Kocham książki.
Są w moim życiu od zawsze. Większość ciąży spędziłam czytając. Byłam wtedy
święcie przekonana, że narodziny Hubisia niewiele w tej kwestii zmienią. Bo
przecież można czytać na ławce w parku, gdy maluszek słodko śpi na świeżym powietrzu...
Bo coś trzeba robić z rękoma, gdy młody będzie leżał przy cycu... bo nie będę
musiała na razie chodzić do pracy...
Gdy Hubiś przyszedł na świat, szybko okazało się
jednak, jak płonne to były nadzieje. Każdy przystanek podczas spaceru powodował
natychmiastową pobudkę i krzyk w niebogłosy. I nie pomagało bujanie wózka nogą,
musiało zmieniać się niebo :-). Przy karmieniu było mi bardzo niewygodnie,
wolałam obejrzeć film, a w trakcie Hubisiowych drzemek albo usypiałam zmęczona
razem z nim, albo miałam do zrobienia milion innych rzeczy. Niestety audiobooki
zupełnie się w moim przypadku nie sprawdziły i chociaż próbowałam kilkukrotnie,
do tej pory jakoś nie mogę się do nich przekonać.
Do książek zaczęłam powolutku wracać jesienią, gdy
Hubiś skończył dziewięć miesięcy (pisałam o tym tutaj). Ale szczerze
powiedziawszy, nie szło mi za dobrze :-). Widząc książkę w moim ręku Hubiś
natychmiast próbował ją wyrwać, albo płakał zły, że zajmuję się czymś innym,
niż zabawa z nim. Wieczorami udawało mi się przeczytać co najwyżej kilka stron
i tak w kilka miesięcy przeczytałam zaledwie cztery książki.
Wszystko zmieniło się, gdy zostałam posiadaczką
telefonu z solidnym dużym wyświetlaczem i postanowiłam sprawdzić, jak czytałoby
mi się na nim ebooki. Bo chociaż czytnik posiadam, to właśnie telefon miałam
zawsze pod ręką. I to był strzał w dziesiątkę. Hubiś, przyzwyczajony, że
grzebię w telefonie, bawi się grzecznie, ja każdą wolną chwilę wykorzystuję na
przeczytanie kolejnych stron, a katalog przeczytanych książek powiększa się
błyskawicznie.
I chociaż kiedyś zapierałam się, że nigdy w życiu nie
zamienię tradycyjnej książki na bezduszne elektroniczne wydanie, to teraz
oficjalnie zwracam honor ebookom i potwierdzam, że jest to rewelacyjny
wynalazek dla mam w takiej sytuacji, jak ja.
Aktualnie, mam w swoich ebookowych zasobach kilka
nowości, o które chciałabym Was podpytać. Czytaliście? Polecacie? Warto na nie
poświęcić czas? Czy lepiej sobie od razu odpuścić? Doradźcie, please :-)!
1. Bridget Jones.
Szalejąc za facetem Helen Fielding;
2. Zaklinacz czasu
Mitch Albom;
3. Niebo istnieje
naprawdę Burpo Todd, Vincent Lynn;
4. Botanika duszy Elizabeth Gilbert;
5. Igły. Polskie
agentki, które zmieniły historię Marek Łuszczyna.
Będę Wam serdecznie wdzięczna za podpowiedź!
Hubisiowa mama
Mam drugą książkę, ale jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też głównie czytam e-booki. Łatwo dostępne i zawsze pod ręką :-)
OdpowiedzUsuńChociaż nie jestem mamą, to pragnę polecić książkę nr 3. Przeczytałam i zakochałam się w niej od razu! Jest przepiękna i chętnie wrócę do niej jeszcze kilka razy.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
Żadnej z tych książek nie czytałam, ale na majówce przeczytałam genialną książkę, którą będę niedługo polecać wszem i wobec ;)
OdpowiedzUsuńA jaka to była książka?
UsuńTo było 'Swoją drogą' Tomka Michniewicza. NIedługo będzie u mnie recenzja i konkurs, w którym będzie można wygrać egzemplarz z autografem autora :)
Usuńa ja uwielbiam zapach książek - ebook mi tego niestety nie zapewni :(
OdpowiedzUsuńJako alergik nie mogę czytać książek, które dłużej stoją na półce. Czytnik to genialne rozwiązanie również na wakacje - można ze sobą zabrać wiele książek również dla dzieci
UsuńCzytałam ebooka "Niebo istnieje naprawdę" . Byłam pod wrazęniem. Polecam. Mimo wiary czy nie wiary. Otwiera oczy i daje do myslenia. Choć czasem człowiek zastanawia się czy to faktycznie możliwe. Ale przeczytać należy.
OdpowiedzUsuńNiestety mam podobnie - książka w moich rękach przyciąga jak magnes mojego brzdąca, gdzie telefon nie robi na nim wrażenia - o ile przez niego nie rozmawiam ;)
OdpowiedzUsuńKurde, ja z tych co tylko i wyłącznie książki macane;-) Aktualnie czytam dziecko z bliska.
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę rzadziej a książkę w ręku ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio w kilka godzin przeczytałam "Niebo istnieje... Naprawdę!" i polecam ją z całego serca, każdemu ;)
Warto mieć ją na swojej półce... ;)
Polecam książki Pani M.Gutowskiej-Adamczyk "110 ulic" i "220 linii". Luźne, młodzieżowe książki. polecam też Katarzyna Berenika Miszczuk "Ja, diablica", "Ja, anielica", "Ja, potępiona". To takie "Karolcie" dla dorosłych. Proponowanych przez Panią książek niestety nie czytałam, ale co szkodzi przeczytać? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa zabieram się za "Zaklinacza czasu" :-) Ale z czytaniem tak jak u Ciebie różnie mi idzie. Do narodzin Leosia pochłaniałam książki. Teraz jest na to zdecydowanie mniej czasu, ale nie narzekam - ostatnio statystyki mi się poprawiają. Dzieci jakby starsze... i więcej rozumieją, nawet sporadycznie się sobą zajmą! Życzę Tobie i sobie nadrobienia zaległości :D
OdpowiedzUsuńBridget jest boska, choć nie wiem jak tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńJa z moim Kindlem się nie rozstawałam w ciąży, nie rozstaję i teraz. Do karmienia zestaw obowiązkowy: Kindle, telefon (do czytania blogów :)))) i butelka wody :D Po rozczarozującym 'Języku Niemowląt' w końcu czytam coś niporadnikowego ('Emmę' Jane Austin).
Ja z kolei zasadzam się na audiobuki na spacery, ale jeszcze żadnego nie zdobyłam. A czemu u Ciebie się nie sprawdziły?
Ściskam! z.-
Zaklinacz czasu. Zaczyna się tak niewinnie, spokojnie, a za chwilę wciąga, tak że zarywasz noc by skończyć. Po przeczytaniu zrozumiecie.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam