Jeszcze kurz nie zdążył opaść po podsumowaniu dwudziestu Hubisiowych
miesięcy, a już mamy oczko. Dwadzieścia jeden miesięcy, jakkolwiek
niewiarygodnie to dla mnie brzmi, właśnie stało się faktem. Kiedy, jak i
dlaczego tak szybko???? Nie mam pojęcia. Pocieszam się tylko, że to Hubisia miesiące
liczę, a nie moje :-).
Co więc nowego u mojego szkraba?
Przede wszystkim jaja :-)! Tak, tak, dziecię me w końcu
postanowiło zwerbalizować swoją ulubioną śniadaniową zachcianką i skandując pod
lodówką „jaaaa-jaaa... jaaa-jaaa” głośno domaga się jajecznicy :-). Do Hubisiowego
słownika dołączyło też inne kulinarne słowo: „baniania”, co w wolnym tłumaczeniu
oznacza: „mamo chcę banana teeerrrazzzz!”. Nauczył się też pięknie i wyraźnie
mówić „Pepa” od pewnej świnki, która zawładnęła jego sercem. Ach, i zapomniałabym
o kolejnym słowie, poniekąd również kulinarnym, bo po raz pierwszy
wypowiedzianym przy oglądaniu gazetki z Lidla, a mianowicie o słowie „pan”.
Skoro jesteśmy przy kulinariach, to warto zaznaczyć, że wielka miłość do parowaru troszkę wyparowała i aktualnie rządzi blender! Hubi dostał od nas do zabawy stary zepsuty blender bez końcówki i blenduje wszystko co popadnie, oczywiście wydając przy tym stosowne do okoliczności warczenie :-). Ostatnio nawet zdarzyło mu się z nim usnąć i dopiero po kilku długich minutach nocnej histerii zorientowałam się, że zabranie mu go z łóżeczka nie było najlepszym pomysłem :-). A przecież wyraźnie mi tłumaczył: „brrrr”. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że była trzecia nad ranem.
Skoro jesteśmy przy kulinariach, to warto zaznaczyć, że wielka miłość do parowaru troszkę wyparowała i aktualnie rządzi blender! Hubi dostał od nas do zabawy stary zepsuty blender bez końcówki i blenduje wszystko co popadnie, oczywiście wydając przy tym stosowne do okoliczności warczenie :-). Ostatnio nawet zdarzyło mu się z nim usnąć i dopiero po kilku długich minutach nocnej histerii zorientowałam się, że zabranie mu go z łóżeczka nie było najlepszym pomysłem :-). A przecież wyraźnie mi tłumaczył: „brrrr”. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że była trzecia nad ranem.

W ogóle wciąż zadziwia mnie, jak doskonale rozumie, co się do niego lub w jego obecności mówi. Nieustannie wtrąca się w rozmowy dorosłych, potakując lub zaprzeczając temu, co mówimy. Gdy ostatnio opowiadałam przez telefon znajomej o zimowych bucikach, jakie mu kupiłam, pobiegł do przedpokoju i je przyniósł. Gdy mówiłam siostrze o nowej restauracji z przepysznym jedzeniem, popędził do kuchni i przyniósł z szafki słoiczek (nie był to zbyt duży komplement dla mojego gotowania, ale cóż, mówi się trudno :-)). I tak jest na okrągło. Wszystko wie, wszystko słyszy, wszystko rozumie. Tylko powiedzieć jeszcze do końca nie potrafi.
Krokiem milowym dwudziestego pierwszego miesiąca jest zdecydowanie dmuchanie nosa! Boże, co to za ulga przy wiecznym żłobkowym gilu! Hubiś dmuchający w chusteczkę, to było moje wielkie marzenie :-). Ziściło się w końcu! Ale żeby nie było tak pięknie, idą mu chyba piątki, bo znowu ślini się potwornie, pojękuje w nocy, a ulgę przynoszą mu dopiero żele na ząbkowanie.
Co do reszty, jest pewnie jak każdy prawie-dwulatek. Słodki uparciuch i chodząca demolka :-). Śmieszek mój kochany :-)!
Gorąco pozdrawiam,
Hubisiowa mama
Mały kucharz Ci rośnie. Będziesz miała z niego, mamo, pociechę. No, juz masz :)
OdpowiedzUsuńByłoby super, gdyby odziedziczył po Tacie talent do gotowania :-). Uściski!!!!
UsuńChodząca demolka ;) To brzmi jakoś znajomo!
OdpowiedzUsuńHeheheh. tylko wczoraj - stłukł szklankę, wylał z butelki olej, pomalował kredką ścianę i podarł jedną z moich książek :-). Ale i tak go kocham nad życie :-)
UsuńKacper nie ma dziś weny na spanie ale widok Hubisia dał mi 5 minut na przymkniecie oka. Żebyś widziała jak on się uśmiecha do tego zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńKarola, musimy w końcu poznać naszych chłopaków :-)!
UsuńBardzo szybko czas leci. Hubiś juz taki duży i cały czas taki wspaniały. Wszystkiego dobrego :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i przesyłamy gorące uściski!
UsuńOjej, cudny! w tą demolkę to jakoś nie wierzę, ale co tam;)
OdpowiedzUsuńAntek też brrrrrryczy przy każdym domowym urządzeniu, nawet przy prostownicy;)
A dmuchanie noska? O jak zazdroszczę! Uczymy Antuana, ale nic z tego. Muszę poczekać jeszcze.
Wszystkiego dobrego moje Hubisiątka <3
Maryś, po moim wymuskanym, dopieszczonym Hubisiowie nie ma śladu :-). Ale i tak nigdy w życiu nie zamieniłabym Hubisia na czyste ściany i dywany :-).
UsuńHahaha... jak ja dziękowałam za umiejętność dmuchania :))) Do tej pory pamiętam datę, taka to zmiana!
OdpowiedzUsuńOj tak, to ogromna ulga i dla malca i dla mamy, prawda? Pozdrawiam ciepło
UsuńI cóż napisać? :) Hubiś - wspaniały! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)!!!
UsuńBrawo dla Hubercika! ;) Pola jest na etapie zakończenia znajomości z pampersem, z każdym dniem idzie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńU nas wciąż nocnikowa sinusoida. Gratulacje dla Poli :-)!
Usuńsłodki uparciuch? chodząca demolka?? brzmi bardzo BARDZO znajomo, Asiu :))
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
UsuńGratuluję 21-ki. Chłopak rośnie, że hej! Przyniesienie słoiczka - mistrz :)
OdpowiedzUsuńDmuchanie nosa? - Zazdrość do potęgi. Jak to osiągnęłaś ? U nas niestety po każdej próbie efekt odwrotny - wciąganie gila :/
OdpowiedzUsuńHubiś taki rozrabiaka ? Nie wygląda wcale a wcale :)
Zdecydowanie za szybko uciekają dni i miesiące. Pamiętam Hubisia ze zdjęć w koszyku, a tu już jak wczesniej pisałaś Hubis nie ma już brzuszka bobasowego. Rosną nam Pociechy :)
OdpowiedzUsuńMiłoszek tak dokazuje i demoluje że boję się o jego przyszłość ;) W czwartek przerysował swoim autkiem auto norweskiego sasiada :/ i to cały bok.