Patrząc na ilość moich wpisów, a
właściwie na ich brak, domyśliliście się już pewnie, że moje ostatnie
przypuszczenia okazały się słuszne. Wraz z początkiem czwartego
miesiąca, Junior rozpoczął też ząbkowanie. Ślini się biedak jak buldog;
wcina piąstki, rękawki, pieluszki, maskotki i wszystko, co mu się uda w
buzię złapać, no i maruda włącza mu się wyjątkowo często. Próbujemy z
Lubym ulżyć mu, jak potrafimy. Smarujemy i masujemy dziąsełka żelami
wszelkiego rodzaju, mamy najmniejszego i najlżejszego gryzaczka, jakiego
mogła załatwić moja siostra farmaceutka, no i na zmianę tulimy, nosimy i
uspokajamy. Od tego noszenia (preferowana pozycja brzuszkiem w dół)
naciągnęłam sobie mięsień barku i bez wieczornych masaży w wykonaniu
Mojego Lubego pewnie bym już szyją kręcić nie mogła. Ale jak mogłabym
nie tulić moich kochanych 5 kilo?
Mimo zębowych problemów Junior z każdym
dniem robi się coraz bardziej radosny. Każdego ranka wita nas szerokim
uśmiechem, odpowiada uśmiechem na uśmiech, śmieje się przez sen i
uśmiechem nagradza nasze wysiłki masowania dziąsełek. Śmieje się do
zabawek, mebli i telewizora. I chociaż jest małą miniaturką taty, to
śmieje się zupełnie jak ja. Mruży oczy, podwija górną wargę i trzęsie
wąską bródką :-). I jest to chyba jedna, jedyna rzecz, którą ma po mnie
:-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.