Cztery tygodnie
Dokładnie cztery tygodnie temu na świat
przyszedł nasz synek. Minęło tak mało czasu, a ja nie wyobrażam już
sobie, że mogłoby w moim świecie nie być tych maleńkich stópek do
całowania, tej umorusanej mlekiem bródki do wycierania i białej główki
do wąchania :-).
Precyzja
Polska służba zdrowia znowu wprawiła
mnie w zdumienie. Rejestrowałam dzisiaj Juniora na „przedszczepieniową”
wizytę u pediatry i usłyszałam, że mamy się stawić dziewiętnastego
lutego o 8.36. Tak, tak, nie wcześniej, nie później, tylko o 8.36.
Okazało się, że lekarz przeznacza na każdego pacjenta po 12 minut i stąd
właśnie ta dziwaczna godzina... Ech, byłoby super, gdyby lekarze byli
tak precyzyjni w wystawianiu recept, co w liczeniu czasu...
Fryzjer
Dzięki pomocy mojej mamy i siostry,
które zajęły się Hubertem, mogłam pozwolić sobie wczoraj na małe
szaleństwo. Rano przyjechała do mnie fryzjerka, w której sprawne ręce
oddałam się z dziką rozkoszą :-). Nareszcie mogłam pozbyć się tych
wstrętnych odrostów i znów poczuć, że mam na głowie coś, co zasługuje na
miano fryzury. Poza tym, cóż to była przyjemność tak po prostu siedzieć
bezczynnie i pozwolić się rozpieszczać...:-)
Mandat
Mój Luby rozpoczął w ten weekend cykl
wyjazdów do Warszawy, który potrwa do połowy marca. Tęsknić będę bardzo,
bo nie będzie go aż trzy dni w tygodniu, ale cel jest ważny i byłabym
małpą, gdybym marudziła. Wiem, że robi to dla nas i bardzo doceniam.
Zresztą, dla niego to też nie jest łatwa sytuacja. Zapłacił już nawet
frycowe - złapał piękny mandacik za przekroczenie prędkości o 17 km/h
(jechał z oszałamiająca prędkością 67 km/h :-)). Najwidoczniej policja
zaczęła wyrabiać nowe limity :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.