Hej! Jak Wam minął weekend? Nasz był
słoneczny, wesoły i baaardzo leniwy. Z racji tego, że Mój Luby bawił
się w Szwecji na kawalerskim, zabrałam Hubiego do dziadków. I to był
strzał w dziesiątkę :-). Nie dość, że każdego ranka moja mama zabierała
do siebie gotowego do zabawy Hubiego, bym mogła sobie dłużej pospać; to
jeszcze udało mi się zdrzemnąć w dzień! Byłam tak wypoczęta, że nie
wiedziałam, co ze sobą zrobić :-). Ba, to nie wszystko! Pobuszowałam
sama po sklepach, dorwałam ekstra kieckę na chrzciny, a wieczorem długo
plotkowałam z siostrą i jej świadkową.
Hubi też był szczęśliwy. Prawie nie
schodził z rąk babci, dziadka, najróżniejszych cioć i wujków :-).
Jeździł, po ukochanych przez niego wertepach. na długie spacery, leżał
pod jabłonką na działce u moich rodziców i pakował do buzi kolejne nowe
zabawki. Był tak grzeczny, że odważyłam się nawet zabrać go dzisiaj do
kościoła, tak na próbę przed chrzcinami, by sprawdzić, jak zareaguje na
tłum ludzi. No i oprócz pilnej potrzeby zmiany pieluchy, przetrwał mszę
doskonale.
Generalnie weekend marzenie. Takiej rozpusty nie miałam od miesięcy :-). Gdy wróciliśmy z Hubim popołudniu do domu, czekał już na nas Mój Luby. Ledwie go poznałam. Tak spiekł się biedak na słońcu, że wygląda teraz jak mały Indianiec :-). Opalali się z chłopakami na pokładzie promu, ale żadnemu do głowy nie przyszło zabrać ze sobą coś na słońce :-). No, ale co się dziwić, na wieczór kawalerski bierze się zupełnie inne specyfiki :-).
Po wielkiej dawce wrażeń, Hubi padł
szybko spać, a ja z moim czerwonoskórym małżonkiem mamy wieczór dla
siebie. Kończę więc, bo przed nami cudownie leniwy koniec tego leniwego
weekendu. Mam nadzieję, że przed Wami również :-)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.