Pomimo wielu obaw, jakie mieliśmy
jeszcze miesiąc temu, udało nam się spędzić święta z naszą rodzinką.
Bardzo się z tego powodu cieszę, no i doceniam, bo mogło być różnie.
Święta bez bliskich, to niepełne święta... Na szczęście wszystko ułożyło
się dobrze - Junior utył, wyniki badań miałam w miarę dobre, lekarz
pozwolił nam wyjechać z miasta, a pogoda nie dokuczała.
Z racji tego, że Mój Luby musiał
normalnie pracować, w świąteczne wojaże wyruszyliśmy dopiero wczoraj po
południu. Najpierw byliśmy na wigilii u mojej teściowej, a potem
wyruszyliśmy w prawie stukilometrową podróż do moich rodziców. Było
cudownie i chociaż po raz pierwszy w życiu nie mogłam najeść się do
syta, to magia potraw na obu wigilijnych stołach zadziałała. Przyznaję
się, że niestety zgrzeszyłam i zjadłam kilka zakazanych rzeczy, ale mam
nadzieję, że nasz Juniorek wybaczył mi tę małą niesubordynację.
Maluszku, zapewniam Cię, że to było niezbędne dla zdrowia psychicznego
mamusi i zdarzyło się tylko ten jeden jedyny raz :-).
Święty Mikołaj uznał chyba, że byłam
bardzo grzeczna w tym roku, bo pospełniał wszystkie moje prezentowe
marzenia. Takich cudownych prezentów nie dostałam chyba jeszcze nigdy w
życiu. I tak idealnie trafionych. Jeszcze raz dziękuję za wszystko!!!
Nawet Juniorek załapał się na przesłodkie buciki-halówki z najnowszej
kolekcji adidasa :-).
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.