Juuupiii! Zwycięstwo!!! Po wielu,
wielu dniach prób i łez (zarówno Młodego, jak i moich), nareszcie widzę
jakieś światełko w tunelu :-). Mój upór i cierpliwość zostały chyba
nagrodzone. Otóż, panie i panowie, Junior przez cały dzień jadł z cyca! I
to nie murzyńskiego, a mojego!!!
Dla niewtajemniczonych, mój miesięczny
szkrab, po pobycie w inkubatorze, kategorycznie odmawiał ssania
czegokolwiek innego niż butelka. Po dzikich awanturach, w drugim
tygodniu życia, w końcu zaczął jeść z piersi wyposażonej w nakładkę,
którą ze względu na gabaryty nazwaliśmy „murzyńskim cycem”. I chociaż na
pewno było mu trudniej ssać twardy silikon niż maminą pierś, to na tyle
przypominał mu on smoczek, że poszedł na ustępstwo.
Ale jego upartej matce to nie
wystarczyło, cały czas podtykała mu swoją końcówkę. Najpierw z zapałem i
pełna nadziei, a po dwóch tygodniach bez przekonania, ale jednak... I
nagle, gdy zupełnie się tego spodziewałam, moje dziecię zrobiło rzecz
niesłychaną – zamiast jak zwykle wykrzywić się i rozpłakać, chwyciło
pierś i zaczęło jeść. Co więcej, poszło za ciosem i jadło tak cały
dzisiejszy dzień.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.