Podobno są trzy poziomy zmęczenia:
1) zmęczenie, 2) skrajne zmęczenie i 3) macierzyństwo. Zaczynam
rozumieć, co autor miał na myśli. Ja, największy śpioch w całej
rodzinie, śpię ostatnio w nocy po dwie, czasami trzy godziny. W systemie
przerywanym oczywiście, nie myślcie bynajmniej, że "ciurkiem". A to
wszystko z miłości... i nie mówię tu o miłosnych igraszkach z moim
cudownym mężem. Chodzi mi oczywiście o mojego czterotygodniowego
szkraba.
Ostatnimi dniami nasz syn nie uznaje snu
w nocy. I nie jest to kwestia kolki. Nie śpi i już. Przeraźliwym
krzykiem, który o czwartej rano wydaje się jeszcze głośniejszy, wymusza
noszenie, tulenie, bujanie. Nawet jak na dłużej zamknie oczka, to jakimś
cudem wyczuwa niecne zamiary odłożenia go do łóżeczka i zaczyna płakać
na nowo. Nie pomaga suszarka, nie pomaga ciepły termofor, uspokajająca
muzyka, ani inne cuda. Powiecie więc - to śpij kobieto w dzień. Otóż,
próbowałam, zawsze jednak pięć minut po tym, jak się położyłam, mój mały
krzykacz szybko wybijał mi sen z głowy.
Podobno są takie tortury. Bierze się
delikwenta i nie pozwala mu się spać. Hałasuje mu się przeraźliwie
głośną muzyką, każe stać... Pewnie CIA, czy kto tam je stosuje, ma do
tego, jakieś specjalne pomieszczenia i sprzęty. A ja się pytam, po co?
Przecież wystarczyłby jeden marudny niemowlak i mieliby sprawę
załatwioną.
buhahaha.. ;D;D Ach te dzieciaczki ;)
OdpowiedzUsuńNo moja droga, tylko ta różnica jest niestety taka, że Hubiś był wtedy malutki, a ten mój Gnom mały ma ponad 4 miesiące i terroryzuje mnie i wystawia moją cierpliwość na próbę ;D;D