Po wielu miesiącach tak
zwanego wybierania się, w końcu udało mi się dotrzeć do okulisty. Musicie wiedzieć,
że bez szkieł kontaktowych jestem bowiem ślepa jak kret. Serio :-). Mam takie
minusy, że zimą traktuje się je jako całkiem przyzwoity mróz :-).
Przed urodzeniem Hubiego zupełnie jednak tej mojej wady
wzroku nie odczuwałam. Po prostu zdejmowałam szkła kontaktowe przed snem i
zakładałam je rano. Gdy na świecie pojawił się mały, jak każda młoda mama,
zaczęłam włóczyć się po nocach. Z płaczącym Hubisiem w ramionach robię rundy
honorowe dookoła pokoju, idę do kuchni wyrzucić pieluszki, szukam ciuszków na
zmianę, gdy nastąpi nocny przeciek, itp. Z reguły jestem wtedy tak
nieprzytomna, że chociaż kładę sobie pod ręką okulary, to albo o nich zapomnę,
albo mi je diabeł ogonem przykryje. A całodobowych szkieł nosić nie mogę, bo mi
bardzo podrażniają oczy. Biegam więc tak po ślepaku, wpadając ciągle na najróżniejsze
meble i nie trafiając w drzwi :-). W efekcie siniaków mam już tyle, że niedługo
nasz dzielnicowy się mną zainteresuje :-).
Moja słodka męczałka wzroku w ulubionej ostatnio pozycji :-) |
Przed porodem myślałam, że wada wzroku będzie wskazaniem do cesarskiego cięcia. Mój ginekolog był jednak innego zdania, czym szczerze mówiąc trochę mnie zmartwił, bo wiedziałam, jakich naturalny poród może narobić krótkowidzowi kłopotów. Ostatecznie, to i tak nie miało żadnego znaczenia, bo przy tym moim zwariowanym porodzie z zaskoczenia, rodem ze stacji TLC, i tak nie mogło być mowy o cesarce :-).
W każdym razie po urodzeniu Hubiego zauważyłam, że znowu
gorzej widzę. Obraz rozmazywał mi się, delikatnie, ale odczuwalnie. Niby
widziałam ostro, ale coś było nie tak. Na dokładkę codziennie rano bolały mnie
oczy, no ale to akurat normalne przy dziecku, które sen uważa za absolutną
stratę czasu :-). Wiedziałam, że muszę w końcu wybrać się do okulisty, ale
wciąż miałam coś ważniejszego do zrobienia.
I tak niepostrzeżenie minęło siedem miesięcy... :-).
A dlaczego Wam to piszę? A to dlatego, że nareszcie zabrałam
swoje cztery litery do mądrego człowieka od patrzałek. I wiecie, co się
okazało? Że gorzej widzę, bo moje szkła są za mocne! W sensie, że moja wada
wzroku zmalała! I to aż o całą dioptrię w jednym i drugim oku! Po raz pierwszy od
siedemnastu lat poprawił mi się wzrok :-)! Do tej pory uwierzyć nie mogę, jak o
tym myślę.
Podsumowując, ważę pięć kilo mniej niż przed ciążą, lepiej
widzę, odkryłam w sobie ogromne pokłady cierpliwości... I gdybym tak włosów nie
traciła, to normalnie bym pomyślała, że jestem po prostu stworzona do rodzenia
dzieci :-).
Haha! Uśmiałam się :-) Jak to możliwe? Może miałaś wcześniej źle dobrane? ;-))))))
OdpowiedzUsuńNo właśnie były dobrze dobrane, bo wadę miałam tę samą już od pięciu lat :-)
UsuńZgadzam się! Jak mnie by tak na mniej wchodziło to co 9 miesięcy mogłabym rodzić, a mnie na plus :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Twój przystojniak na Ciebie działa :* Chłopak wspaniały!
Dla mnie najwspanialszy :-)
UsuńNic tylko się cieszyć i wycałować tego cudownego,małego człowieczka :) Hubiś ma szałową koszulkę!
OdpowiedzUsuńOj tak, a całusów nigdy dość :-). Ps. Koszulka upolowana w H&M :-)
Usuń