Czy Wasze dzieciaczki też tak nienawidzą czapek? Mój Hubi,
praktycznie od urodzenia, cierpi na absolutny i chroniczny czapkowstręt. Już w
pierwszych dniach życia darł się w niebogłosy za każdym razem, gdy zakładałam
mu czapeczkę. Potem było tylko gorzej. Głowa stała się istnym tematem tabu. Taki
się zrobił niedotykalski, że nawet pogładzić się po włoskach nie dawał. Zresztą
krzykiem kończy się też z reguły mycie głowy, wycieranie jej po kąpieli, czyszczenie
uszu, czesanie włosków itp., itd.
Próbowałam już chyba wszystkiego, kupowałam najróżniejsze
czapki, bo a nuż mu któraś będzie odpowiadać, wyeliminowałam znienawidzone
troczki, zakładałam na tzw. śpiocha, zagadywałam, śpiewałam i nic... Gdy tylko
zorientował się, że coś ma na głowie, natychmiast rozpoczynał koncert i
szaleńcze kręcenie szyją . Histeria trwała aż padł ze zmęczenia, albo aż wygrał i
ściągałam mu czapę. Zimowe i wiosenne spacery nie należały więc do
najprzyjemniejszych. Póki spał, było dobrze, ale gdy tylko się budził, pędziłam
do domu, wiedząc co mnie za chwilę czeka. Gdy zaś zebrałam się psychicznie, by wziąć go na przetrzymanie, szłam gdzieś w odludne miejsce, by ktoś na policję
nie zadzwonił, że taka ze mnie wyrodna matka :-). Z czasem zrobiło się troszkę lepiej, ale i tak każde
założenie apaszki lub letniej czapeczki spotyka się z większym lub mniejszym protestem.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy Hubi bez zająknięcia dał sobie ostatnio założyć słomkowy kapelusz przeciwsłoneczny i spędził w nim długie godziny. Nie ściągał go sobie z główki, nie krzyczał, nie wiercił się. Ba, wyglądał nawet na zadowolonego :-). Zaakceptował kapelusz bezwarunkowo, odrzucając jednocześnie moje próby jego zamiany na leciutką apaszkę. Doszłam do wniosku, że lepsze to, niż nic i wszędzie, gdziekolwiek wychodzimy na słońce, mój Hubi prezentuje się teraz w swoim nowym, eleganckim nakryciu głowy.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy Hubi bez zająknięcia dał sobie ostatnio założyć słomkowy kapelusz przeciwsłoneczny i spędził w nim długie godziny. Nie ściągał go sobie z główki, nie krzyczał, nie wiercił się. Ba, wyglądał nawet na zadowolonego :-). Zaakceptował kapelusz bezwarunkowo, odrzucając jednocześnie moje próby jego zamiany na leciutką apaszkę. Doszłam do wniosku, że lepsze to, niż nic i wszędzie, gdziekolwiek wychodzimy na słońce, mój Hubi prezentuje się teraz w swoim nowym, eleganckim nakryciu głowy.
Może więc o to chodziło :-)?
Poprzednie były po prostu za mało stylowe... :-).
Pozdrawiam gorąco,
Moja Kornelia zależnie od dnia akceptuje nakrycia głowy :)
OdpowiedzUsuńNajczesciej sciaga kapelusze, najrzadziej opaski :)
PS. 'słomianek' boski!
Ach, ta Twoja śliczna Kornelka... uwielbiam ją w opaskach :-)
UsuńP.S. zapraszam na mój MEGA konkurs urodzinowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://islandofflove.blogspot.com/2013/07/konkurs-urodzinowy.html
Miki jak był mały to też była masakra z czapkami, a potem nagle pierwszym słowem które powiedział to było: ciapcia (czapka) i teraz nie wyjdzie z domu bez. A Olek jakoś bardziej akceptuje, sam moment włożenia słabo ale potem bez problemu :-) dobrze, że się znalazło rozwiązanie z kapeluszem, a ja bym Hubiemu odpuściła mu w cieniu i w godzinach popołudniowych jak już słonko tak nie pali :)
OdpowiedzUsuńW cieniu odpuszczam mu praktycznie zawsze, przy lekkim wietrze też. Nie ma sensu się szarpać, póki jest ciepło. Zastanawiam się tylko, co będzie jesienią. Trochę mnie pocieszyłaś, że to mija :-). Buziaki
UsuńZośka uwielbiała kapelusze i czapeczki, a Miłek? Jedyne nakrycie głowy, przy którym nie marudzi i sam sobie zakłada na główkę to KASK od roweru :) Wygląda komicznie, jak z samym pampersem paraduje po podwórku z taką "czapeczką" :D
OdpowiedzUsuńPiękny kapelusik - sama chciałabym taki mieć :*
Kapelusik upolowałam w maju w H&M :-). A co do Miłka w kasku - koniecznie poproszę fotkę :-D :-D. Musi wyglądać rewelacyjnie :-)
Usuń