Chcę pamiętać każdą chwilę... Schować głęboko w sercu i przechowywać jak talizman. Mieć możliwość powrotu do dni, w których Hubiś miał niecałe dwa latka, a całym jego światem byliśmy my... Dlatego notuję. W kalendarzu, na paragonach i wyrwanych z zeszytu kartkach. Chociaż kilka słów, by pamiętać...
6 września 2014
(sobota)
Zrobiłam dzisiaj na kolację pizzę z pełnoziarnistego zboża.
I chociaż wiem, że nie jest to najodpowiedniejsze pożywienie dla dziecka, to po
słodkim „Chciem to to” dałam Hubisiowi kawałek ciasta. A potem nasłuchałam się
wspaniałych komplementów. Było energiczne głaskanie się po brzuszku, z dziesięć
„mniam, mniam” i prośby o dokładkę „to chcie!”. Dla takiego małego smakosza,
warto się postarać :-).
7 września 2014
(niedziela)
Pojechaliśmy odwiedzić moją siostrę i maleńkiego Maksa.
Hubiś przyglądał mu się uważnie, po czym wyciągnął paluszek, pokazał bobasa i
spytał: „Cio to?”. „To jest Maks, synek cioci, pamiętasz?”. „Taaa” –
odpowiedział pewnie Hubiś i pobiegł gonić kota.
8 września 2014
(poniedziałek)
Jestem dumna z mojego malucha. Po wielu nieudanych
podejściach, w końcu odważył się sam zjechać ze zjeżdżalni. Co więcej, spodobało
mu się to! Gdy wpadł w moje ramiona był taki szczęśliwy, że aż mnie za serducho
złapało. Piszczał z radości, wchodząc znowu na zjeżdżalnię. A potem znowu, i
znowu. Zjechaliśmy dzisiaj chyba ze trzydzieści razy :-).
9 września 2014
(wtorek)
Po drzwiach naszej kuchennej szafy chodziła dzisiaj mucha.
Hubiś podszedł bliżej, przyjrzał jej się uważnie i pytając „cio to?”, dźgnął ją
przypadkowo szybkim, zdecydowanym ruchem paluszka. Padła martwa na podłogę, a
on tak się wystraszył, że uciekł z kuchni :-).
10 września 2014 (środa)
Obudził się o 5:45. Byłam już w łazience, gdy usłyszałam głośne wołanie: "Maaa-maaa! Mmmmaaa-mma!". Gdy nachyliłam się nad łóżeczkiem, powitał mnie najcudowniejszy uśmiech zaspanego Hubisia. "Wołałeś mamę kochanie?" spytałam. "Taaaa" odpowiedział i wyciągnął do mnie rączki. Dla takich poranków warto żyć...
11 września 2014 (czwartek)
Hubiś nie chciał wracać dziś ze żłobka do domu. Biegał po
szatni, zaglądał do szafeczek innych dzieci, tańczył do dobiegającej z sali muzyki
i ani myślał zdejmować kapciuchów. Gdy w końcu dał się przekonać do wyjścia,
wziął za jedną rękę mnie, za drugą swoją żłobkową ciocię i chciał byśmy szły z
nim obie :-). Zaskoczył mnie i zrobiło mi się jednocześnie miło i odrobinę
przykro. Bo z jednej strony szalenie cieszę się, że dobrze się tam bawi, że
jest przywiązany do swojej opiekunki i że czuje się z nią bezpieczny. A z
drugiej... chyba byłam odrobinkę zazdrosna :-).
12 września 2014
(piątek)
Głupstwo dzisiaj zrobiłam i zła jestem na siebie, bo mogłam
tego uniknąć, a skończyło się wielkim płaczem i przerażonymi oczkami Hubisia. Nie
pomyślałam po prostu. Nie przewidziałam. Byliśmy na placu zabaw. Hubiś bawił
się z dziećmi, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Gdy poczułam zimny wiatr,
poprosiłam sąsiadkę, by na niego zerknęła i poszłam po sweterek do stojącego 20
metrów dalej samochodu. Nie powiedziałam mu dokąd idę, nie uprzedziłam. Nie
było mnie minutę, ale wystarczyło, by przerażony biegł z płaczem w moją stronę.
Przepraszałam go, całowałam, przytulałam, a on tak mocno trzymał mnie za szyję,
że łzy napłynęły również do moich oczu. Przepraszam Cię Hubisiu, już nigdy
więcej tego nie zrobię!
Hubsiowa mama
cudownie mieć zanotowane takie wspomnienia. Sama wiem jak czas szybko mija a ludzka pamięć potrafi zawieść
OdpowiedzUsuńTo prawda, pamięć zawodzi, szczególnie jeśli chodzi o takie zwykłe, codzienne sprawy... Pozdrawiam cieplutko Karolina i przesyłam buziaki dla Kacperka
UsuńAsiu cudowny sposób na zatrzymanie czasu chociaż na chwilę.
OdpowiedzUsuńA notatka z 12.09 - wiele razy jeszcze tak będzie, że nieświadomie doprowadzimy dzieci do łez, a One Nas - jakby nie było uczymy się siebie nawzajem
Masz rację Kochana, dziękuję!
UsuńTakie piękne chwile nas otaczają, ale z czasem nawet zapisane jakoś odchodzą. Szalenie przykre to jest, że dzieciaczki tak szybko nam dorastają :(
OdpowiedzUsuńZbiór Waszych chwil jest słodki :) Mucha i plac zabaw - to się narobiło.
:*
Fakt, mój mały muchobójca :-). Buziaki przesyłamy do pięknej Norwegii!
UsuńMasz rację i dobrze robisz że notujesz.... Ostatnio patrzymy z Rav na śpiącą, chorującą Kasię, a Rav wyjeżdża z "a pamiętasz jak Kasia.....itp. itd...."jakby to było wieki temu, a ma przecież dopiero 2,5 roku! No i okazało się, że wielu rzeczy "nie pamietałam", bo nawet o nich nie wiedziałam, z racji tego, że opiekował się Nią kiedy byłam w pracy;-( Przy tej okazji dowiedziałam się np. że w zeszłym tygodniu Kasia przyszła do Rav zapłakana z pytaniem: "Tatusiu dlaczego nie urodziłam się koniem? Chcę być koniem, tylko nie kucykiem, bo są dla małych dzieci";-) To mnie też omija, bo oczywiście tatuś z nią jeździ na Kortowo i gania za nią na lonży, kiedy ona jeździ na dużym koniu w siodle.....gdybym mogła, siedziałabym z nią przynajmniej do podstawówki;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzieciaki są niesamowite i mnie też serce ściska, że tak wiele chwil umyka mi przez pracę. Ale cóż poradzić? Pozdrawiam Was serdecznie i specjalne buziaki przesyłam Kasi!
UsuńOj, z tym placem zabaw to i mnie zrobiło się przykro, bo kiedyś jako dziecko byłam w podobnej sytuacji :-(
OdpowiedzUsuńA martwa mucha, rozbawiła mnie do łez :-)