przed porodem) dłuższego wypadu i
zabrałam się razem z nim. On wykładał, a ja szalałam na zakupach z
przekochaną znajomą, która nie tylko się mną zaopiekowała, to jeszcze
ugościła nas z rodziną u siebie w domku. Było tak fajnie, że zostaliśmy
co najmniej trzy godziny dłużej, niż pierwotnie mieliśmy to w planach.
A na deser, pojawiły się nareszcie
wyniki z ostatniego egzaminu Lubego. Mój kochany kujon znowu dostał
piątkę i oficjalnie zakończył aplikację radcowską!!!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.