Od tygodnia codziennie rano obiecuję
sobie, że „dzisiaj to już na pewno zrobię notkę na bloga”, po czym daję
się wciągnąć w gonitwę obowiązków (ale nie-obowiązków również) i
wieczorem jestem tak zmęczona, że marzę jedynie o łóżku. Męczy mnie to,
bo pisać kocham i zawsze kochałam. Pamiętniki piszę regularnie od
jedenastego roku życia i jak nie przeleję myśli na papier, nie ułożę ich
sobie w ten sposób w głowie, to motam się potem we własnych uczuciach.
Ale żeby być uczciwym, to muszę się przyznać, że to nie jest tak, że zupełnie nie mam kiedy pisać. Dobra organizacja i na wszystko znajdzie się czas. Tyle, że jakaś taka niezorganizowana się ostatnio zrobiłam. W ogóle wraz z pojawieniem się na świecie Huberta zmieniło się nie tylko moje życie, zmieniłam się też ja. Zrobiłam się bardziej chaotyczna, zapominalska, ale też mniej się przejmuję i to tak generalnie – bałaganem, prasowaniem, gotowaniem i niesłownymi znajomymi. Jedna, jedyna rzecz, która mi doskwiera, to fakt, że za mało piszę. Może uda mi się wziąć w końcu w garść i coś z tym zrobić...
A w minionym tygodniu miałabym co opisywać. Moje maleństwo nagle polubiło leżenie na brzuszku i ćwiczy namiętnie podnoszenie główki. Z każdym dniem trzyma ją coraz dłużej. Jego obecny rekord to sześć minut. Ostatnio też po raz pierwszy chwycił i przyciągnął do siebie zabawkę – małego, czerwonego słonika. Czasami uda mu się wywrócić z brzuszka na plecy, ale jest wtedy tak zdziwiony, że nie łudzę się, że zrobił to celowo :-). A poza tym śmieje się i gada jak najęty. Śmieje się do wszystkiego i wszystkich, od rana do nocy. Potrafi o trzeciej rano puścić cyca, tylko po to, by spojrzeć mi w oczy i uśmiechnąć się szeroko. Nie wiem, czy to taki okres w życiu niemowlęcia, czy usposobienie, ale serce oblewa mi fala szczęścia, gdy to widzę.
Co do mnie, dzięki Lubemu i mojej mamie pomału wracam do normalnego życia. Byłam sama na zakupach ciuchowych, odwiedziłam też w końcu swoją fryzjerkę. No i wróciłam na siłownię. Wprawdzie po moich ciążowych kilogramach nie zostało nawet śladu, a powiedziałabym nawet, że jestem na kilkukilogramowym minusie, to jednak moje ciało nie jest już tak sprężyste, jak było to przed ciążą. Na razie byłam dwa razy i nie przemęczałam się zbytnio, ale powoli się rozkręcam i wierzę, że już niedługo ponownie będę miała kratkę na brzuchu :-). Ambitnie? Wiem, ale do zrobienia :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że mogłam gościć Cię w naszym Hubisiowie :-). Będzie mi bardzo miło, jak napiszesz parę słów.