We wrześniu jedziemy na dwa tygodnie do Chorwacji. Z
Hubertem, bo na chwilę obecną nie wyobrażamy sobie tak długich wakacji bez
niego. Jest przecież członkiem rodziny, naszym dzieckiem, a nie jakąś kulą u
nogi. Ale to, co nam wydaje się oczywiste, dla wielu osób jest wręcz niepojęte.
Zewsząd słyszę tylko „Z dzieckiem?! „A nie boicie się?”, „Naprawdę? Ja bym się
nie odważył/a”, „A co zrobicie jak się zatruje albo zachoruje?”, „A nie możecie
go zostawić u dziadków?”, „A nie uważacie, że Hubi jest za mały na takie
podróże?”, „On i tak nic nie zapamięta”, „My z naszym Adasiem/Zosią
nigdzie nie jeździmy dopóki nie skończy dwóch/trzech/czterech lat”, „To trochę egoistyczne z
Waszej strony, nie sądzisz?”.
To prawda, że Hubi nic nie zapamięta, że pewnie będzie
marudził podczas podróży i może mieć problemy z zasypianiem, ale kto
powiedział, że w domu albo nad Bałtykiem tak nie będzie? Dlaczego posiadanie
bobasa ma być równoznaczne z uziemieniem w Polsce? Przecież nie wybieramy się na inny kontynent, do jakiegoś egzotycznego kraju z malarią i innymi świństwami,
tylko do państwa należącego do Unii Europejskiej. Jedziemy w znane nam miejsce,
nie po to, by zwiedzać i ciągać dziecko po zabytkach, ale by poleniuchować. Tam,
gdzie mamy gwarancję pogody i gdzie jest pięknie. Do małej rybackiej wioski,
bez dzikich tłumów i dyskotek. W terminie, gdy nadal jest ciepło, ale już nie
upalnie.
Owszem, podróż na pewno nie będzie luksusem. Nie obejdzie
się bez jakiejś małej Hubisiowej awanturki, ale takie rzeczy mamy też na co
dzień w domu :-). By ułatwić mu podróż chcemy jechać nocą, tak by większość
drogi po prostu przespał. Zatrucie? Hubi jest jeszcze na tyle malutki, że
żadnych miejscowych produktów spożywczych jeść nie będzie. Zresztą weźmiemy ze
sobą gotowe dania w słoiczkach, a wodę będziemy przegotowywać. Porażenie
słoneczne? Rozdrażnienie? Będziemy go chronić przed słońcem i pilnować naszych
codziennych rytuałów, by czuł się bezpiecznie.
Jesteśmy właśnie w trakcie wyrabiania mu paszportu. Wykupimy
dodatkowe ubezpieczenie. Umówiliśmy się też na wizytę u pediatry, by przepisał
wszystkie potrzebne w podróży leki. Postaramy się przygotować do tej podróży najlepiej
jak się da. Ale przede wszystkim będziemy używać zdrowego rozsądku.
Bo czy to, że zostaliśmy rodzicami musi oznaczać rezygnację
z podróży, które kochamy? Czy to naprawdę jest z naszej strony egoizm? Czy
unieszczęśliwiamy nasze dziecko?
Jestem za! Podróżowanie z małymi dziećmi w obecnych czasach to norma. Ja nie wyobrażam sobie zostawić moich synków komukolwiek na dwa tygodnie! Po to ma się dzieci żeby z nimi spędzać czas, a nie bez. Poza tym od rodzicielstwa nie ma urlopu! :) udanych wakacji!
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa :-) - od rodzicielstwa nie ma urlopu. Tak będę teraz odpowiadać wszystkim mądralińskim :-)
UsuńJa tez jestem za! Moje Trojaczki od zawsze chetnie podrozuja. Pierwsza, dluzsza jazde zaliczyly, jak mialy cztery miesiace. Podstawa to sucho, cieplo i pelno w brzusiu. My, rodzice jestesmy potem z siebie dumni, a dzieci Maja fajne zdjecia na pamiatke.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś takiego samego zdania :-). Tym bardziej, że masz już w tym zakresie doświadczenie. Buziaki!
UsuńPewnie, że wyjeżdżać trzeba z dzieckiem. Wszędzie z dzieckiem. Ja chyba nigdy nie zrozumiem, jak można sobie jechać na wakacje bez osoby, którą się kocha najbardziej na świecie.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Pozdrawiam ciepło i jest mi niezmiernie miło, że do mnie zajrzałaś. Uwielbiam Twojego bloga :-)!
UsuńJa też jestem za! Przecież i tak zrobisz wszystko i dołożysz wszelkich starań żeby Synkowi podróż minęła jak najlepiej. Ja Miłka zabrałam nad morze (autem - 12 godzin) jak miał 2 miesiące. Było super.
OdpowiedzUsuń