Wątpliwości odnośnie prowadzenia „otwartego” bloga miałam od
zawsze. Swoje zapiski prowadzę od dawna, bo od 2009 roku. Aż do lipca tego roku
pisałam na platformie gazety wyborczej. Anonimowo, bo uważałam, że tylko taka
forma pozwoli mi na szczere, często mocne wyrażanie własnego zdania. Z
drugiej strony, nie chciałam też sytuacji, by ktoś poczuł się urażony, czytając
moje przemyślenia i wiedząc, o co lub o kogo konkretnie chodzi.
A pisałam o wszystkim. O pracy (poprzedniej i obecnej) i moich
stosunkach z przełożonymi i współpracownikami, o polityce (a pracuję w miejscu,
w którym muszę być kompletnie apolityczna), o sprawach sądowych, o miłości, zaręczynach i ślubie i o wielu, wielu
innych rzeczach.
Gdy teraz czytam te moje dawne posty, widzę, jak ostre było
moje pióro. I jak bardzo zmieniło się z chwilą, gdy zaszłam w ciążę. Zmieniłam
się nie tylko ja i moje życie, zmienił się też mój blog. Zaczęły pojawiać się
komentarze, że „to już nie to samo”, albo że „za dużo” lub „za mało” robię
wpisów o przebiegu mojej ciąży. Z perspektywy czasu już wiem, że źle zrobiłam,
że nie rozdzieliłam swojego bloga od razu na część „parentingową” i dotychczasową,
bardziej, że tak się wyrażę, publicystyczną. Ale czasu już nie cofnę.
Gdy przeniosłam się na platformę bloggera, kontynuowałam anonimową
formę wpisów. Jednocześnie, jak każda zakochana w swoim dziecku matka, chciałam
pochwalić się Wam moim ósmym cudem świata. Dlatego cięłam zdjęcia Hubiego,
fotografowałam go od tyłu, albo w ogóle rezygnowałam z wklejania fotek,
próbując Wam go po prostu opisać w jak najbardziej obrazowy sposób.
Nie doceniłam jednak popularności bloggera. Szybko okazało
się, że zostałam zdemaskowana :-). I wiecie co? Wcale się tym nie zmartwiłam.
Wykasowałam wszystkie moje posty sprzed okresu ciąży (a nazbierało się ich
przez te kilka lat całkiem sporo) i w końcu mój blog stał się w pełni
Hubisiowy. Tam, gdzie miałam poucinane fotki, wrzuciłam całe. I powoli
uzupełniam o zdjęcia stare posty.
Tak na marginesie, to właśnie wykasowanie postów z ponad
trzech lat spowodowało, że odsyłacz „Zobacz także” pokazuje Wam czasami linki
do postów już nieistniejących. Gdyby ktoś wiedział, jak się z tym uporać,
proszę, niech da mi znać na e-maila. Sama sobie nie poradzę, kiepski ze mnie
informatyk :-).
Oczywiście, wciąż mam dylematy, czy pokazywanie Hubiego nie
narusza jego prywatności, czy nie będzie miał kiedyś do mnie o to pretensji.
Mam nadzieję, że nie. Chciałabym, by ten blog stał się dla mojego synka i dla
nas piękną pamiątką pierwszych lat jego życia.
Martwię się też, czy fotki Hubiego nie zostaną przez kogoś wykorzystane
w sposób, z którego nie byłabym zadowolona. Postanowiłam więc, że jeśli tylko
coś będzie nie tak, to już się zastanawiać nie będę. Hubi i tylko on jest moim
priorytetem.
Póki jednak spotyka nas w blogosferze tyle ciepła i
przyjaznych fluidów, będziemy tworzyć Hubisiowo. Mam nadzieję, że uśmiech mojego bobasa i opis
jego przygód będą umilać Wam dni i zostaniecie z nami na dłużej.
I na koniec przedstawimy się Wam oficjalnie. W końcu :-). Oto my – Hubi i Asia:
I na koniec przedstawimy się Wam oficjalnie. W końcu :-). Oto my – Hubi i Asia:
![]() |
Fot. Magdalena Sulwińska |
Miło Was zobaczyć ;)))
OdpowiedzUsuńHubisiowo bardzo ładnie ;]
Cieszę się, że Ci się podoba :-). W ogóle planuję troszkę zmian na blogu, ale to chyba już po urlopie. Pozdrawiam
UsuńWitamy! Ładna parka :) i dobrze, że zdążyłam już wcześniej wszystko przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńAga, Ty moja wierna czytelniczko :-). Dziękuję Ci, że przeniosłaś się ze mną pod nowy adres i pamiętaj, że zawsze jesteś mile widziana w Hubisiowie :-)
UsuńNazwa bardzo ładna! A Wy? Już Ci pisałam moja Ty Szyjo Łabędzia :*
OdpowiedzUsuńHubisiowem zaczęliśmy nazywać nasze maleńkie mieszkanko, w którym niepodzielnie rządzi teraz Młody. Hubisiowe jest też teraz nasze życie, całkowicie wywrócone przez niego do góry nogami :-). Dlaczego nie miałby być Hubisiowy blog :-)?
UsuńOdważna decyzja! Nazwy bloga bym nie zmieniała. A zdjęcia, aby nikt ich nie wykorzystał, możesz oznaczyć napisem z adresem bloga.
OdpowiedzUsuńO podpisywaniu zdjęć już nawet myślałam. Masz rację, będzie to pewne zabezpieczenie przed ewentualnym wykorzystaniem.
Usuń