Pamiętacie wpis o starych
fotografiach, które znalazłam parę lat temu i których historię
próbowałam odkryć? (Jeśli nie, to zajrzyjcie tutaj).
Już po zrobieniu wpisu na blogu, postanowiłam wrzucić skany tych zdjęć
na mojego facebooka. Poprosiłam, by znajomi dali mi znać, jeśli kogoś
poznają, a jeśli nie, by udostępnili zdjęcia u siebie. Miałam nadzieję,
że może wspólnie uda się coś ustalić.
Znajomi mnie nie zawiedli i bardzo
szybko ruszył łańcuszek udostępniania. Nieznani mi ludzie komentowali,
doradzali, podawali numery telefonów np. do Towarzystwa Przyjaciół Wilna
i Wileńszczyzny. Dziesiątki, setki kliknięć „Lubię to”, ale wciąż bez
żadnych konkretów. Nawet się nie obejrzałam, jak sprawa zaczęła żyć
własnym życiem. W końcu zainteresowały się nią lokalne media.
Jako pierwsza odezwała się do mnie
dziennikarka z największego w naszym regionie dziennika z pytaniem, czy
wyraziłabym zgodę na opublikowanie zdjęć i opisanie całej historii.
Zgodziłam się oczywiście, tym bardziej, że artykuł miał się ukazać w
piątkowym wydaniu, które tradycyjnie ma największy nakład i cieszy się w
naszym województwie sporą popularnością. Całkiem niedawno miałam więc
przyjemność trzymać w ręku gazetę z wydrukowanymi fotkami i tą moją
przedziwną przygodą. Co więcej, zapowiedź artykułu pojawiła się na
pierwszej stronie!
Dosłownie dzień wcześniej o sprawie
napisał też nasz miejski portal internetowy, którego redaktor naczelny
przeprowadził ze mną krótki wywiad telefoniczny. Wywiad był bardzo
rzeczowy, ale sam artykuł został napisany w tak sensacyjnym tonie, jakby
od rozwiązania tej zagadki miało zależeć moje życie :-). Śmiać mi się z
tego chciało bardzo. Choć trzeba też autorowi oddać, że dołożył
wszelkich starań, by „wyjaśnić tajemnicę kryjącą się za tymi zdjęciami”.
Dzwonił po różnych stowarzyszeniach i towarzystwach, dopytywał, szukał.
Dotarł też do najbardziej znanego przewodnika po naszym mieście,
którego rodzina przyjechała z Wilna. A na koniec artykułu zaapelował do
czytelników, by spróbować wspólnie rozwiązać zagadkę :-).
Gdyby nie to, że mój blog jest z
założenia anonimowy, zamieściłabym Wam linki do obu artykułów. To
niesamowite, w jak różny sposób można przedstawić tę samą historię :-).
Ale wracając do tematu. Od ukazania się
obu artykułów minęło już trochę czasu i szczerze powiedziawszy,
przestałam sobie nią już zawracać głowę. Aż tu nagle dostaję tę oto
wiadomość:
"Odnośnie zdjęć z Wilna, być może
jednak niespodziewanie się coś uda ustalić, ale to nic pewnego. Moja
Babcia na zdjęciu, które wysyłam Pani ponownie, być może rozpoznaje
kobietę. Jest ona podobna do Jadwigi Wysockiej, która mogła mieć w 1925
r. około 23-25 lat. Zgadzałoby się to z dedykacją na odwrocie zdjęcia.
Dodatkowo Jadwiga Wysocka była sanitariuszką, biorąc pod uwagę pozostałe
zdjęcia, robi się coraz bardziej ciekawie. Oczywiście to wszystko może
być tylko zbiegiem okoliczności i wcale się to nie musi potwierdzić."
Może potem film na ten temat powstanie :-) Uwielbiam takie zagadkowe historie. Trzymam kciuki za rozwiązanie tej tajemniczej zagadki!
OdpowiedzUsuń