O książce „Położna.
3550 cudów narodzin” dowiedziałam się od Was. Na fali tej właśnie pozycji,
wiele blogujących mam zdecydowało się po raz pierwszy otwarcie opowiedzieć o
swoich przeżyciach z dnia porodu. Dobrych i złych, wciąż budzących wzruszenie,
ale również i gniew... Posypały się komentarze, zwierzenia, rozpętała dyskusja...
Czytałam je wszystkie, wspominałam i miałam coraz większą ochotę sprawdzić, co takiego
napisała Jeannette Kalyta, że zdołała wywołać tyle emocji.
Gdy zobaczyłam „Położną”
u mojej siostry na półce, wyprosiłam, by pożyczyła mi ją jeszcze zanim sama
przeczyta i każdą wolną chwilę poświęciłam na lekturę :-). I chociaż nie jest
to może arcydzieło pisane wyrafinowanym językiem, to książkę czyta się szybko i
przyjemnie. Miałam wrażenie, że autorka opowiada mi historię swojego zawodowego
życia przy kawce i cieście, siedząc wygodnie w Hubisiowym fotelu :-). Nie z
poziomu „polskiej położnej gwiazd”, ale jak przyjaciółka przyjaciółce.
„Położna” to
książka, która za rękę przeprowadza nas przez długą drogę, jaką przeszło polskie
położnictwo od lat osiemdziesiątych po dzień dzisiejszy. Pokazuje, jaką walkę
trzeba było stoczyć, by wykorzenić stare nawyki i pozwolić kobietom zachować godność
podczas tego wyjątkowego momentu. Jak ogromna przepaść dzieli obecne lata od czasów,
gdy ja przychodziłam na świat.
Czytając rozdziały, opisujące lata osiemdziesiąte,
zadzwoniłam do mojej ciężarnej siostry i powiedziałam, żeby nie czytała tej
książki :-). Nie chciałam zwyczajnie, by się wystraszyła. I chociaż czytając
kolejne strony, zdanie zmieniłam, to właśnie ta pierwsza część wywarła na mnie
największe wrażenie. Nie zdawałam sobie po prostu sprawy, jak wyglądały porody
trzydzieści lat temu... Zero intymności, zero poszanowania godności, tylko
jedna pozycja, nie wolno było jeść, ani pić... Matce nie wolno było w sekundę
po porodzie przytulić dziecka, później przynoszono jej malucha tylko do
karmienia, itp. itd...
Nie mogłam też przestać myśleć o mojej mamie... O tym, w
jakich warunkach rodziła mnie i moją siostrę na początku lat 80-tych, jak wiele
godności musiała poświęcić, jak wielki szacunek jej się za to należy... Kocham Cię Mamo!!!
Cieszę się, że czasy tak się zmieniły. Bo cud narodzin
powinien być cudem, a nie koszmarem... I już do końca życia będę wdzięczna
mojej cudownej położnej za to, że pokazała mi, że jest to możliwe :-). Dziękuję
Jowitko raz jeszcze :-)!!!
A na koniec, mam dla Was maleńki prezent. Postanowiłam
obdarować „Położną” jedną osobę spośród
Was :-). Nie jest to żaden wielki konkurs. Nic nie trzeba polubić, udostępniać,
ani obserwować (chociaż byłoby miło :-)). Nie będę się z tym ogłaszać na
facebooku.
To jest rozdawajka dla Was, Hubisiowych czytelników :-).
Jeśli chcecie wziąć udział w losowaniu, napiszcie po prostu komentarz pod tym
postem, że jesteście chętni i wszystko inne, co Wam do głowy przyjdzie :-). Pamiętajcie,
że jeśli nie macie konta na bloggerze, a nas czytacie i chcecie wziąć udział w
losowaniu, możecie przecież zostawić komentarz jako Anonim (podając tylko w
treści swoje dane i adres e-mailowy). Fajnie by było, gdybyście napisali mi coś
o sobie, bym mogła Was poznać :-).
Bawimy się do wtorku, dobrze? W środę książka powędruje do
nowego właściciela :-).
Spokojnej nocki Wam życzę i pozdrawiam cieplutko,
Hubisiowa mama
Kilka dni temu czytałam wywiad z Jeanette i pomyślałam sobie, że jeśli książka jest napisana tak, jak J. wypowiada się w wywiadzie, to musi się ją dobrze czytać. To, co przeczytałam w wywiadzie na temat dawnych porodów było poruszające, ale ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, jak J. pięknie widzi poród i rolę położnej w nim. Chętnie przeczytałabym książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tą książkę. czekam na swoją kolej u koleżanki :D
OdpowiedzUsuńPołożna ten tytuł od razu mnie zaciekawił i przyciągnął jak magnnez do siebie mówiac "musisz mnie przeczytać":-)Chciałabym ją
OdpowiedzUsuńprzeczytać by na nowo odswieżyć te wspomnienia to już niedługo będzie 9 miesięcy,nie zawsze były one przyjemne i wciaż są zamknięte w szufladkach mojego umysłu,może bedę mogła je przelać na papier do mojego dziennika który także leży w szufladzie...
P.S. czasem podgladam was na fb:-)
Pozdrawiam Ewelina Wawrzyk-Mazurczk matchbox20@o2.pl
Bardzo bardzo chetnie przeczytam te książkę. Fajnie byłoby wzbogacić swa biblioteke o tę właśnie pozycje. Poród juz mam za sobą wiec pewnie tym bardziej milo będzie sie ja czytac. Choc mysle ze paczka chusteczek tez sie przyda bo po ciąży coś taka sentymentalna sie zrobilam;-)
OdpowiedzUsuńMy również zgłaszamy się po książkę! Jako że wkrótce staniemy oko w oko z położną na porodówce, więc lektura jest jak najbardziej na czasie :)))
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o porody to jak na razie wszystko przed nami, także z ciekawością poczytam zwierzenia autorki ksiązki!! natomiast jesli chodzi o porody w latach 80stych to w pełni się z tobą zgadzam - mega szacun dla naszych mam:) dały radę! swoją drogą bardzo lubię was podglądać zarówno tutaj jak i na fcb:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco Natalia, mój mail: brzezinskanatalia87@gmail.com
Nie ważne jak dziecko przychodzi na świat. Ważne, że JEST. Idealne w swej niedoskonałości.
OdpowiedzUsuńNie wiem co to ból skurczy porodowych, rozwarcie, parcie, nacinanie... Mam dwójkę cudownych dzieci urodzonych przez planowe cc. I nie był to mój kaprys. Życie. Czy coś mnie ominęło? Nie! Bo poród nie jest celem sam w sobie. Zresztą dobrze to wszystko wspominam. Ale z chęcią i pewnie wypiekami na twarzy (i łzami?) przeczytam historie o porodach naturalnych widziane oczami kogoś, kto w nich uczestniczył i pomagał. Oczami Tej położnej.
Ogladalam w ddtvn wywiad z J. Wypowiadala sie pieknie i, jak to ladnie ujelas, przyjacielski.
OdpowiedzUsuńMoj porod moze nie nalezal do idealow ale mysle ze tez nie byl najgorszy. Choc droga do niego byla psychicznie wykanczajaca. Chetnie przeczytam te ksiazke. Szczegilnie ze mam zakaz od Ślybnego na kupno jakichkolwiek publikacji :)
Zbliżają się urodziny Jadzi i zbliża się mój post o napisaniu tego jak ona przychodziła na świat i mini tego ze rodzilam ją 5lat temu to do dzisiejszego dnia dziwie się ze nie uciekłam z tego szpitala... Książkę chciałabym mieć. Bardzo, także się zgłaszam chętna i gotowa do zabawy.... Tak sobie myślę ze mam ochotę przytulic wszystkie dzieci dorosłe które urodziły się w tamtych czasach. Przytulam Was wszystkich
OdpowiedzUsuńkarolibu
Słyszałam i tej książce wiele ciekawych i zachęcających do zakupu i oczywiście przeczytania opini. Jestem mamą dwóch chłopców (6 i 4lata) i malutkiej (choć z każdym dniem coraz większej) córeczki, która obecnie ma 6,5 miesiąca. I na przestrzeni tych paru lat między pierwszym a istatnim porodem są duże różnice. Bardzo chętnie przeczytałabym książkę "Położna". A tak przy okazji bo jakoś wcześniej nie miałam okazji napisać jestem wierną czytelniczką Hubisiowa Blok jest super i zniecierpliwością zawsze oczekuje kolejnych wpisów :-)Pozdrawiam serdecznie Joanna Drankowicz (joanna.drankowicz@wp.pl)
OdpowiedzUsuńAle fajnie Joasiu, że się odezwałaś! Bardzo miło nam Cię poznać i oficjalnie witamy w Hubisiowie :-).
UsuńBardzo chcę przeczytać tą książkę.Jestem ciekawe relacji innych z porodów.ja rodziłam 3 razy 2 to były piękne porody w przyjaznym matko szpitalu z tyłem"rodzic po ludzku"i tak było a jeden to koszmar...!Pozdrawiam i jako chętna wpisuje się w rozdawajke:)
OdpowiedzUsuńkasiarom@gmail.com
Tak niedawno urodziłam synka Mikołaja, dokładnie to już prawie 10 miesięcy temu :) Mój poród mimo bólu i cierpienia które przeżywa każda z nas wspominam bardzo miło. Miałam cudowną opiekę. Cały poród był niezwykle emocjonujący i przede wszystkim to są takie piękne chwile że nie da się tego opisać słowami, życzę takich emocji każdej kobiecie :) Do tej pory jak opowiadam i jak wspominam tylko o tym Wielkim Dniu to jestem podekscytowana i w ogóle mam mam przypływ pozytywnych emocji :)
OdpowiedzUsuńHubiosiowa Mamo jak zobaczyłam na Twoim blogu tą książkę to od razu mnie zainteresowała, wpisałam ją na listę oczekujących do przeczytania ;) tak czy tak mam zamiar ją zakupić :)
A tak na marginesie gdy oglądam zdjęcia Twojego Hubisia to wizualnie przypomina mi mojego synka. Też jest takim wesołym, bystrym blondynkiem :)
Pozdrawiam
Agata Bierzuńska
agata.grmm@wp.pl
To Twój synek musi być wielkim przystojniakiem :-) Pozdrawiamy ciepło!!!!
UsuńCześć, jestem mamą dziewięciomiesięcznej Tosi. Ciążę przechodziłam czując się wspaniale. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do porodu. Można powiedzieć, że przed porodem byłam chodzącą optymistką. Moje kłopoty zaczęły się gdy minął termin rozwiązania. Wywoływano mi poród i od tej chwili było tylko gorzej. Sam poród pamiętam jak przez mgłę i chyba staram się wyrzucić to wspomnienie z pamięci. Po porodzie doszły do tego wszystkiego moje problemy zdrowotne. Karmiłam piersią tylko cztery miesiące i miałam z tego powodu straszną traumę. Teraz twierdzę, że to splot różnych czynników, że tak się zdarzyło. Mimo tego, niczego nie żałuję, dlatego, że mam najkochańszą Córkę na świecie. Dlatego też chce przeczytać książkę Położna i zrozumieć, że nie tylko ja przeżyłam koszmar. Pozdrawiam Waszą Hubisiową rodzinkę. Justyna W. (justyna.wierzchowska1@wp.pl)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że to Cię spotkało! Takie sytuacje nie powinny się już zdarzać w tych czasach... Przesyłamy Wam cieplutkie buziaki
Usuńprzeczytam bez względu czy zostane wylosowana. ale zgłaszam swój udział :-)
OdpowiedzUsuńWiele o tej książce czytałam, moja ciąża od początku była zagrożona, wieczne szpitale, badania, cukrzyca ciążowa, zagrożenie przedwczesnym porodem. Moja córcia urodziła się dzień po terminie, nie będzie zaskoczeniem że był to najwspanialszy dzień mojego życia, mój mały cud. Chętnie czytam, rozmawiam jak to było u innych i wiem, że miałam wiele szczęścia że tak miło wspominam ten dzień,. Mój mail: magdalenagiel@gmail.com
OdpowiedzUsuńJa z chęcią przeczytam tą książkę choć obawiam się, że może mnie wkurzyć. Każdy pisze, że Położna bardzo pięknie opisuje "cud narodzin". U mnie tak cudownie nie było i to właśnie za sprawa położnych i lekarzy. Szpital, w którym rodziłam jest głęboko jeszcze w 80-tych latach, o czym wcześniej nie wiedziałam. Trafiłam do miejsca gdzie żadne karty praw rodzącej się nie sprawdzają, tam nikt się nimi nie przejmuje. A przecież tak niewiele trzeba, żeby pobyt w szpitalu nie był traumą na całe życie.
OdpowiedzUsuńTo straszne, że wciąż są w Polsce takie miejsca... Bardzo, bardzo mi przykro :-(
UsuńTak jak napisałaś - myślę, że lepiej przeczytać tę pozycję po porodzie. Po pierwsze aby się nie nastrajać, a po drugie myślę, że po porodzie wywołuje ona jeszcze większe emocje. Mnie Twój opis wzruszył. Wróciłam w chwilę do dnia, kiedy sama rodziłam. Nie czytałam tej książki jeszcze, ale z całą pewnością przeczytam. Zgłaszamy się również do rozdawajki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Was ciepło :)
hmmm.... moje życie zmieniło się o 180 stopni.... zainteresowania, pasje, które do tej pory wypełniały mi życie gdzieś poszły w odstawkę. Nie mówię że na zawsze, ale teraz wszystko się kręci w okół ciąży narodzin i oczywiście mojego syna. Nie skarżę się, nie tęsknie za tamtymi sprawami wręcz przeciwnie to właśnie mój syn jest moją pasją:-) Z chęcią czytam ciekawe publikacje w przerwach kiedy po prostu nie patrze na ten mój kochany cud:-) Pozdrawiam Jadwiga Kosowicz-Czerwińska iga_k3@wp.pl
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo mi miło przywitać Cię w naszym Hubisiowie!!! Serdecznie pozdrawiamy i Ciebie i Twój mały cud :-)
UsuńZamarzyłam o tej książce odkąd ją zobaczyłam u Hafiji na blogu;) Może dlatego, ze w swoim życiu spotkałam tak różne położne- od cudownych, wspaniałych, ciepłych z powołania, po zimne bezduszne, okropne osoby.....
OdpowiedzUsuńAsik :) My się już znamy, więc o sobie nic nie napiszę :) A bloga czytamy, czytamy :) Ja podziwiam śliczne zdjęcia ( masz świetną miotełkę, hihi). W przyszłym tygodniu wpraszam się na kawkę. Książkę odstąpimy innym.... bo już więcej tematyki niemowlęco - ciążowej nie planujemy :) Buziaczki
OdpowiedzUsuńSkoro taka okazja to może i ja coś napiszę, po raz pierwszy :-) Na imię mam Marta i mam niespełna 20 lat. Nie jestem jeszcze ani dzieciata ani mężata, jednak zakochałam się w Pani blogu i Hubisiu od pierwszego wejrzenia :-) Na początku wchodziłam sporadycznie, kiedy akurat na mojej facebookowej tablicy zauważyłam Pani post, aż któregoś dnia, pomiędzy pilnymi studenckimi przygotowaniami do sesji, przysiadłam tutaj i zaczęłam namiętnie czytać bloga od samego początku. 2-3 dni zajęło mi zapoznanie się z bardzo ciekawą lekturą. Uwielbiam Pani styl pisania i to, że czyta się to naprawdę miło i przyjemnie, nie mogłam się oderwać, mimo iż sterta podręczników czekała :-) A ileż emocji przysporzyła mi ta podróż, ile łez wzruszenia popłynęło po policzkach, ile uśmiechów pojawiło się na widok zdjęć Hubiego :-) I mimo, że jeszcze ze mnie "szczeniak", od jakiegoś czasu czuję instynkt macierzyński. Często razem z chłopakiem rozmawiamy o tym, iż bylibyśmy już gotowi założyć rodzinę, jednak wiemy, że to zdecydowanie za wcześnie, tym bardziej, że nie mamy konkretnego wykształcenia, pracy ani mieszkania. Wielką radością są dla nas jednak bliźniaki, które "przytrafiły się" mojej cioci. Mogłabym o nich opowiadać godzinami, ale ten komentarz jest już i tak za długi :-) Jednak powiem, że Pani historia przypomina mi trochę historię maluszków. Ciocia jest bardzo ciepłą i życzliwą osobą (zupełnie jak Pani!), za mąż wyszła prawie 9 lat temu i od tamtego momentu starała się z mężem o dziecko, jednak mieli bardzo dużo trudności, a wieść o tym, że po 7 latach wreszcie się udało była wielka radością dla całej rodziny. A kiedy okazało się, że będzie to podwójne szczęście..hohoho, to dopiero było świętowanie :-) teraz "maleństwa" mają po 20 miesięcy i są cudownymi dzieciaczkami :-)
OdpowiedzUsuńRozpisałam się, a właściwie chciałam się tylko krótko przedstawić (cała ja :-)). Zwykle nie komentuję postów, jednak od czasu do czasu lubię pozostawić jakąś dłuższą wiadomość na blogu, który czytuję. Zapewnić mogę, że będę tutaj wchodzić kiedy tylko znajdę minutkę czy dwie, bo to dla mnie czysta przyjemność :-)
A co do losowania..chętnie spróbuję swojego szczęścia! Książka na pewno zawędrowałaby do wszystkich znajomych młodych mam (tych z długoletnim stażem pewnie też :-)) oraz kobietek planujących rodzicielstwo (a mam ich kilka w swoim otoczeniu) :-)
Serdecznie pozdrawiam i ściskam Hubisia! :-)
Marta S.
oopsie24@gmail.com
Nawet nie wiesz, ile radości sprawiłaś mi Marto tym komentarzem :-). Dziękuję Ci za to i bardzo się cieszę, że postanowiłaś się z nami przywitać :-)!!! Ściskamy gorąco
UsuńWydaje mi się że w niektórych miejscach do dzisiaj kobiety rodzą tak jak 20 lat temu. Mój pierwszy poród był koszmarem i to nie tylko ze względu na długi poród i straszliwy ból ale głównie ze względu na położną która była już położną w latach 80 i jest stosunek do rodzącej nie zmienił się od lat. Drugi choć był równie bolesny to dzięki położnej poszło szybko i sprawnie. Dziękuje jej do dzisiaj za to. Ciekawa jestem jak pójdzie trzeci a naj bardziej na jaką położną trafię. Bardzo wiele zależy od położnej nie tylko jeśli chodzi o fizyczną pomoc ale i tą psychiczną. Bardzo chętnie bym przeczytała książkę.
OdpowiedzUsuńJa bardzo chętnie :)
OdpowiedzUsuńKiedy byłam ostatni raz u mojego lekarza przed porodem (a tych "ostatnich razów" miałam 5 ;)), położna w rejestracji, kiedy już, już wychodziłam powiedziała mi tak: nie ważne co się będzie dziać i jak będzie podczas porodu SŁUCHAJ swojej położnej, bo ona wie co się będzie dziać lepiej niż ty. Kiedy "moja" położna w szpitalu wiozła mnie na wózku na porodówkę, kiedy prosiła mnie, żebym rodziła na "2" parcia, a nie na jedno; kiedy zdziwiona, złapała moje dziecko "w locie", bo miało się urodzić za 2 godziny, a nie w tej chwili i wszyscy byli zdziwieni nie wyłączając lekarzy... i za jeszcze parę takich chwil i każde "kiedy", które wydarzyło się w ciągu tej nocy - dziękuję tej kobiecie, że była ze mną, moim mężem i moim dzieckiem.
P.S.
Ilekroć czytam na Twoim blogu o Hubisiu, a czytam posty wstecz to zdaję sobie sprawę z tego, że powinnam napisać u siebie to wszystko co pamiętam. Żeby było i żeby pamiętać.
Kupiłam sobie, przeczytalami bardzo mi się podoba:) teraz poszła w świat - pozyczona dodwiedzi kilka moich kolezanek^^życzę powodzenia dziewczynom!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że chciałabym dostać tą książkę... i to bardzo :) Jestem mamą Zuzi, Kubusia i Aniołka...trzy ciąże...trzy doświadczenia ze szpitalami, trzy wspaniałe położne... Pewnie nigdy żadna z nich nie napisze książki...a szkoda :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam emka93@op.pl
To prawda, jest tyle ciekawych historii do opowiedzenia... Serdecznie pozdrawiamy Was z Hubisiowa!!!
UsuńTo ja również się zgłaszam :) Zaintrygowałaś mnie opisem porodu w latach 80 :(
OdpowiedzUsuńChętnie bym poczytała :) Mój poród, pomimo, że wywoływany zaliczam do udanych i położna, która mi towarzyszyła spisała się na medal.
OdpowiedzUsuńA u mnie dziś o basenie. Jakby co :)
Słyszałam o niej wiele, ale ze zwględu na moją sutuację po porodzie nie jestem jeszcze gotowa na jej przeczytanie. Chętnie jednak wezmę udział w losowaniu bo mam nadzieję niebawem odważę się zajrzeć do tej książki. Ściskam
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałam się przywitać, bo choć od dłuższego czasu podczytuje Hubisiowe perypetie, to jeszcze nigdy nie zostawiłam tu po sobie śladu :)
OdpowiedzUsuńJa również z chęcią przeczytam te książkę, bo temat opieki nad kobieta w ciąży, w trakcie i po porodzie a także nad noworodkiem jakoś wrócił do mnie ostatnio (8 miesięcy temu urodziłam synka) i ciągle krąży mi po głowie. Dużo rozmawiąlam o tym jak to było kiedyś z moja mama, teściowa i babcia mojego męża. Rezultatem tych rozmów plus moich wspominek szpitalnych jest olbrzymie pragnienie, żeby - o ile będzie to możliwe - koleje dziecko urodzić w domu z położna właśnie. A właściwie to z Położna, taka przez duże P. Z kobieta, dla której prowadzenie rodzącej przez jeden z najważniejszych momentów jej życia jest pasja oraz radością.dla której rodząca i jej dziecko to osoby z cała gama różnych uczuć i potrzeb a nie tylko pacjenci w karcie szpitalnej... Wprawdzię półożna "z ktora rodzilam" w szpitalu synka była naprawdę ok i na sali poporodowej również "wydreptalam" sobie dużo pomócy i wsparcia od dyżurujących położnych, to jednak mam wrażenie ze w warunkach szpitalnych trudno jest o takie prawdziwe osobowe podejsce do człowieka. Dlatego kiedy myśle o Położnej, myślę o kobiecię ktora przygotowywała nas do porodu w szkole rodzenia a potem pomagała w baaardzo trudnych początkach karmienia piersią. W piątek wyslalam właśnie do Doroty zdjęcie naszej trójki z podziękowaniami za wszelka pomoc i wsparcie. Napisałam jej tez, jak bardzo doceniam jej prace. Myślę, ze położne wiedząc, jak my mamy doceniamy ich pomoc, jak ważna jest ona dla nas, one również sobie to lepiej uzmyslowia. I z jeszcze większym zaangażowaniem będą się nami opiekować. Wówczas możę każda kobietą będzie miała to szczęście trafić pod skrzydła Położnej, dla której narodziny to prawdziwy cud a nie tylko kołejny dyżur w pracy.
No, to się rozpisalam :)
Pozdrawiam, Gosia Szkwarek, crooked1@wp.pl
Ps. Przepraszam za błędy i niegramatyczna pisownię, ale pisze z komórki, ktora ma słownik do bani :)
Masz piękne marzenie Gosiu, trzymam mocno kciuki za to, by się udało :-). I dziękuję Ci serdecznie, że się rozpisałaś :-)! Nawet nie wiesz, jaka to radość, czytać takie komentarze!
UsuńPoczułam się wywołana do tablicy. Jestem fanką Twojego bloga :) Zachwyca mnie nie tylko treść, ale i piękna forma: lekkie pióro, dowcipny język oraz cudne fortografie. Treść jest mi tak bliska, gdyż i ja jestem mamą cudownego synka, wprawdzie młodszego od Hubisia, bo półrocznego. Twoje posty tchną pozytywną energią, zachwytem nad cudem macierzyństwa, a przy tym są bardzo naturalne, niewymuszone. Wiele razy miałam ochotę zapytać, czym Ty robisz takie wspaniałe zdjęcia Hubisia. Nie odważyłam się aż do tej chwili. Czy masz jakiś specjalny obiektyw? A może jesteś wyuczoną fotografką, nieamatorką?
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o książkę, bardzo chętnie ją przeczytam. U mnie polskie książki zawsze są w cenie, bo obserwuję Twój blog zza oceanu. Z zaciekawieniem czytam opowieści dziewczyn o porodach w Polsce, spotkałam zarówno pozytywne jaki i negatywne opinie. Ja rodziłam w Kanadzie, byłam usatysfakcjonowana opieką w szpitalu. Cud narodzin zachwyca mnie niezmiennie. Siedząc z synkiem w domu, oglądam często program dokumentalny o porodach "Baby story" i wylewam łzy wzruszenia nad każdym nowonarodzonym :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Twoją wirtualną obecność w moim życiu. Agata Kasztelan, agata.kasztelan@gmail.com
Cześć Agata! Dziękuję Ci za te wszystkie przemiłe słowa! Bardzo, bardzo, bardzo :-). Naprawdę ogromnie mi miło, że nas czytasz i to jeszcze zza dalekiej wody :-). Co do Twojego pytania, nie jestem zawodową fotografką, nie jestem nawet po żadnym kursie :-). Zdjęcia robię naszym domowym aparatem - NIKON D5000, do tego mamy obiektyw 18-105 mm. Nie znam się na ustawieniach manualnych, więc strzelam fotki albo na automacie, albo na programie do fotografowania żywności (bo mi się na nim Hubi najbardziej podoba :-)). Ale kocham to i bardzo chciałabym przejść jakiś kurs, bo wiem, że mam oko do łapania odpowiednich kadrów :-). Niedługo mam urodziny, może uda mi się małżonka naciągnąć :-).
UsuńOgromne buziaki Wam przesyłam i trzymam kciuki za Hubisiową losującą rączkę :-)!
O tej książce dowiedziałam sie całkiem niedawno... Również chętnie po nia siegne i mimo wszystko przeniose sie w "tamte czasy"... nie tylko dlatego, że nie moge doczekac sie aż sama zostanę mama, ale dlatego, że mam okazję towarzyszyc rodzicom podczas narodzin ich dzieci... Jest to niesamowita chwila, wprost nie do opisania, bo chyba żadne słowa nie są wstanie tak naprawdę wyrazić tego, co w tej chwili sie czuje... :) Płacz nowonarodzonego dziecka to miód na nasze serce :) Wiem jak jest teraz, chetnie dowiem sie, jak było dawniej :)
OdpowiedzUsuńChętnie także wezmę udział w losowaniu... a może akurat sie uda? Fajnie byłoby wypełnić domową półkę z książkami, takim egzemplarzem :)
vide.cul.fide@o2.pl
Chętnie bym przeczytała tą książkę, będzie nam razem z Kubą miło jak zaglądniesz do nas :) Hubisiowo podczytujemy od niedawna, ale jak tutaj trafiłam to cały wieczór spędziłam na czytaniu wcześniejszych notek :) Bardzo miło się Was czyta :)
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło, dziękujemy!!!
Usuńnie czytałam Położnej, ale czytałam ochy i achy na temat tej książki na wielu blogach. Czy chciałabym przeczytać - jasne, że tak - nie dlatego aby uświadomić sobie, że cud jaki spotkał Nas 30.03 jest cudem i że miałam szczęście trafić na wspaniałą położną, która mówiła do mnie dzieciaku :) ale dlatego, żeby przekonać się, że można rodzić po ludzku, że można podejść do rodzocej po ludzku - nie wiem dlaczego ale w ostatnim czasie często słuszę, że poród to koszmar, że młoda Mama chce o tym jak najszybciej zapomnieć - i nie dlatego, że bolało, że był strach - tylko dlatego że była potraktowana nie tak jak być powinna.
OdpowiedzUsuńA coś o mnie :) minęły prawie cztery lata odkąd mój prywatny cud się wydarzył - pamiętam ten strach i ból kiedy dowiedziałam się że Mała przestała oddychać, pamiętam ten strach gdy wychodziłam ze szpitala z informacją, że takim dzieciom może przydarzyć się wszystko i pamiętam każdy dzień z tych czterech lat, kiedy "takie dziecko" udowadniało całemu światu, że można pokazać wszystkim środkowy palec bo ma się inny plan na siebie, na życie :)
Ja z "ochami" i "achami" nie będę się wygłupiać, bo jednak zdarzało mi się czytać lepszą lekturę, ale na pewno ta książka ma coś w sobie :-). Co do Julki - to mała fighterka :-). Po mamie :-)! Buziaki
Usuńkurde oczywiście spóźniłam się na rozdawajke... jakie to oczywiste:D pożyczcie mi dziewczyny tą książkę :D
OdpowiedzUsuń