Aspirator do nosa podłączany do odkurzacza. Jeszcze niedawno
przebiegały mnie dreszcze na sam zlepek tych słów. W głowie mi się nie
mieściło, jak można własne dziecko do odkurzacza podłączyć?! Jaki chory umysł
spłodził takie narzędzie tortur? Czy jakikolwiek trzeźwy (!) dorosły wsadziłby
sobie rurę od odkurzacza do nosa, nawet w przypadku gili po pas? Szczerze
wątpię.
Gdy pediatra doradzała mi to rozwiązanie, nawet nie chciałam
słuchać. Gdy dostawałam oferty współpracy, odmawiałam. Nie chciałam nawet
oglądać tego ustrojstwa. Notorycznie miałam infekcje gardła po odciąganiu
Hubisiowych gili fridą, ale i to mnie nie przekonywało.
Gdy w lutym byłam w Warszawie na konferencji Medeli, pośród
licznych wspaniałych prezentów (jeszcze raz dziękuję!) dostałam również
aspirator do nosa Abakus Baby. Podłączany do odkurzacza właśnie. Spojrzałam,
uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam do szafki na wieczne nieużycie.
Hubi
poszedł do żłobka, gil stał się stałym bywalcem Hubisiowa, a aspirator dalej
leżał w swoim dziewiczym stanie. Pierwsze zapalenie gardła z katarem – nie tknęłam.
Zapalenie zatok – nie tknęłam. Dalej bawiłam się z fridą, ganiałam się z Hubim
po całym domu, by mu ją zapakować do nosa, wymieniałam dziesiątki gąbeczek i
łapałam infekcje gardła.
Gdy w środę przed majówką pediatra stwierdził kolejne
zapalenie gardła, a ja wyleczyłam się właśnie z trwającego dwa miesiące
męczącego kaszlu, stwierdziłam, no dobra, raz kozie śmierć, spróbujemy.
Otworzyłam pudełeczko, obejrzałam ustrojstwo i dałam Hubisiowi do zabawy. Razem
wkładaliśmy go do odkurzacza i wyjmowaliśmy. Hubi włączał odkurzacz i wyłączał,
mnóstwo śmiechu przy tym było.
I gdy w końcu zapakowałam mu do nosa aspirator, upewniwszy
się wcześniej, że odkurzacz ustawiony jest na najmniejszą z możliwych mocy
ssania, w moim życiu nastąpił przełom :-). Tak wiem, pukacie się zapewne teraz
w czoło, ale naprawdę zrozumiałam, jak głupia byłam w tym swoim oślim uporze. Szesnaście
miesięcy zajęło mi zrozumienie, jak bardzo się myliłam.
To było takie proste... Hubi się śmiał, a smarki lądowały w
pojemniczku w ilościach, których w życiu sama bym mu nie wyciągnęła. Mózgu mu
nie wyssało, traumy żadnej nie doznał (przynajmniej nic do tej pory nie widać),
przed odkurzaczem nie ucieka z dzikim wrzaskiem, gąbek nie trzeba kupować,
wystarczy wszystko umyć i wyparzyć. Szybko, czysto, higienicznie...
Więc jeśli Wy też się wahacie, czy warto spróbować, powiem
Wam jedno – warto!!!! Polecam z całego Hubisiowego serducha!
Acha, i na koniec, żeby nie było żadnych wątpliwości, dodam
jeszcze, że nie był to post sponsorowany :-).
Pozdrawiam serdecznie,
Hubisiowa mama
Wiedziałam po tytule posta że będzie o aspiratorze :DDDD My jeszcze się żadnego nie dorobiliśmy, ale ten ustno-odsysający mnie odrzuca (bo ja ogólnie jestem obrzydliwa:) więc jeśli na jakiś się zdecyduję to właśnie taki odkurzawczowy... W końcu znajdziemy zastosowanie dla odkurzacza, który leży odłogiem od kiedy pozbyliśmy się dywanów :D Pozdrowionka dla Hubisia! x
OdpowiedzUsuńDziękujemy i również pozdrawiamy!
UsuńCzytałam, słyszałam, ale jakoś nigdy nie wpadł mi w ręce. Może to dlatego, że Gabi miał ze dwa razy dopiero katar i frida pomogła. Ale słyszałam właśnie pozytywne opinie wśród znajomych co do tego odsysania z odkurzaczem. Jak widać i Ty się przekonałaś. Nie było tak strasznie :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, więcej strachu, niż rozsądku :-). Zazdroszczę niewielu gili i pozdrawiam serdecznie
UsuńUf, już bałam się na początku, że mimo wszystko nie zmieniłaś zdania... :)
OdpowiedzUsuńJa już kiedyś prawie się złamałam, po poście o katarku właśnie na Twoim blogu, ale katar zniknął i decyzja znowu odwlekła się w czasie :-). Pozdrawiam ciepło
UsuńMiałam tak samo - nie mogłam z mężem sobie wyobrazić tego odkurzaczowego ustrojstwa. Długo używaliśmy Fridy, przy czym ja nie miałam siły "wdechu" i zawsze robił to M. Dopóki nie pokojarzyliśmy, że to zawsze on łapie od Ewki infekcje... Od niedawna próbujemy tańczyć z odkurzaczem ;)
OdpowiedzUsuńU nas było dokładnie tak samo, z tym =, że to ja byłam z reguły "siłą ssącą" :-)
UsuńKupiłam "Katarek Plus", ale jeszcze nie odważyłam się użyć, bo syn nie przepada za odkurzaczem. Ale będę próbować, bo syn ma wiecznie zapchany nos.
OdpowiedzUsuńSpróbuj Justynko dać mu odkurzacz i aspirator do zabawy. Nasz Hubi bał się odkurzacza, dopóki parę miesięcy temu nie pokazaliśmy mu, jaki jest "fajny" :-).
UsuńMy też już jakis czas temu się do tego przekonaliśmy. Choć Miłosz tego nie lubi, ale spróbowałam na sobie i swoim nosie i to naprawdę fajne uczucie jest. Także mózgu nie wysysa :-))
OdpowiedzUsuńJa też spróbowałam na sobie, ale przyznać się muszę z ręka na sercu, że pierwszy był Hubiś :-). Pozdrawiam Kasiu!
UsuńMyślę, że moja reakcja na ten produkt byłaby taka sama - do chwili obecnej nie wyobrażam sobie jak miałoby to wyglądać :) U nas frida króluje chociaż od jakiegoś czasu walka przy tym niemiłosierna.
OdpowiedzUsuńKarola, jak u nas przejdą gile, mogę Ci pożyczy "na testowanie" na Kacperku :-). Może akurat nie będzie mocno protestował :-)?
UsuńUżywam od października i jestem szalenie zadowolona. Miłek, jak widzi aspirator z dzikim płaczem kładzie się na podłodze na dywanie i nieruchomo czeka na początek i koniec zabiegu, Jak już wyłączam odkurzacz wstaje na równe nogi z uśmiechem i dumny pokazuje wszystkim "feee" i zanosi gile do mycia :) Frida to dopiero niewypał i te paskudne gąbeczki :)
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać.
Buziaki uparciuchu :*
My również przesyłamy Wam wielkie buziaki!
UsuńU nas katar pojawia się coraz częściej:( a Xavier nie znosi czyszczenia noska. U nas jest to czysta walka. A odkurzacz uwielbia. Hmmm trzeba pomyśleć....
OdpowiedzUsuńU nas sprawdził się super :-)
UsuńKiedy 4 lata temu zaczęłam używać Katarka - też taki aspirator wszyscy się dziwili ... stukali w głowę że krzywdę dziecku zrobię a tu proszę po 4 latach jaki hit ;-)
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
UsuńMy dzisiaj wypróbujemy "katarek" :) oby z tym było łatwiej.
OdpowiedzUsuńnajlepsze zdanie: "mozgu mu nie wypralo" ;) :) a my, odpukac, jeszcze kataru nie doswiadczylismy ale dzieki Tobie juz nie obawiam sie tego dziwactwa I wiem co wpisac na liste zakupow :) dzieki za ten post :) pozdrawiamy Was cieplo, Edyta z Nadusia :)
OdpowiedzUsuń"mozgu mu nie wyssalo" mialo byc ;)
UsuńPozdrawiam Was dziewczyny i zapewniam, że nie ma czego się bać :-)
UsuńDotąd byłam wierna Fridzie, ale chyba się skusze na ten katarek:)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam, ja na pewno do fridy już nie wrócę.
UsuńTak ja też miałam mnóstwo wątpliwości i na okrągło zapalenie mojego gardła...aż się w końcu skusiłam i tak już zostało :) niesamowite jest jakie ilości potrafi to wyssać :) Należy jedynie pamiętać i jest to nawet napisane w ulotce (Katarku) żeby nawilżać śluzówki nosa ponieważ Katarek bardzo je wysusza :-/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! Emila z Zuzią i Kubusiem :)
Masz rację z tym nawilżaniem, powinnam była to dopisać. My robimy to solą morską.
Usuńja najpierw wypróbowałąm na sobie a potem męczyłam Młodego. a teraz już sam przybiega:) ale najlepsze są miny znajomych jak czasem musimy go odessać:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę zdrowia!
Hihihihih, my jeszcze przy gościach nie mieliśmy okazji odsysać, ale podejrzewam, że byłaby podobna reakcja :-)
UsuńKatarek jest the best! Żałuję, że od początku go nie miałam!
OdpowiedzUsuńJa też :-)
UsuńA my nie używaliśmy i nie używamy ani fridy ani innych odsysaczy. Trochę to zasługa tego, że Oleńka jest bardzo zdrowa i zdarzają jej się tylko drobne katarki, które zwalczamy zwykłą solą fizjologiczną.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Hubi i gile to teraz jedno :-)
Usuń