Zaczęło się od dobrych wyników
hormonów tarczycy :-). Po moich ostatnich, zdrowotnych problemach, były
dla mnie bardzo, bardzo miłym zaskoczeniem. A gdy endokrynolog
powiedziała mi, że jej zdaniem Maluszkowi nic już od strony mojej
tarczycy nie grozi, rozpłynęłam się ze szczęścia. Oczywiście do końca
ciąży muszę brać hormony, ale to tak drobny szczegół, że nawet nie warto
o nim wspominać :-).
Wracając do domu, pierwszy raz od bardzo
dawna, nabrałam wielkiej ochoty na zakupowe szaleństwo. I to bynajmniej
nie prezentowe, a moje własne, ciuchowe. Pomimo tłumów w sklepach i
użerania się z kurtką w przymierzalni, było naprawdę super. Co więcej,
czego bym nie przymierzyła, leżało jak ulał :-). Kto by pomyślał, że
można znaleźć tyle fajnych rzeczy na ośmiomiesięczny brzuszek? I chociaż
zupełnie tego nie planowałam, kupiłam dwie długie tuniko-sukienki,
przepiękny lśniący sweterek i koszulę w granatową kratkę. Aaaa, i
grubaśny sweter dla Mojego Lubego :-).
Ale to nie był koniec rozpieszczania
mnie przez los na dwa dni przed końcem świata. Godzinę po powrocie do
domku, dowiedziałam się, że wygrałam wspaniały zestaw kosmetyków w
konkursie organizowanym przez jeden z urodowych blogów :-). Kosmetyków z
kategorii mocno ekskluzywnych, których pewnie nigdy w życiu nie
kupiłabym sobie sama. Szczęśliwa i dumna z siebie byłam tym bardziej, że
zwycięzcę wyłoniono nie przez zwykłe losowanie, ale poprzez wybór
najciekawszej odpowiedzi na konkursowe pytanie :-).
A na sam koniec dnia, mój kochany Luby
wręczył mi, tak zupełnie bez okazji, moje ulubione perfumy. Wyobrażacie
sobie?! Na pięć dni przed Gwiazdką dostać prezent bez okazji?! Czyż nie
jest najwspanialszym mężem na świecie :-)?! Jest, prawda?!
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.