Moje dziecko nie jest wychowywane w sterylnych warunkach.
Nie panikuję, gdy podniesie z dywanu ciasteczko, a na placu zabaw nie
przecieram mu co piętnaście minut rączek chusteczkami nawilżającymi. Pozwalam
mu biegać boso po trawie i zjeść z krzaczka nieumytą malinę. Uważam, że
sterylność to nienaturalne środowisko, które przeszkodzi naszemu szkrabowi nabrać
odporności. A w Hubisiowie już wiemy, jak bardzo potrzebna jest odporność, gdy
maluch pójdzie do żłobka :-).
Pomimo tego, że pozwalam się Hubisiowi umorusać, staram się zadbać
o to, by jego zabawki były czyste. Dlatego mniej więcej raz w miesiącu urządzam
im wielkie domowe spa :-). Co wtedy robię?
Pluszaki trafiają po prostu do pralki, a jeśli się do niej
nie mieszczą (jak na przykład nasz osiołek na biegunach), przecieram im plusz
gąbeczką namoczoną w wodzie z płatkami mydlanymi. Wiem, że niektóre mamy pakują
pluszaki do zamrażarki, ja jednak preferuję tradycyjne pranie.
Proste plastiki, bez żadnych mechanizmów świecąco-grających,
myję płynem do mycia butelek i smoczków. Te bardziej skomplikowane przecieram
wacikiem z roztworem wody i sody oczyszczonej. Podobnie robię z kartonowymi
książeczkami, które często aż lepią się od Hubisiowych rączek.
Najwięcej zachodu mam jednak z zabawkami do kąpieli. Wiadomo,
guma plus wilgoć, równa się grzyb. Dlatego trzeba pamiętać, by nie zostawiać
ich na brzegu mokrej wanny oraz przeczyścić i wysuszyć po każdej kąpieli. Jeśli
tylko dostrzeżecie na zabawce pierwsze oznaki pleśni lub grzyba, wyrzućcie ją. Ja
powoli podmieniam Hubisiowi gumowe kąpielowe zabawki na wykonane z plastiku, bo
mam lekką traumę jeśli chodzi o grzyba :-). Możecie też, kupując nową kaczuchę
do kąpieli, po prostu zakleić ją od spodu klejem silikonowym, żeby do środka
nie dostawała się woda.
A jeśli mowa już o nowych zabawkach, uważam, że warto
wyczyścić je przed pierwszym „użyciem”. Bo chociaż jest milion norm, które
powinny być przy ich produkcji przestrzegane, tak naprawdę nie mamy żadnej pewności,
co się z nimi działo, zanim trafiły w rączki naszego maluszka.
A jak Wy czyścicie zabawki Waszych dzieci? Macie jakieś
swoje sprawdzone sposoby? Podzielicie się nimi ze mną :-)?
Pozdrawiam cieplutko,
Hubisiowa mama
Ty tu tak ładnie opisujesz czyszczenie zabawek, a ja spinaczami się zachwycam :)
OdpowiedzUsuńJa też - hop i do pralki :D
OdpowiedzUsuńwiększość piorę w pralce, a takie których nie da się prać - spryskuję płynem bentley organic - do kupienia w eko-maluchu płyn do dezynfekcji jest, i do prania z tej samej serii, gdy nie mam czasu prać, lub coś chcę przetrzeć, na przykład materiałową podłogę w kojcu, lub matę edukacyjną, lub jakiegoś pluszaka, to po prostu spryskuję płynem i wycieram szmatką. Bardzo dobra sprawa, gdy akurat nie możesz czegoś wyprać, bo nie oszukujmy się pralka i tak non stop chodzi :)))
OdpowiedzUsuńBiedne pluszaki, tak za uszy spinaczami? :P
OdpowiedzUsuńNo ja nie czyszczę ;) tzn jeden miś raz wylądował w pralce ale to było po tym jak go Olcia na spacerze wrzuciła w uliczny piach i błoto ... Reszta ma taryfę ulgową ;)
OdpowiedzUsuńMy pierzemy tylko pluszaki.... resztę wycieramy..chyba, że ewidentnie potrzebują czyszczenia, bo są upaprane jedzeniem :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają na tym sznureczku przypięte klamerkami :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Zonia pewnego dnia zażywała kąpieli z ulubioną dużą lalą-dzidziusiem, a wokół pływały farfocle z grzybka! Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że w lali może zamieszkać takie królestwo :P Od tamtej pory nie ma kąpania z zabawkami do których może wdać się taka rodzinka grzybów. Lala została oczyszczona i już nie pływa z Panienką Zosią :) Kaczuszki też już nie pływają w wannie. Świetny pomysł z zaklejeniem dziurki silikonem, nie wpadłabym na to :)
Ostatnio prałam pluszaki. :)
OdpowiedzUsuńpluszaków nie mamy :-). Co się da wrzucam do zmywarki raz na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tu zaglądam i od razu post o porządkach - idealny dla znerwicowanej pedantki mnie :) A teraz na serio, to bardzo ważne rzeczy napisałaś. Ja materiałowe i pluszowe piorę, ale za rzadko (1x na 2 miesiące). Plastiki raz postanowiłam... wyparzyć w parowarze. Co za idiotyczny pomysł to był. No cóż, kupiłam Poli nowe :) Teraz mam płyn z NUK'a i z Frosh'a do naczyń dziecięcych. Dają radę. Generalnie od niedawna naszą nową zabawką jest podłoga więc rzeczonym NUK'iem myję ją codziennie.
OdpowiedzUsuńDo pralki:) karmelki kramelki są swietne:) ale ja dzisiaj po zwariowanej niedzieli nie mam glowy di myslenia o porządkach:)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś po umyciu zabawek przelewałam wrzątkiem. Pomarszczone od temperatury gumowe książeczki nie są fajne :-) - to było przy pierwszym dziecku. Przy trzecim myje już tylko to co mi się samo do rąk przyklei :-)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś czytałam, że wszelkie pluszowe maskotki warto raz na jakiś czas zamrozić (włożyć w worku do zamrażarki albo zimą wystawić na balkon) a potem wyprać, żeby pozbyć się nieżyjących już intruzów :) wszystkie roztocza i bakterie znikają.
OdpowiedzUsuńTak mrozenie zabija roztocza. Samym praniem ich sie chyba nie pozbedziemy.
OdpowiedzUsuń