W ubiegły poniedziałek wróciłam do pracy. Na pełen etat, na
pełne obroty. Pięć kaw, adrenalina, pośpiech i wysokie obcasy. W szafie na nowo
wiszą żakiety i biurowe sukienki. Życie płynie z kalendarzem w ręku i jeszcze
bardziej wypchaną torebką. Obiady na dwa dni, budzik dzwoniący o 5.30 i
wieczorne szykowanie ubrań na następny dzień. Korki i nerwowe zerkanie na
zegarek. Czy zdążę? Do pracy ze żłobka... Do żłobka z pracy... Powrócił stary
nawyk notowania każdego drobiazgu, bo w ferworze dnia może przecież z głowy
wylecieć. A lepiej skarbówki nie przegapić. Wszędzie żółte karteczki. Przypomnienia
w telefonie. Doba krótsza o dziewięć godzin, ale paradoksalnie dzień zdecydowanie
dłuższy.
Mama wróciła do pracy.
Bałam się bardzo tego powrotu. Bałam się rozstania z
synkiem, tęsknoty, niepokoju, zerkania na telefon, czy przypadkiem nie dzwonią
ze żłobka, tego że Hubiś się ode mnie oddali. Bałam się, że widząc mnie w
drzwiach żłobkowej sali, nie wpadnie mi z radością w ramiona, tylko odwróci się
i dalej będzie się bawił... Bo więcej czasu spędza z „ciociami” niż z mamą. W
gardle ściskało na myśl, że już nigdy nie będę miała tyle wolnego czasu tylko i
wyłącznie dla mojego dziecka. Że kończy się pewna era. Bezpowrotnie. Że
wszystko się zmieni...
![]() |
Źródło |
Bałam się też, czy sobie poradzę po ponad półtorarocznej przerwie. Tyle przepisów się zmieniło, tyle miałam do nadrobienia. A czasu na naukę praktycznie wcale. Nie wiedziałam jak ogarnę dziecko, męża, dom, pracę, znajomych, blogowanie. Jak w tym wszystkim znajdę jeszcze czas dla siebie? By książkę przeczytać, odcinek „House of cards” obejrzeć i do siostry zadzwonić...
Nie chciałam wracać. Przecież praca to tylko praca, a dziecko
to... cały świat. Nigdy już nie będzie takie małe, te chwile nigdy nie wrócą.
Chciałam zostać w bezpiecznym domu, z nim, ale pogodziłam się z myślą, że wracam.
Mniejsza o powody. Każda wracająca do pracy mama ma swoje powody i wybiera to,
co dla rodziny jest najlepsze. Dla całej rodziny.
Wróciłam do pracy. I jest dobrze. Wczoraj Hubiś po raz pierwszy
z uśmiechem pożegnał mnie w żłobku, robiąc „papa”, które osłodziło mi cały
dzień. On już wie, zrozumiał. Że nie porzucam, że zawsze wrócę. Gdy przyjeżdżam
po niego popołudniu, biegnie do mnie przez całą salę, a ja przełykam łzy
wzruszenia. I zabawki pokazuje i buziaka na pożegnanie od cioci wymusza.
Uśmiechnięty jest, wierzę, że również szczęśliwy.
W biurze natomiast jakby czas się zatrzymał. Jakby nie minęły prawie
dwa lata. Potrzebowałam dwóch dni, by na nowo złapać rytm. Kolejnych dwóch, by
przypomnieć sobie szczegóły. W którym segregatorze wpięty jest konkretny
dokument, gdzie szukać zszywek i jaki jest numer wewnętrzny do informatyków... Na
korytarzu mijam te same twarze, piję kawę z tego samego kubka, a w sklepiku na
parterze kupuję tę samą co zawsze bułkę ze słonecznikiem i rodzynkami. Nawet
mój stary krem do rąk odnalazł się w jednej z szuflad. Wróciłam do pracy, od
razu na głęboką wodę i nie utonęłam. Jest dobrze.
Macierzyństwo zmieniło moje podejście do służbowych
obowiązków. Wciąż mi zależy, chcę być dobra w tym, co robię, chcę się uczyć i
rozwijać, ale o 15.30 definitywnie zamykam za sobą drzwi i nawet przez sekundę
nie myślę o pracy. Żadnych nadgodzin, żadnych sprawozdań zabieranych do
domu. Od 15.31 jest czas dla rodziny. Dla mojego Hubisiowa.
Wciąż uczę się też sprawnej organizacji bieżących domowych
spraw. Z dnia na dzień idzie coraz lepiej, aczkolwiek wiele rzeczy musiałam po
prostu odpuścić. Już nie odkurzam codziennie, wolę w tym czasie ułożyć z
Hubisiem klocki. Już nie biegam codziennie po zakupy spożywcze, dwa razy w
tygodniu musi wystarczyć. Mnóstwo rzeczy odkładam na weekend, żongluję
terminami, spotkaniami, staram się o niczym nie zapomnieć. Nie zawsze wychodzi,
ale praktyka czyni mistrza.
Wróciłam do pracy. I jest dobrze :-).
Pozdrawiam ciepło,
Hubisiowa mama
Nawet nie wiesz jak mnie ucieszył ten wpis! Tak dobrze jest przeczytać, że wszystko u Was w porządku. Buziaki!
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu!!! I pozdrawiam ciepło
UsuńWracam do pracy w czerwcu i nie wiem jak to bedzie. O malucha sie nie martwie bo wiem ze bedzie mal dobra opieke. Gorzej z praca. Czy tam sobie poradze?
OdpowiedzUsuńCiesze sie bardza ze Wam sie to udaje. Pogodzic wszystko. Hubis to cudowne dziecko.
Oczywiście, że sobie poradzisz :-). Jestem tego pewna!
Usuńbardzo się cieszę, że jest dobrze! dzielna kobieta jesteś. ściskam :*
OdpowiedzUsuńWcale taka dzielna nie jestem, ale dziękuję Ci kochana!!!
UsuńDzielna kobietka! :***
OdpowiedzUsuńŚciskam kochani!
Dziękuję!!!! I również ściskam!
UsuńSzybko poszło. Ja często mam problem z asymilacją w nowej sytuacji.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci się szczerze, że sama byłam zaskoczona tym, jak gładko się zaadaptowałam :-). Grunt, by się nie zamartwiać... Pozdrawiam ciepło!
UsuńFajnie że sobie radzicie. Z czasem organizacja będzie coraz lepsza,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :-). Buziaki wielkie!
UsuńAsiu...ale kiedy?Jak??To już???Powodzenia w pogodzeniu wszystkiego:))))
OdpowiedzUsuńJuż, już, szybko minęło, prawda :-)? Jako matka I kwartału, wykorzystałam roczny urlop rodzicielski, a potem cały zaległy urlop z 2012 i 2013 roku. I jeszcze troszkę wypoczynkowego z 2014 r. Dłużej się przeciągnąć nie dało :-). Dziękuję Ci kochana za ciepłe życzenia i pozdrawiam!
UsuńJa wracam na koniec maja, ale na pół etatu. Mam podobne obawy, a najbardziej, że Kajeczka o mnie tak troszkę zapomni...
OdpowiedzUsuńNie zapomni... ja wróciłam na cały etat, więc miałam podobne obawy, ale dziecko nie zapomina, ani się nie odzwyczaja. Mama to mama :-). Pozdrawiam!
UsuńTrzymam nadal kciuki za Ciebie. Cieszę się, ze wszystko pieknie się poukładało. Wiesz dlaczego Asiu? Bo to wszystko dzięki Twojemu OPTYMIZMOWI. Mimo zdenerwowania, strachu, wiedziałaś , zę MUSI być dobrze. I jest. Sciskam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńPs. U mnie też się prawdopodobnie ułoży. Nawet lepiej niż się spodziewałam. Pozdrawiam ciepło.
To super, bo czytałam, jakie dylematy masz ostatnio :-). Trzymam mocno kciuki, by wszystko było jak najlepiej! Buziaki
UsuńMatko, ja sobie nie dam rady. Nie dam rady!
OdpowiedzUsuńChyba potrzebuję psychoanalityka w Twojej osobie. Nie umiem sobie tego żłobka i pracy wyobrazić i ze szczerym podziwem patrzę na Ciebie Asiu! Jesteś doskonała i tak trzymaj!
Oczywiście, że sobie dasz radę. Kto, jak nie Ty :-)???? To jak z wejściem do morza. Najgorzej się zamoczyć, a potem już pływa się z przyjemnością :-). Poukładacie sobie wszystko i będzie dobrze! Obiecuję Ci!
UsuńWzruszylam sie tym wpisem, mam te same obawy, ktore nie daja mi spokoju. I to Twoje zdanie, ze Hubiś biegnie Ci na spotkanie przez pol sali- jejku jak ja się boję rozstania z dzieckiem, a wrocic do pracy muszę :/
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, sama przez to przechodziłam... ale będzie dobrze, zobaczysz. My, mamy jesteśmy silne babki :-)!
UsuńDobrze, że synek ułatwił to zadanie. A może czasem jest dobrze dla całej rodziny jak mama pracuje i nie chodzi mi o budżet domowy :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJest coś w tym, co piszesz :-)))
UsuńMy mamy radzimy sobie w trudnych sytuacja bardzo dobrze, a powrót do pracy do trudna sytuacja.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Odkąd jestem mamą, dużo lepiej radzę sobie w trudnych sytuacjach :-).
UsuńCieszę się, że tak optymistyczny wpis pojawił się na blogu. Wiem jakie zamieszanie macie w pracy ale grunt, że 15:30 jest tym momentem odcięcia. Równowaga najważniejsza.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Pozdrawiam ciepło i Ciebie i Kacperka
UsuńGratuluję! Mnie to pewnie czeka za jakieś 1,5 roku dopiero, ale już na samą myśl przewraca mi się w brzuchu!
OdpowiedzUsuńMikołaj to super facet, na pewno pomoże mamie w powrocie :-). Póki co, korzystajcie z każdego dnia na maksa :-). Buziaki wielkie
UsuńNie obawiaj się o malucha :) Nie jesteś złą mamą, bo dziecko w przedszkolu! Moja mama sama mnie wychowywała. PRaca, dom-DZIECKO!
OdpowiedzUsuńSpędziłam wiele czasu, godzin w żłobku, przedszkolu... ale mam masę wspomnień z moją mamą :) Gdy odbierała mnie-to nasz czas :) i było cudownie :D Placówki szkolne też były świetne. Zabawy, znajomości, choroby przebyte ;)
Powodzenia i obyś szybko nauczyła się nowego rozkładu i nie przestraszyła się tego nowego chaosu :) ;)
Dziękuję Natalia!!! Bardzo, bardzo, bardzo :-)!
UsuńPięknie, aż miło się czyta o powrocie do pracy:))) Ja pamiętam mój pierwszy powrót i było bardzo podobnie jak u Ciebie jeśli chodzi o ponowne wdrożenie, jednak obydwoje to źle znosiliśmy psychicznie. Teraz jestem w domu z Nelą i do pracy pójdę jak młoda powędruje do przedszkola:)
OdpowiedzUsuńI tak jest najlepiej, ja też o tym marzyłam. Ale życie i kredyt dopadły :-). Pozdrawiam ciepło całą Wasza rodzinkę!
UsuńGrunt, że jest pozytywnie! Wytrwałości! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńJa sobie tego nie wyobrażam. Właśnie popłakałam się na Twoim wpisie;) Ale ja mogę moją pracę wykonywać w domu więc mam inną sytuację;)
OdpowiedzUsuńOch, jak Ci zazdroszczę takiego zawodu!!!!
UsuńWiedziałam, że nie utoniesz - nie Ty kochana. Cieszę się, że u Ciebie podobnie jak u mnie jakoś tak lekko to przyszło wszystko:) Buziaki
OdpowiedzUsuńBuziaki Olu! I dziękuję!
UsuńWiedziałam, że dacie rade :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!!!!
UsuńŁabędziu Ty piękny!
OdpowiedzUsuńŁzy ciepłe popłynęły mi po policzkach... Asieńko jesteś najczystszą kroplą deszczu, jaką kiedykolwiek widziałam/czytałam w życiu. Nie musisz chcieć być dobra w czymś. Cokolwiek trzymasz w rękach świeci się jaśniej.
Jesteś niesamowita! Nie wiem czemu, jak myślę o Tobie to czuję smak powietrza z Waszych wakacji. Może kiedyś uda mi się Ciebie spotkać i przejrzeć się w Twoich iskrzących oczach :*
Życzę Ci powodzenia i szczęścia i spełnienia! :*
Ulu, ja sobie będę Twoje komentarze drukować i czytać w te dni, w które jest mi z jakiegoś powodu ciężko na duchu :-))))). Dziękuję Ci za tak piękne słowa. Zawstydzasz mnie :-).
Usuńsuper Asiu, kurde Ty jesteś tak niesamowicie pozytywna, że nawet wpis o powrocie do pracy kipi dobrą energią. To chyba to Twoje nastawienie sprawia, że wszystko Ci się dobrze układa. Hubiś czuje że mama jest spokojna, że wszystko jest dobrze, więc on też jest spokojny i szczęśliwy. Ja mam jeszcze dokładnie rok do mojego powrotu, już obawiam się jak to będzie, ale Twój wpis daje mi dużo nadziei. Da się! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że się da :-)!!! Zobaczysz, będzie dobrze :-). Buziaki dla Waszej czwórki!
Usuńzazdroszcze że masz to za sobą...mnie to czeka w lipcu i mam takie same obawy..nie wiem jak sobie poradze bez JAśka..dobrze przeczytać że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji i że nie taki diabel straszny...
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten mega pozytywny wpis. Wracam do pracy na początku czerwca a mój Krzysio pójdzie do żłobka, Mąż zmienia pracę i więcej go w domu nie będzie, niż będzie, więc ogarnianie codzienności będzie spoczywać przede wszystkim na mnie - wiele zmian. Kiedy myślę o tym nowym etapie w moim życiu, to czuję lekką obawę, strach, ale także lekkie motylki-adrenalinki w okolicach brzucha. Będzie dobrze prawda? :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak :-)!!!
UsuńI mnie to czeka, ale jak się czyta takie wpisy to jakoś tak raźniej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Będzie dobrze :-)! Pozdrawiam ciepło
Usuń