Dzisiaj nasz Hubi skończył siedem miesięcy. Poważna sprawa,
prawda :-)? A że mężczyźni w pewnym wieku mają już obowiązki wobec ojczyzny, uznaliśmy,
że nastał czas, by pokazać synowi stolicę :-).
Świetnym ku temu pretekstem było zaproszenie od mieszkających
w Warszawie cioci i wujka, a właściwie od dwóch cioć i dwóch wujków.
Zaproszenie, z którego dość długo nie mogliśmy skorzystać, bo wciąż coś wypadało,
jak nie po jednej, to po drugiej stronie Wisły :-). W końcu jednak udało się
nam zgrać terminy i w cudownie słoneczną sobotę, zapakowaliśmy Hubisia i
ruszyliśmy „na kawę” do Warszawy. Kilkugodzinna podróż z naszym małolatem
okazała się na szczęście dużo mniej uciążliwa, niż przewidywaliśmy. Hubi trochę
się nudził, zdarzyła się też po drodze mała awanturka, ale generalnie poszło
super. No, może jedynie spalanie było większe, bo zapakowaliśmy bagażnik tyloma
zbędnymi i niezbędnymi Hubisiowymi rzeczami, że cudem tylko nie ciągnęliśmy
tyłka po jezdni :-).
Na miejsce dotarliśmy w świetnych nastrojach, które z każdą
godziną tylko się poprawiały. Są bowiem tacy ludzie i takie miejsca, którzy
sprawiają, że człowiek czuje się tak po prostu „chciany” i akceptowany. I choćbyście
nie widzieli się rok, czujecie się, jakby tego czasu nie było... Mogą nie
wiązać was więzy krwi, ale i tak macie wrażenie, że jesteście częścią ich życia... Tak właśnie ugościła nas
rodzina T. :-).
Do tego wszystkiego zaserwowali nam absolutnie fantastyczne
jedzenie, nieprzyzwoicie obdarowali i potraktowali jak rodzinę. Rękę własnej
córki/wnuczki gotowi byli Hubisiowi oddać :-). Tak, tak kochani. Mój syn ma
bowiem narzeczoną. To znaczy oficjalnych deklaracji jeszcze nie było, ale całą
sobotę ubiegaliśmy się z Hubim o względy 2,5 miesięcznej Zuzulki i myślę, że
jesteśmy na dobrej drodze ku ich wspólnej, świetlanej przyszłości :-).
Pierwsze Hubisiowe zaloty :-) |
Gdy siedząc na tarasie obserwowałam te dwa szkraby, zalewała mnie fala szczęścia i wewnętrznego spokoju. No i nie ukrywam też, że wzruszenie za serce mnie łapało, gdy widziałam, jak na trawce pod śliwą, mój synek niezdarnie raczkuje w kierunku wybranki swojego serca :-). Wprawdzie Zuzia chwilowo zainteresowana była bardziej matą edukacyjną, niż kawalerem, ale jestem pewna, że to się wkrótce zmieni. Już moja, teściowej, w tym głowa :-).
Co tu zrobić, by zwróciła na mnie uwagę...? Wiem! Strzelę pompeczkę :-)!!! |
Gdy wyjechaliśmy do domu Hubi usnął już na pierwszych
światłach. Uśmiechał się przy tym słodko. Pewnie śnił o ślicznej Zuzi :-)! Mam
nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy, zarówno z nią, jak i jej rodzicami i
dziadkami.
Jeszcze raz serdecznie dziękujemy Wam za gościnę i do
zobaczenia kochani!
Wspaniale mieć gdzie pojechać i wrócić szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńCo do zalotów, to musisz to przemyśleć. Bowiem jest kandydatka na Twoje zastępstwo :P
O Ty :-)!!!! Też będziesz ubiegać się o zaszczytny tytuł teściowej Zuzki :-)?!
UsuńA jak! Warszawianka prawdziwej krwi i wychowania ;)
UsuńOj tak, Warszawianka z dziada pradziada i grzeczna, jak na młodą damę przystało... :-)
UsuńHubisiowe pompeczki pierwsza klasa:)
OdpowiedzUsuńZapisałaś się już na olsztyńskie spotkanie? Jak nie to zapraszam: http://olsztynskieblogerki.blogspot.com/
Pozdrawiamy Was gorąco!
Niestety będziemy wtedy w Chorwacji :-(. Ale następnym razem na pewno!
Usuń