Jak dobrze, że wreszcie skończył się
listopad! Jakoś w tym roku wyjątkowo często mi podpadał. Przede
wszystkim zdrowotnie. Na początek przyniósł mi cukrzycę ciążową i
nieustający stres o poziom cukru i jego wpływ na Juniorka. U Mojego
Lubego zdiagnozowano przepuklinę, którą trzeba będzie ponaprawiać w
szpitalu. Mojemu tacie natomiast siadła noga - zaczął tak kuleć, że aż
go kiedyś nie poznałam na ulicy.
I żeby tego wszystkiego było mało,
wczoraj – chyba w ramach andrzejkowej rozrywki, okazało się, że mam
niedoczyność tarczycy. Gdybym nie była w ciąży, wyniki moich badań
mieściłyby się w normie, ale na chwilę obecną muszę przyjmować hormony,
które wezmą w ryzy moją tarczycę. Lekarz zapewnia mnie, że nie wpłyną
one na maleństwo, ale i tak trochę mnie to wszystko przytłacza. Jakim
cudem z okazu zdrowia zmieniłam się w teraźniejszą siebie?
Na szczęście do domku wrócił mój mężuś i
od razu zrobiło mi się raźniej. Stęskniłam się za nim bardzo. I chociaż
u rodziców było naprawdę sympatycznie, to jednak nie ma to jak u siebie
w domu, z ukochaną osobą.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.