13 września 2014 (sobota)
Rano przyjechała do nas Hubisiowa Babcia. Młody tak ucieszył
się na jej widok, że aż trudno to opisać. Śmiał się, piszczał, wtulał i
całował. A potem spędził z Babcią cały dzień, dzięki czemu w końcu wyszłam na
prostą z rzeczami do prasowania. Siedem godzin z żelazkiem w ręku. Jestem nienormalna :-).
14 września 2014 (niedziela)
Chyba coś zaszkodziło Hubertowi, bo wymiotował w nocy. Żadnych
innych objawów choroby nie zaobserwowaliśmy. Nie ma gorączki, wysypki, ani biegunki.
Nie wygląda też na to, by coś go bolało. Biega i bawi się zupełnie normalnie.
Podejrzewałam, że mógł cichaczem połknąć jedną z czerwonych jagódek, które rosną na
krzaku przy placu zabaw, a które od dawna bardzo go kuszą. Gdy go o to spytałam
odpowiedział, że „taaaa”. Ale szybko się uspokoiłam, bo na pytanie kontrolne, czy zjadł ślimaka również odpowiedział "taaa" :-).
15 września 2014 (poniedziałek)
W niedzielę zostanę matką chrzestną mojego siostrzeńca Maksa.
I będzie to nietypowy chrzest, bo będzie nas dwie. "Nas" w sensie matek
chrzestnych. Gdy po raz pierwszy o tym usłyszałam, od razu przypomniała mi się
bajka o Śpiącej Królewnie. Jej matkami chrzestnymi były trzy dobre wróżki, które z okazji chrztu obdarowały królewnę czarodziejskimi darami – pięknością, dobrocią
i mądrością... Fajnie byłoby móc dać Maksowi taki prezent :-).
16 września 2014 (wtorek)
Hubiś jest chory. Po 14stej dostałam telefon ze żłobka, że ma
wysypkę i gorączkę. Moja przełożona zabroniła mi wyjść z pracy, by go z tego
żłobka zabrać. Zrobiło się mocno nieprzyjemnie, bo praca nigdy nie będzie dla
mnie ważniejsza od syna. U lekarza okazało się, że to jakieś wstrętne wirusisko,
więc od jutra jestem na zwolnieniu. I jakby problemów było za mało, to w moim autku padły
łożyska, a Hubisiowy Tata przypadkowo roztrzaskał swój telefon. To zdecydowanie
nie był dobry dzień.
17 września 2014 (środa)
Kupiłam dzisiaj prezent dla Maksa. Zamiast srebrnej łyżeczki
będzie Tula. Mam nadzieję, że polubią się z Maksem :-).
Ps. Chory Hubisław Wiercidupka przeobraził się w Hubisława
Jęczydupkę. Nie jest lekko...
18 września 2014 (czwartek)
Czasami omyłkowy telefon okazuje się uśmiechem losu :-). Chwila
rozmowy i nagle mam sponsora nagród w konkursie na Hubisiowym fanpage’u. Tak się cieszę :-).
19 września 2014 (piątek)
Dzisiaj na kontroli pediatra zaskoczyła mnie stwierdzeniem,
że Hubiś ma bostonkę. Wcześniej była mowa po prostu o wirusówce. Lekarka przedłużyła mi
zwolnienie do środy włącznie i nie pozwoliła zabrać młodego na niedzielne chrzciny. I nie
wiem teraz co zrobić, bo jedyne osoby, które mogłyby się Hubertem zająć, będą na tej
imprezie.
20 września 2014 (sobota)
Hubi czuje się zdecydowanie lepiej. Właściwie dokuczają mu już
tylko krosty. Cieszę się, gdy znowu widzę dawny Hubisiowy uśmiech :-).
21 września 2014 (niedziela)
Chrzciny Maksa. Piękna, rodzinna uroczystość, szkoda tylko,
że bez udziału Hubisia i Hubisiowego Taty.
22 września 2014 (poniedziałek)
Zasypialiśmy dziś razem. Hubiś wtulony we mnie, mocno
obejmował rączką moją szyję. Nie spał, ale leżał bardzo spokojnie. Szeptałam mu
do ucha bajkę o piesku, który poszedł szukać swojego przyjaciela – parowaru... Po
raz pierwszy słuchał jak zaczarowany. Magiczne chwile...:-).
Hubisiowa mama
Hubisiowa mama
Też mam tak z tymi bajkami szeptanymi do ucha:)) Swoją drogą dałaś mi rewelacyjny pomysł z tą tulą na prezent dla chrześniaka, na pewno wykorzystam:D
OdpowiedzUsuńA to cieszę się bardzo i serdecznie Was pozdrawiam :-)
UsuńLubię Twoje myśli potargane :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńSuper te myśli. A jak to z tymi matkami chrzestnymi? czemu tak?
OdpowiedzUsuńBo można :-). A rodzice Maksia nie chcieli wybierać pomiędzy swoimi siostrami - mną, czyli jedynym rodzeństwem mamy Maksa i drugą mamą chrzestną - jedynym rodzeństwem taty Maksa :-).
Usuńa przełożona do kitu
OdpowiedzUsuńPrzełożona chyba nie ma serca lub matką nie jest i nie wiem co jest ważne, a co ważniejsze.
OdpowiedzUsuńAch ten parowar... ;)
OdpowiedzUsuńOj Hubiś będzie Ci kiedyś wdzięczny za te myśli potargane <3
OdpowiedzUsuńRobię je przede wszystkim dla niego :-)
UsuńNawiązując do parowaru masz jakieś fajne przepisy na dania z niego, którymi mogłabyś się podzielić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Ja kocham parowar właśnie za to, że nie trzeba mieć do niego żadnych specjalnych przepisów. Kupuję po prostu najróżniejsze mieszanki warzywne, mrożone brokuły, kalafior, co mi wpadnie w ręce i wrzucam do pojemnika, a na górną półeczkę kładę rybę lub dobrze wymarynowane mięsko (bo takie w samej soli smakuje mocno mdło). Do tego ryż lub kasza i w 20 minut i obiad gotowy :-).
UsuńKurcze! Akurat puściłam posta o parowarze (i przepisach, mniej więcej takich samych jak Twoje)! ;) A dla siostrzeńca na chrzest zamówiłam Tulę. A potem wchodzę tu na bloga i sobie myślę: o co cho? :)
UsuńPokrewieństwo dusz :-)
UsuńSzkoda, że taka cudowna uroczystość ominęła Hubisia :( Swoją droga u mnie w rodzinie też był taki chrzest, gdzie dwie matki chrzestne były :)
OdpowiedzUsuńTe szeptane na ucho bajki są jak czaru na nasze dzieci :*
Ja też żałuję, ale siła wyższa :-(
UsuńFajnie jest, gdy dziecko zaczyna uważnie słuchać bajek :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te chwile!
A Twoja przełożona nie popisała się.. nie rozumiem takiego braku empatii :(
Pamiętam jak pisałaś o swoim patencie na usypianie Młodego, czyli o opowiadaniu Bardzo-Nudnej-Bajki-Na-Dobranoc :-). U nas też się to sprawdziło :-)
UsuńPytanie kontrolne, prezent dla chrześniaka, przyjaciel - parowar.... REWELACJA!!!
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
UsuńLubie takie zapiski ,,, czasami jestem zła, że sama takich nie robie na bieżąco, a to wystarczy kilka chwil. Swoją drogą przez te kilka dni dużo się u Was wydarzyło, ale najważniejsze że Hubiś już lepiej się czuje :)
OdpowiedzUsuńJa notuję w telefonie, na paragonach, w notesie, na gazetkach z tesco :-). Czasami trudno mi później to znaleźć, ale wiem, że jeśli nie napiszę od razu, zapomnę lub nie będę miała już na to czasu :-). Pozdrawiam Beatko!!!!
UsuńAle u Was atrakcji! Nie nudzicie się... :) O tych matkach chrzestnych słyszę pierwszy raz i żałuje że nie słyszałam wcześniej! Apropo bajek...te wymyślane są najcudowniejsze dla naszych maleństw:) Pisałam o tym ostatnio u mnie na blogu:) Pozdrawiamy z chłopakami gorąco! Bostonka jest paskudna! Zdróweczka!
OdpowiedzUsuńtylko westchnąć nam zostało Ehhhhh... wiesz o czym piszę :D trzymaj się cieplutko
OdpowiedzUsuń