„Tygodnika Powszechnego” nie czytuję. Do tej pory miałam go
w dłoniach może trzy razy. I pewnie nie sięgnęłabym również po ostatni numer,
gdyby nie okładka, a na nim płaczący, sekundę wcześniej urodzony bobas. Mój
wzrok padł również na tematu numeru i pytanie: „Naturalny czy cesarka. Zostawmy
wybór matce”.
Zainteresowałam się, bo temat jest ważny i wciąż mi bliski.
Zaledwie kilkanaście miesięcy temu ja też zadawałam sobie to pytanie. I pewnie
jest wiele kobiet, które zastanawiają się nad tym nawet w tym momencie...
Nie ukrywam, że bałam się porodu. Bałam się ogromnie. Nieznanego
bólu, o którym gdzieś przeczytałam, że naukowcy porównują go do amputacji
kończyny bez znieczulenia. Bałam się o dziecko, bo lekarskie pomyłki miewają
tragiczne skutki. Ciarki przechodziły mi po plecach na myśl o tak dużej
ingerencji w moją intymność. Bałam się tego, w jaki sposób zostanę potraktowana
przez personel, czy nie obedrą mnie z godności, czy nie zostawią samej, czy nie
wykonają jakiś zabiegów bez mojej zgody i czy moja i tak duża wada wzroku nie
pogłębi się jeszcze bardziej.
Bałam się i bardzo poważnie zastanawiałam nad cesarką.
Wszystkie opowieści snute przez kuzynki, znajome i koleżanki
tylko mój lęk podsycały. W artykule autorstwa Agaty Kuli jest to świetnie
podsumowane: Dziś z pokolenia na
pokolenie kobiety przekazują sobie tylko lęk. I nie sposób się z tym nie
zgodzić. Historie, którymi mnie obdarzały, były praktycznie w 100% horrorami. Z
pozytywnymi opowieściami spotykałam się niezwykle rzadko. A szkoda...
Cesarka wydawała się łatwiejszym rozwiązaniem. Co roku w
Polsce właśnie w ten sposób przychodzi na świat ok. 30% dzieci, od kilkunastu
lat z roku na rok coraz więcej. Przez cesarskie cięcie swoje dzieci urodziło
wiele moich koleżanek, w tym kilka na własne życzenie, bez wskazania
medycznego. Nie powiem, żeby mnie nie namawiały do takiej decyzji. Nie
zaprzeczę też, że tego nie rozważałam.
Czytałam o wadach i zaletach każdego rozwiązania. O swoich
wątpliwościach powiedziałam też lekarzowi. Gorąco przekonywał mnie do porodu
naturalnego, wymieniając chyba wszystkie płynące z tego medyczne korzyści, zarówno dla dziecka, jak i mnie. Pamiętam, że po tej
wizycie prawie się zdecydowałam. Prawie, bo ostateczną decyzję postanowiłam
podjąć „później”.
Dni mijały, ja wciąż powtarzałam sobie, że pomyślę o tym
jutro, a potem, że pojutrze, że teraz nie będę się stresować... Nie umówiłam
się jednak na wizytę u psychologa, nie odwiedziłam okulisty. Nie podjęłam też ponownie
tematu u ginekologa, za to wybrałam położną... Chyba po prostu podświadomie
wiedziałam czego chcę, tylko bałam się sama przed sobą do tego przyznać. Nie
była to bowiem ta „łatwiejsza”, w moim ówczesnym mniemaniu, droga.
Swoim artykułem Agata Kula uzmysłowiła mi, że zachowywałam
się tak, bo chciałam mieć poczucie, że to do mnie należy decyzja. Że nie jestem
do niczego zmuszana. Bo nie tyle cesarka, co możliwość zadecydowania o niej
oferuje kobiecie spokój. Jeśli przyszła mama nie czuje się bezpieczna i ma w
sobie głęboki wewnętrzny opór, to poród po prostu nie może się udać. I że
najlepsze, co można zrobić to dać jej wybór. Jak to pięknie ujęła w artykule
Katarzyna Oleś, położna i prezes stowarzyszenia „Dobrze urodzeni”, kobiecie trzeba zaoferować: Wachlarz możliwości z
rzetelną informacją i wsparciem. Żeby decyzje rodzących nie były podejmowane
pod wpływem lęku. Żeby kobieta mogła wybrać świadomie to, co uważa za najlepsze
dla siebie w tym momencie.
Wiem, że zarówno poród naturalny, jak i cesarka mają swoich
zagorzałych zwolenników i przeciwników. Dyskusja na ten temat jest równie
gorąca, jak ta dotycząca karmienia piersią i mlekiem modyfikowanym. I rządzą w
niej przede wszystkim emocje. Ja nie czuję się uprawniona, by kogokolwiek do czegoś
namawiać, bądź pouczać. Na pewno nie znajdziecie u mnie odpowiedzi na pytanie,
którą drogę wybrać. Za mnie zadecydował los.
Hubiś przyszedł na świat przedwcześnie
i niespodziewanie na przełomie 35/36 tygodnia. Drogą naturalną. I chyba
dlatego, że spodziewałam się najgorszego, mój poród był dla mnie naprawdę miłą
niespodzianką. Oczywiście bolało, ale na pewno nie tak, jak myślałam, że
będzie. Personel był pomocny, życzliwy, a moja położna okazała się aniołem. Nie
mam traumy, nie myślę z przerażeniem o kolejnym dziecku. I jeśli kiedykolwiek
będzie mi dane urodzić Hubisiowi rodzeństwo, nie będę się już wahać, jaką drogę
wybrać. Ważne tylko, bym taką możliwość wyboru miała.
A co Wy na ten temat myślicie? Napiszecie, jak to było u Was?
Pozdrawiam gorąco wszystkie mamy( i te cesarskie i te naturalne),
Pozdrawiam gorąco wszystkie mamy( i te cesarskie i te naturalne),
Hubisiowa mama
ja przez całe swoje dorosłe życie mówiłam, że jeżeli przyjdzie mi rodzić to będzie to cesarka - bo boję się bólu, bo nie chcę tego przeżywać i ogólnie porób wydawał mi się dość mało fajnym momentem - okazało się podobnie jak u Ciebie, że za nie zdecydowała Julka - wcześniak, okazało się, że nie ma się nad czym zastanawiać, że wszystko przebiegło tak szybko, że zdążyłam się zastanowić nad bólem - zdążyłam poprosić o znieczulenie i było już po - Julka była po drugiej stronie brzucha.
OdpowiedzUsuńCo do tematu - mimo, że ja sama nie zdecydowałam - to uważam, że każda z Nas powinna móc wybrać jak chce rodzić :)
Świetnie się czyta takie artykuły, gdzie autor wykazuje swoją neutralność i nie obrzuca jednej strony bagnem, broniąc zaciekle drugiej strony postępowania :)
OdpowiedzUsuńMiś urodził się SN i na prawdę jestem z tego powodu zadowolona. Szybko do siebie doszłam i już drugiego dnia (wypełzł ze mnie wieczorem, a nocą spał tuż obok mnie - nie budząc się i nawet jadł na śpiąco) byłam w stanie zająć się malutkim tak, jak powinnam. Boleć bolało, wiadomo. Ale na wspomnienie siostry, dochodzącej do siebie przez miesiąc po cesarce - uważam, że miałam lepiej ;)
Pozdrawiam :*
Fajnie jest mieć poczucie, że dokonało się najlepszego dla siebie (w tym konkretnym momencie) wyboru, prawda :-)? Pozdrawiam gorąco i Ciebie i Twoją siostrę :-)!
UsuńU mnie była naturalna masakra. Czy rozważałam cesarkę? Nie. Rozważałam znieczulenie. I nie dostałam;p Jeśli kiedyś się zdecyduję zafundować Helce brata, wybiorę szpital w którym dają znieczuleni. Poważnego zabiegu medycznego, jakim jest cesarka sobie nie życzę, no chyba, że w nagłym wypadku.
OdpowiedzUsuńStarając się o dziecko razem z mężem zakładaliśmy tylko jedną opcję - cesarskie ciecie. Taka była nasza decyzja i trwaliśmy w niej. Pytani o poród bez wahań mówiliśmy o prywatnej klinice. Ludzie patrzyli na nas jak na dziwolągów bo to przecież nienaturalne. Nie rodziłam wcześniej jednak z opowiadań innych kobiet już czułam tą siłę bólu, później dziwne stany lękowe (...). Blokada psychiczna i koniec. Wszystko zmieniło się, gdy już byłam mamą jeszcze nienarodzonego Kacperka. Przebieg ciąży -niestety- oswoił mnie ze szpitalem, coraz to nowymi lekarzom, poradniami, chorobami okresu płodowego itp. Stwierdziłam, że jak to przetrwałam to poród jest pestką, grunt, aby żadne z podejrzeń nie okazało się prawdziwe. Bolało, przyznam jednak jak na blogu wspominałam moment kulminacyjny był dla mnie czymś pięknym. Nie sposób opisać jak cudownym przeżyciem jest czucie ciała małej istoty: główka, ramiona, bioderka - to już nie boli ale zachwyca. Jestem szczęśliwa, że blokada psychiczna znikła i zdecydowałam się na poród naturalny a mój mąż był przy mnie przez całe 16h. Już godzinę po porodzie mogłam zająć się Kacperkiem a ból poszedł w niepamięć. Również nie mam blokady na kolejne dziecko :)
OdpowiedzUsuńAleż się rozpisałam :) Ale to już wszystko, uciekam i nie zanudzam :)
Karolinko, Ty nigdy nie zanudzasz! I cieszę się, że napisałaś, bo jesteś kolejnym przykładem na to, że nasze wyobrażenie o pierwszym porodzie i poród, to dwie zupełnie różne sprawy :-). Buziaki dla Waszej trójki!
UsuńJa również zaszczuta paskudnymi historiami bardzo chciałam cesarkę. Bałam się panicznie bólu, że nie dam rady. Do dzisiaj przeraża mnie jakikolwiek ból cielesny, nie tylko związany z porodem. Ostatecznie rodziłam naturalnie, a na koniec miałam próżnociąg, bo dziecko utknęło w kanale rodnym. Główka była za duża, dziecko było za duże - niestety, ale ktoś pominął ten fakt na USG. Mogło się to skończyć tragicznie. Powinnam być zakwalifikowana z marszu do cesarskiego cięcia. Ale nie żałuję mimo tego, że poród miałam ciężki. Myślałam, że będzie jeszcze gorzej. Teraz wiem, że to jest inny ból. Ból do zniesienia. Myślę, że kobiety powinny być otoczone większym wsparciem w wyborze drogi, powinny dostawać rzetelne informacje których brakuje, bo nikt nie ma czasu i chęci ich przekazać. I przede wszystkim powinny mieć wybór.
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś. A wsparcie to jest chyba to, czego w polskich szpitalach brakuje najbardziej. Pozdrawiam ciepło!
Usuńporuszylas bardzo wazny temat, zgadzam sie z Toba, ze najwazniejszy jest komfort psychiczny kobiety. Ta mozliwosc decyzji naprawde wiele daje. Ja chcialam rodzic naturalnie I tak tez sie stalo. Rodzilam w Szwecji I jedynym moim zmartwieniem bylo czy ja ich po tym szwedzku zrozumiem, gdy jak bede rodzic :) matka natura wiedziala co robic ;) porod byl szybki I bardzo dobrze wspominam. Bol byl oczywiscie ale chyba wiekszy po urodzeniu, gdy wszystko ponownie wracalo do swoich rozmiarow :) btw zycze kazdej kobiecie mozliwosci swiadomego wyboru ;) pozdrawiam, Edyta z Nadia :)
OdpowiedzUsuńDajmy matkom wybór. Niech mają cięcie cesarskie, niech karmią albo karmią mm. Ich sprawa...Ich ciało. Wszystko to składa się przecież z wielu czynników...
OdpowiedzUsuńGdyby nie to że bardzo chciałam urodzić naturalnie bym na bank nie urodziła. Siła podświadomości zadziałała...Kilka godzin skurczy z krzyża, brak postępu porodu, szykowana do cięcia, nagle z 4 cm zrobiło się 8....Dzidek urodził się siłami natury a ja dwie godziny po porodzie chciałam rodzić jeszcze raz, mimo że ból był okropny, bo z krzyża..
Dokładnie! I myślę, że gdyby było odwrotnie, to znaczy, gdybyś bardzo nie chciała urodzić naturalnie, to również zadziałałaby siła podświadomości i w konsekwencji braku współpracy potrzebna by była interwencja medyczna. Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńJa miałam cc na życzenie :) Dla mnie najważniejsze było bezpieczeństwo córki i byłam pewna, że tylko cc jest jej to w stanie zapewnić. To nie jest łatwiejsza droga, to nie jest tak, że cc nie boli. Dobrze jest mieć prawo wyboru.
OdpowiedzUsuńMasz rację, to na pewno nie jest łatwiejsza droga, dlatego napisałam o moim "ówczesnym mniemaniu". Ja doszłam do siebie błyskawicznie, dziewczyny po cesarce dużo, dużo później. Miały za sobą przecież normalną operację... Zobaczyłam na własne oczy, że nie jest to taka prosta sprawa. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJa od początku myślałam o cesarce, ale nie dlatego że bałam się bólu ale dlatego że nosiłam pod sercem bliźniaki i z reguły takie ciąże dla bezpieczeństwa dzieci rozwiązuje się drogą cesarskiego cięcia. I tak skończyło się wszystko nie tak jak chciałam bo cesarkę miałam ale nagłą w 29tc.
OdpowiedzUsuńMyślę jednak że każda kobieta powinna sama decydować jak chce rodzić. Moim zdaniem poród naturalny jest bezpieczniejszy dla matki a cesarka znów dla dziecka.
Dokładnie, mnie się też wydaje, że absolutnie każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Nie zawsze najlepszym wyjściem jest cesarka, nie zawsze też poród naturalny. Dlatego kobietki powinny być bardzo dokładnie informowane o wszystkich możliwościach, o ich plusach i minusach i świadomie podjąć decyzję.
UsuńA ja tak bardzo chciałam rodzić naturalnie i się nie udało. Ani za pierwszym ani za drugim razem :(( ale o tyle dobrze, że jakoś nie było źle z dochodzeniem do siebie. Słyszysz, że dziecko płacze i wstajesz, po prostu. Pozdrowienia :)))
OdpowiedzUsuńI tu powstaje pytanie - jak mówić o własnym porodzie, żeby nie przestraszyć ciężarnej? Jak mówić, żeby nie miała w sobie lęku? A może czekać ze swoją historią dopiero aż urodzi?
OdpowiedzUsuńJa całe szczęście nie nie miałam w sobie lęku, bo nie zostały mi opowiedziane takie ciężkie porody...chciałam rodzić naturalnie, i rodziliśmy. Zakończyło się jednak cesarskim cięciem. Z perspektywy tego co przeżyłam boję się rodzić naturalnie...i choć wiem, że to lepsze dla matki i dziecka chciałabym mieć możliwość wyboru porodu przez cesarskie cięcie.
Mając taką możliwość wyboru, czułabyś się bezpieczniej, prawda?
UsuńTak...choć jak wiadomo każda ciąża inna, każdy poród inny. I choć mam już jeden poród za mną kolejny może okazać się łatwiejszy, szybszy i urodzę naturalnie :)
UsuńCieszę się że nie muszę rodzić w Polsce a w Niemczech bo tu mnie zapytali jak chcę rodzić i nikt nie pyta dlaczego cc a nie sn, to kobieta wybiera to co uważa dla siebie najlepsze i nawet znieczulenie do porodu SN jest na porządku dziennym jak aspiryna na ból głowy i jeśli się je wybierze to położna pilnuje momentu żeby je podać i nie ma innej opcji że już za późno itp i wierzcie mi że po cc też można dojść do siebie szybko, wszystko zależy od organizmu, bo znam i takie które po porodzie sn przez 2 tyg chodziły tak skulone jak po cc
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak długo przyjdzie nam czekać na to, by i w Polsce kobiety miały prawdziwy wybór? By czuły wsparcie personelu dla każdej swojej decyzji... By nie odstawiano szopek ze "spóźnionym" znieczuleniem... Trzymam kciuki, by już wkrótce i pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńAsiu cieszę się, że podjęłaś ten temat. Ja bałam się bardzo, cała ciąża to nieprzespane noce przez strach i nerwy. W trakcie jednej z wizyt, po usg, lekarz powiedział żebym "załatwiła" sobie cesarkę. Zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia, zapytałam dlaczego mi to proponuje, że przecież lekarze zalecają poród naturalny, że lepszy, że zdrowszy itd. Odpowiedział, że z punktu widzenia ginekologa-położnika poród naturalny to pomyłka i nie poleca, że sam zrobił cesarkę żonie bo nie chciał żeby się męczyła i narażała swoje i dziecka życie. Poszłam do innego lekarza i jeszcze jednego i oni również polecili mi cesarkę. Opowiedziałam mojemu lekarzowi prowadzącemu o swojej kuzynce, którą zmuszono do porodu naturalnego synka, który ważył 4750! Kuzynka i jej synek wymęczeni, mały dostał tylko 3 punkty i dochodził do siebie m-c. Mój lekarz był oburzony, stwierdził że głupota tak ryzykować, że było to zupełnie niepotrzebne i nie wiadomo czy kiedyś nie odbije się to jeszcze na zdrowiu dziecka. Po tym wszystkim stwierdziłam że nie chcę i nie mogę ryzykować, bałam się że chwila, minuta może sprawić że cała zdrowa ciąża, piękne, duże, zdrowe dziecko...że coś może się stać! Ze swoją wrodzoną bezczelnością wymusiłam na psychiatrze zalecenie do cesarki i 16 lutego pojechałam do szpitala. W szpitalu oczywiście kobiety ginekolożki i położnice urządzały wycieczki do mnie i namawiały i straszyły, były oburzone, niemiłe, złośliwe, bo "wymyśliła sobie! Fanaberie jakieś! Cesarka!" ja nie ugięłam się. O 22.05 urodziła się piękna, zdrowa i wypoczęta Różyczka 😊 dopiero w trakcie cesarki okazało się że mała była źle ułożona, ułożenie potyliczne tylne, więc dziecko nie urodziłoby się normalnie i zapewne po podaniu oksytocyny, wielu godzinach bólu i strachu i tak musiałabym mieć cesarkę. Więc gdzieś może przeczuwałam, coś mi podpowiadało...? Niektóre kobiety upierają się przy porodzie naturalnym, jakby ból porodu sprawiał, że są lepszymi, bardziej wartościowymi matkami? Ja cieszę się z mojej decyzji, nie bolało i mam piękne dziecko.
OdpowiedzUsuńI jak tu nie wierzyć w matczyny instynkt :-)? Szkoda tylko, że musiałaś mierzyć się z oceniającymi spojrzeniami i komentarzami. Tak być nie powinno... Buziaki dla Was.
UsuńNajgorsze jest to, że kobiety faktycznie straszą się wzajemnie. No okej, niektóre historie porodowe mrożą krew w żyłach... ale przecież.. jakoś nie mogę uwierzyć że dla wielu mam nie jest to również magiczne i piękne doświadczenie - mimo bólu. Ja chciałam rodzić naturalnie - bo wydawało mi się to jednak prostsze niż cesarka. No bo tak zostaliśmy stworzeni, a cesarka to jednak duża ingerencja medyczna. Oczywiście gdyby trzeba było nie mam nic przeciwko cesarce, koniec końców chodzi o to by dziecko urodziło się zdrowe. Z pewną dumą jednak mogę powiedzieć, że urodziłam moją dwójkę dzieciaków naturalnie i bez znieczulenia. Nie dlatego, że jestem hardkorem, albo przeciwnikiem znieczulenia.. po prostu tak wyszło, wypadki potoczyły siię same. Za pierwszym i za drugim razem, był ból, było ciężko.. ale i tak wspominam te dni jako najpiękniejsze dni mojego życia. Nie zapomnę tego wzruszenia, gdy dostaje się dziecko po porodzie.. wiadomo - decyzja powinna należeć do matki, są kobietki panicznie bojące się tego bólu, może nie ma co ich zmuszać do naturalnego porodu, skoro ich nastawienie raczej nie pomoże w razie czego.
OdpowiedzUsuńTo prawda, moment, w którym widzisz swoje dziecko jest tak magiczny, że ból to ostatnie o czym myślisz... Buziaki dla Was!
UsuńNie jestem do końca przekonana o tym prawie wyboru. W końcu cesarka to operacja, wcale nie bezpieczniejsza od naturalnego porodu. A kobiety tak jak napisałaś karmione opowieściami niczym z filmów grozy boją się. Często zupełnie niepotrzebnie.
OdpowiedzUsuńJestem po dwóch cesarkach i jestem za tym, aby kobiety miały wybór.
OdpowiedzUsuńJa rodziłam naturalnie i bardzo tego chciałam. Mój lekarz do niczego mnie nie namawiał, ale mówił, że ciąża przebiega książkowo i wskazań do cesarski i nie ma i przy okazji powiedział, że cięcię cesarskie to jest naprawdę poważny zabieg. O korzyściach porodu naturalnego wiedziałam ze studiów o minusach również. Wtedy chciałam wiedzieć jak to będzie, tak jak napisałaś kobieta boi się tego czego nie zna. Poród ogólnie byłby super, Marysia urodzila się w 10 minut, ale za to rozwarcie robiło się 17 godzin i to też nie bylby problem gdyby nie kilkanaście badań na skurczu. W grudniu rodzę drugi raz i ciągle mi się to przypomina. Ale jeżeli tylko będzie mi nadane na pewno urodzę naturalnie. Jak dla mnie narodzenie się Marysi wynagrodziło mi wszystko, Nie czułam już bólu jak położyli mi Ją na brzuchu :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, by Twój drugi poród przebiegł dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłaś :-)! I pozdrawiam serdecznie!
UsuńJa przyjęłam, że urodzę naturalnie, a raczej zasadę- co będzie to będzie, urodzić trzeba. Więc się pozytywnie nastawiałam do naturalnego i tak się mój poród zaczął, bez znieczulenia, choć jak chciałam to już było za późno. Wszystko szło szybko, ale skończyło się cc, bo Polka zaplątała się w pępowinę. Szybka decyzja ordynatora, za co bardzo mu dziękuję. Od wejścia do szpitala, niecałe 3 godziny i była na świecie :) Opieka super i liczyli się z moim zdaniem
OdpowiedzUsuńI super! Oby jak najwięcej takich szpitali! Pozdrawiam ciepło!
UsuńJa zanim zaszlam w ciaze pragnelqm rodzic naturalnie, marzylam ze bedzie to porod z mezem, ze od razu po urodzeniu dziecko bedzie ze mna. W ciazy nie dopuszczalam nawet myski ze moglabym miec cc. Porodu sie nie balam. Po tym jak minal 40 tc dostalam skierowanie do szpi tala. Pomimo 3 kroplowek zero postepu pkrodu. Ja nawet bylam sklonna zdecydowac sie na kolejne byle ur naturalnie. Widzialam w jakim stanie bylybkobiety po cc. No ale mialam cc. po cc nie dostalam dziecka. Dopiero w 2 dobie. Wzielam sie za siebie i pionizowanie bylo ok. Robilam wszystko zeby jak najszybciej dojsc do siebie. Na dodatek mis nie chcial chwytac mojej piersi. O karmieniu tez marzylam a wyszlk tak, ze odciagalam 5 mieskecy. Kazda proba przystawiania konczyla sie placzem...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że z tym karmieniem to u mnie było tak samo? Pomimo tego, że rodziłam siłami natury. Młody jako wcześniak spędził pierwszą dobę w inkubatorze i jak już do mnie wrócił, cyca nie chciał wcale...
UsuńJa jestem po jednej cesarce. Było po terminie, dziecko duże, brak postępu i po paru godzinach decyzja o cięciu i to po ostrej interwencji męża. Teraz jestem w ciąży i bardzo chciałabym urodzić naturalnie, ale nie w naszych lubelskich warunkach, gdzie nawet gdy coś się dzieje, to cisną na poród naturalny. Chcę się czuć bezpiecznie, a z takim podejściem na pewno bym się nie czuła. Jeszcze mam dużo czasu na przemyślenia, ale nie wiem czy nie skończy się wyjazdem do innego miasta i cesarką w prywatnym szpitalu. Niestety w Lublinie takiego oddziału nie ma, a nie mogę sobie pozwolić na wyjechanie i czekanie w hotelu aż zacznie się poród. Mimo, że bardzo bym chciała.
OdpowiedzUsuńKochana, to życzę Ci tego samego, co Mamie-dietetyk! Niech Twój kolejny poród przebiegnie dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłaś :-)! Trzymam kciuki i pozdrawiam!
UsuńJa miałam cesarkę, od początku ciazy nawet o niej nie myślałam. Koleżankom, które nie maja dzieci mówiłam jakie to niekorzystne dla dziecka, byłam oburzona zachowaniem kobiet które chcą ją na żądanie. To było na początku ciąży, wraz z jej upływem miałam co raz więcej wątpliwości. Znalazłam forum, mam rodzących w moim miesiącu. Wymiana doświadczeń itd- dalej chciałam rodzić naturalnie. Synek rósł duży- dalej myslałam o sn. No dotarłam do 29tc, USG pokazało że maluszek nie ma zamiaru zmienic położenia, malo tego dobił już do wagi która dawała mu na ten manewr 2% szans. Bylam w szoku, jak to ja na cukrzycowej diecie (tak się trafiło) schudłam a syn tak urósł?! Wracając od ginekologa poczułam jednak ulge, myślę że podświadomie bałam się cholernie porodu naturalnego. Balam się że mnie porozrywa, że młody się nie przepchnie. Że będzie bolało bardziej niż wszystkie inne kobiety. Dotarło to do mnie kiedy zamiast zlości i rozczarowania poczułam ulgę, a wrażenie że dostałam policzek od losu za to że nie moge sie sprawdzić jako kobieta w ten sposób był bardzo delikatny, jak muśnięcie. Po tygodniu zaczełam po cichu trzymać kciuki żeby jednak synek się nie przekręcił. Tatuś i wszyscy w koło "pocieszali" że pewnie zmieni pozycję, a ja nie chciałam. No i wysłuchał mnie, skierowanie i termin na 39tc. Syn się jednak pośpieszył... chyba już wtedy byl bardzo niezdecydowany bo akcja szła szybko i gdyby nie położenie miednicowe urodzila bym w 4 godz od pierwszych skurczy :) wtedy trochę pożałowałam ale w efekcie ciesze się że dostalam opcję poznania obydwu porodów :) Rozpisalam się strasznie! Morał z tego taki że każdy powinien mieć możliwość porodu, posiąść wszelką wiedzę o obydwu wyjściach. Poza tym, jak to mówią, dziecko samo wie jak mu bedzie bezpieczniej przywitać świat.
OdpowiedzUsuńTwój morał trafia dokładnie w sedno moich przemyśleń :-)! Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJa chciałam naturalnie a wyszła cesarka. Jednak cesarka to operacja, więc powinna być stosowana w ostateczności gdy naturalnie się nie da.
OdpowiedzUsuńPrzed ciążą panicznie bałam się porodu - w sumie to chyba najbardziej powstrzymało mnie przed zdecydowaniem się na dziecko. No ale jak maluch był już w brzuszku no to nie ma odwrotu - musi i z niego wyjść :) Przez całą ciążę czułam się fantastycznie więc i poród nie był już taki straszny - wiedziałam, że wszytko musi być dobrze. Paradoksalnie najbardziej "straszyła" mnie moja mama, która po 4 porodach teoretyczne wiedziała co mówi. Z tym, że ostatni był 25 lat temu, a od tego czasu bardzo dużo się zmieniło, chociażby obecność partnera przy porodzie. Nas tata widział tylko przez okno w toalecie:) w związku z tym mama stanowczo nie chciała wiedzieć kiedy będę rodzić - miała się dowiedzieć, jak już będzie po :) Los chciał, że Olek urodził się 9 dni po terminie, w szpitalu byłam od piątki a urodziłam w sobotę. Z tego co wiem - mama cały dzień przepłakała - chyba ze strachu. Wiem, że się martwiła, ale po kilkunastu telefonach i smsach - "co się dzieje" - już miałam dość :) W końcu to ja ją pocieszałam, że jak nie dam rady urodzić sama to na pewno mi pomogą :) Ale do sedna - urodziłam sn - nie było łatwo, były chwile załamania, ale się udało. Rodziłam w Szpitalu Miejskim w Olsztynie - od początku wiedziałam, że tam chce rodzić - opinie były różne - jedni chwalili - inni wręcz przeciwnie. Teraz już wiem, że gdy będę miała rodzić drugi raz to na pewno tam - zespól bardzo mnie wspierał - położne super, ale najbardziej to pan anestezjolog dodawał otuchy. Po wszystkim śmieliśmy się, że mając taki doping to musiałam urodzić sama:) Ale jeśli konieczna byłaby cesarka to trudno, najważniejsze jest dobro dziecka! Pozdrawiam Ula - mama Olka:)
OdpowiedzUsuńWiesz, po lekturze książki "Położna. 3550 cudów narodzin", wiele razy zastanawiałam się, jak to możliwe, że zaledwie 30 lat temu poród i opieka okołoporodowa były w Polsce tak okrutne i wyssane z jakiejkolwiek empatii. Podejrzewam, że niejedna z naszych mam do tej pory ma na tym tle traumę. I pewnie Twoja Mama też tak bardzo się martwiła, bo chciała Ci zaoszczędzić swoich przeżyć.
UsuńPs. Fajnie, że nasz olsztyński szpital stanął na wysokości zadania :-)
A ja właśnie chciałam od samego początku rodzic naturalnie. Nie myslalam nawet o cc. Ale za mnie zdecydowala moja mała. Po 18godzinach porodu gdy młoda dalej siedziała wysoko i ani myślała wyjść zrobili mi cc. Cesarke znioslam bardzo dobrze bo jak tylko zeszło mi znieczulenie zajmowalam się małą i nic mnie nie bolało. Mimo to 2 dziecko chętnie urodze sn :)
OdpowiedzUsuńZa kilka dni minie rok od narodzin mojego pierwszego dziecka. Z perspektywy czasu uważam, że był to najbardziej niesamowity, piękny i wspaniały dzień mojego życia. Co nie oznacza, że był najłatwiejszy i pozbawiony bólu. Urodziłam naturalnie, bez znieczulenia. Miałam to szczęście, że moja mama bardzo pozytywnie nastawiała mnie do porodu. Starałam się unikać negatywnych opowieści. Kiedy nadszedł ten dzień, dwa dni przed terminem, byłam bardzo spokojna i do sprawy podeszłam zadaniowo. Urodziłam bardzo szybko, trwało to zaledwie 3 godziny. Bolało, oczywiście, że bolało bardzo. Tego bólu się jednak nie pamięta, bo towarzyszy mu ogromne szczęście jakim jest dziecko. Nie mam traumy. Z uśmiechem myślę o kolejnym porodzie, który mam nadzieję, będę mogła kiedyś przeżyć.
OdpowiedzUsuńBo pozytywne nastawienie to 90% sukcesu, prawda :-)?
UsuńJa marzyłam o naturalnym porodzie, maiłam w sobie ten wewnętrzny spokój i przekonanie, że na pewno będzie dobrze:) Niestety los bywa przewrotny i zakończyło się cesarką:/ Pierwszy poród i dochodzenie do siebie nie należały do najfajniejszych przeżyć w moim życiu...natomiast za drugim razem pomimo tego, że ponownie było cc to dzięki świetnemu personelowi swój poród wspominam jako jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu:)
OdpowiedzUsuńU mnie o cesarskim cięciu zdecydowała... natura! Mimo, że w ogóle nie brałam tego rozwiązania pod uwagę. Jednak mając świadomość, że każda minuta zagraża życiu dziecka nie zastanawiałam się tylko kazałam ciąć!
OdpowiedzUsuńJa nie miałam tyle szczęścia co Ty ...pierwsze dziecko próbowałam urodzić siłami natury ale po 6 godzinach okazało się że córcia jest za duża ( 4.100) i nastąpiła cesarka...drugie i trzecie dziecko przyszło na świat też poprzez cesarkę ..no cóż życie pisze swój scenariusz i nie zawsze jest tak jak chcemy ...Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńBo tak jak już kiedyś pisałam u siebie: nie ważne JAK dziecko przychodzi na świat. Ważne, że JEST! Doskonałe w swej niedoskonałości.
OdpowiedzUsuńJa od początku nastawiałam się na poród siłami natury, nawet uczęszczałam do szkoły rodzenia, ale lekarz zadecydował o cięciu cesarskim. Powiedział już w 25 tyg że córka jest ułożona miednicowo i się nie obróci. Byłam zdziwiona bo dzieci potrafią się odwracać w ostatnich tygodniach ciąży. Ale był przekonany że tak się nie stanie i miał rację. Potem się okazało, że nawet jakby była ułożona prawidłowo czekało mnie CC, bo zanikało jej tętno i zrobili bardzo szybką cesarkę w pierwszym dniu 36 tygodnia.
OdpowiedzUsuńdwa razy rodziłam naturalnie. prawie naturalnie, bo po oksytocynie. cesarki nie chciałam, bo sie jej bałam. nie żałuję decyzji. 2 godziny po pierwszym porodzie byłam już pod prysznicem. drugi zmęczył mnie trochę bardziej, ale tempo było imponujące - od pierwszego skurczu do chwili kiedy córka przyszła na świat minęło 1,5 godziny! nie rozumiem idei "cesarki na życzenie", ze strachu przed bólem. widziałam kobiety po tych operacjach - cierpiały bardziej niż ja w czasie porodu. nie mogły chodzić, ani brać dzieci na ręce. ja wracałam do domu 2 dni po porodzie, a one leżały w szpitalu po 4-5 dni. natura jest doskonała, nie damy rady jej poprawić.
OdpowiedzUsuńZanim w ogóle przyszły mi do głowy jakiekolwiek dzieci zawsze mówiłam: tylko CC. Zaszłam w ciążę i do 3 dni przed porodem mówiłam tylko naturalnie, do tego jesteśmy stworzone i bla bla bla. Dostałam opcję CC na życzenie z której skorzystałam. I dziękuję niebiosom że mnie instynkt popchnął ku tej decyzji bo jak później wyszło lekarze z którymi miałam doczynienia to konowały i cc prawdopodobnie uratowało resztkę zdrowia mego syna.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek jeśli będę jeszcze kiedyś chciała dzieci to spróbuję wpierw SN (jeśli będzie taka opcja) z czystej ciekawości ;)
"Z czystej ciekawości" :-)!!! Uwielbiam Cię kobietko :-) :-) :-)!!!!!
UsuńEm i zapomniałam dodać że tefo dnia co nas wypuścili do domu (w 3 dobie) polazłam po CC na 4h spacer z nowonarodzonym synem ;) także i po cc można się czuć nieźle :)
OdpowiedzUsuńJa chcialam rodzic naturalnie, bałam sie bólu, wybrałam szkole rodzenia przy szpitalu by poznać personel, by jak najlepiej się przygotowac, nie czytać forum, posłuchać ekspertów, o znieczuleniu, itp niestety Lenka była zle ułożona, bylo cc. Nie upieralam się ważniejsze bylo zdrowie dziecka, cc jest operacja i jest tez ból. I pewnie bede w mniejszości ale powinien decydować lekarz, polozna, by bylo dobrze dla matki i dziecka. inna sprawa jak zrobic by byli to ludzie na właściwym miejscu :( bo ta nasza służba zdrowia
OdpowiedzUsuńBalam sie swojego porodu. Bardzo. A jeszcze bardziej cc. Mis urodzil sie 5 dni po terminie przez cc.
OdpowiedzUsuńOd samego poczatku bylam nastawiona na naturalny porod, wiec decyzja ordynatora byla jak kubel zimnej wody (oraz wielka ulga po wielu godzinach rozrywajacego bolu). Brak postepu porodu bo dziecko jednak duzo wieksze niz pokazywalo USG.
Trafilam na stol. Czego wtedy balam sie najbardziej? Ze nie zobacze malego (zabrali mi okulary a potem je zgubili), ze go podmienia (hahaha), ze nie zaplacze.
Wszystko przebieglo dobrze, sprawnie. Po 2 godzinach od operacji mialam malego w ramionach.
Bardzo szybko doszlam do siebie. Mialam bardzo duza motywacje bo maly trafil ma oddzial i musialam do niego biegac z mlekiem. 24h po smigalam jak gazela. Siostra moja po naturalnym tez szybko doszla do siebie, ale za to kolezanka bardzo dlugo. Nie dosc ze zle ja zszyli to psychike zaorali.
Przy nastepnym porodzie rowniez zdam sie na los. Moze tylko szpital zmienie by temu losowi dopomoc :)
Ja jestem bardzo dumna z tego, że urodziłam sama :)
OdpowiedzUsuńMimo iż gdzieś głęboko bałam się jak to będzie, czy dam radę - poród naturalny to było moje marzenie :)
Marzenie się spełniło i wszystko było idealnie :)
W moim przypadku nikt mnie nie straszył...tylko mówili że będzie bolało...:o jedną jedyną osobą która mnie straszyła to moja TEŚCIOWA, i twierdziła żę po takim bólu nie zdecyduję się na drugie dziecko...! U mnie zaczął się poród w 40 tyg...przyszły skurcze i do szpitala...zajechałam mając 3 cm rozwarcia...nie dostałam nic przeciwbólowego ani żadnej kroplówki, wszystko posówało się do przodu...zawsze bliżej niż dalej...bolało jak chol*ra ale nie poddawałam się przez 12 godzin bólu i parcia małemu zaczęło spadać tętno...a mi ustały bóle...pani doktor i położna się wystraszyły...do główka już była na zewnątrz...:/ przyszła następna położna i spytała czy może cisnąć mnie na brzuch żeby mały się urodził zgodziłam się...tak mocno mnie cisła...myślałam że popękają mi żebra...to działo się tak szybko...nawet nie pamiętam tego dokładnie tylko najważniejsze momenty...małego zobaczyłam dopiero po 5 godz od porodu...ja straciłam dużo krwi a mały od tego ciśnięcia na brzuch miał powystawiane bioderka...:( ale powstawialiśmy i już było ok...:) mały wczoraj skończył 7 miesięcy i jest z nami...<3 poród nie wspominam miło...nie wiem czy następne dziecko będe rodzić naturalnie...ze względu i na dziecko i na mnie...bo urodzić bez bóli to jest 2 razy większy ból jak z bólami...i nie chciałabym przeżywać jeszcze raz powystawianych bioderek u dziecka...które z bólu 3-4 razy dziennie zaciągało mi się...:/ miesiąc czasu po porodzie ja dochodziłam do siebie fizycznie tak jak i psychicznie...dobrze że miałam pomoc mojej mamy...jest niezastąpiona...<3
OdpowiedzUsuńCiekawe podejście do tematu. Jako lekarz oczywiscie twierdze ze ciecie cesarskie powinno byc tylko ze wskazan medycznych a wszystkie psychologiczne to tylko wymysł bezpodstawny. Ale jak tu ta biedna ciezarna ma sie nie bać porodu silami natury skoro wszyskie znajome będące juz mamusiami opowiadają jaką to one traume na porodzie przeżyły! Że boli, że położne niemile, że boli, że poród 17 godzin i ciągle boli, a potem też boli itp... I ta wystraszona kobietka po prostu sie boi i ma tylko czarne myśli... A podobno pozytywne myślenie to 90% sukcesu porodu naturalnego. Ja 2tyg przed swoim miałam spotkanie gdzie mnie probowaly kolezanki wystraszyc. Zadowolona była tylko ta, która miała ciecie. Az uszy wiedly. Wiadomo że sie bałam porodu. Ale nawet nie bólu, tylko powiklan o których sie uczyłam lub widzialm na studiach. Że zabraknie mi sił, albo znieczula 2okres porodu. Bałam sie braku postępu, zaburzeń czynności serca płodu, że skończy sie kleszczmi/proznociagiem albo o zgrozo! cieciem cesarskim! Na szczęście urodziłam sama, bez powikłań, a polozna nawet mowila że nie sprawialam wrażenia cierpiącej :) to chyba dzieki koleżankom - spodziewałam sie że bedzie dużo bardziej bolec. A jak ktoś sie mnie pyta o poród to mówię że bylo fajnie :)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam wyboru - córeczka urodziła się przez cc. Podczas drugiego testu oksytocynowego spadało jej tętno i ordynator zadecydował o cesarce. Mała urodziła się 10 dni po terminie, w zielonych wodach płodowych.
OdpowiedzUsuńOczywiście nikt z personelu nie przejmował się moimi obawami, że z córką jest coś nie tak- pierworódka to niech się męczy. Dobrze, że stało się jak się stało i Mała jest cała i zdrowa. Uważam, że każda kobieta powinna mieć wybór, a intuicja matki jest niezastąpiona.
Co do dochodzenia miesiąc po cc - nie w moim przypadku, ja zniosłam ją bardzo dobrze - po 8 h byłam już na nogach, łącznie dostałam 3 kroplówki przeciwbólowe czym wprawiłam w osłupienie panie położne. Nie było czasu na użalanie się, dziecko płakało, trzeba było wstać i się nim zająć :)