Mój dwulatek kompletnie mnie dzisiaj zaskoczył. Wracaliśmy
ze żłobka. Hubi jechał z tyłu w foteliku, ja prowadziłam, ale w drodze do
domu postanowiłam zahaczyć jeszcze o pocztę. Stanęłam więc na pasie do skrętu w
lewo, a nie – jak zawsze – do skrętu w prawo. Widząc to, Hubiś zaczął kręcić
się w foteliku i po chwili wykrzyknął „Mama!
Nie tu! Nie tu! Tam!”. Zaskoczona odwróciłam się i zobaczyłam, że
paluszkiem pokazuje mi sąsiedni pas, ten, którym pojechalibyśmy do domu. Do tej
pory nie mogę wyjść z podziwu. Hubi - mój mały słodki GPS.
24 stycznia 2015 (sobota)
Hubi robił dzisiaj z Babcią kopytka. Danie, które uwielbia i które mógłby jeść zawsze i o każdej porze (podobnie zresztą jak ja). Babcia pozwoliła mu rozsmarowywać rączkami mąkę na stolnicy, co z wielkim rozmachem czynił, a jego oczka były wielkie z ekscytacji. Już dawno nie widziałam, by czymś był tak bardzo przejęty. Gdy później jedliśmy je na obiad, klepał się po brzuchu i mówił: "Ja siam, ja siam" i zadowolony słuchał pochwał :-).
29 stycznia 2015 (czwartek)
21 stycznia 2015 (środa)
Od kilku dni, gdy przyjeżdżam po Hubisia do żłobka, widzę w
oknie jego buźkę. Czeka na mnie. Niby bawi się klockami, ale co chwilę zerka,
czy przypadkiem nie przyjechałam. A gdy w końcu podchodzę do okna… Aż serce mi
ściska, gdy widzę tę radość. Ten nosek przyklejony do szyby, te szczęśliwe
oczka… Mój ukochany moment dnia.
24 stycznia 2015 (sobota)
Hubi robił dzisiaj z Babcią kopytka. Danie, które uwielbia i które mógłby jeść zawsze i o każdej porze (podobnie zresztą jak ja). Babcia pozwoliła mu rozsmarowywać rączkami mąkę na stolnicy, co z wielkim rozmachem czynił, a jego oczka były wielkie z ekscytacji. Już dawno nie widziałam, by czymś był tak bardzo przejęty. Gdy później jedliśmy je na obiad, klepał się po brzuchu i mówił: "Ja siam, ja siam" i zadowolony słuchał pochwał :-).
26 stycznia 2015 (poniedziałek)
Po miesiącu odpieluchowywania, Hubiś wrócił dziś ze żłobka w
tych samych spodenkach, w których pojechał. Pękam z dumy!29 stycznia 2015 (czwartek)
Dostałam dzisiaj telefon z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego
z informacją, że niestety muszą przełożyć wizytę Huberta w poradni kardiologicznej
z początku lutego na koniec marca. I szczęście w nieszczęściu, bo kompletnie o
niej zapomniałam i pluję sobie z tego powodu w brodę. Z serduszkiem Hubiego
jest wprawdzie wszystko ok, ale ze względu na swoje wcześniactwo i niską wagę
urodzeniową do trzeciego roku życia objęty jest opieką kardiologa dziecięcego. Podobno
właśnie w pierwszych trzech latach życia ujawniają się wrodzone wady serca. Wizytę
ustala się z ponad rocznym wyprzedzeniem. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez
moje gapiostwo, Hubi stracił szansę na specjalistyczne badania. Całe szczęście,
że wyszło, jak wyszło.
3 lutego 2015 (wtorek)
Hubiś zrobił mi dzisiaj małą awanturkę na parkingu przed żłobkiem. W skrócie chodziło o to, że chciałam prowadzić samochód, a mój syn uważał, że zrobi to lepiej :-). Pakując się na fotel kierowcy, krzyczał: "Ja siam brum brum! Mama tam! To (czyli on) tu!" i pokazywał mi, że mam siąść w jego foteliku. Przez pierwsze pięć minut było nawet zabawnie, lecz szybko przestało mi być do śmiechu. Hubiś wił się, wyrywał, płakał, nie przekonywały go żadne argumenty typu "Jesteś za malutki". Tłumaczyłam, prosiłam, nic, jak grochem o ścianę. Aż w końcu pokazałam mu pedały i pytam: "Zobacz, żeby jechać samochodem, trzeba naciskać te pedały. Dosięgniesz do nich?". Hubi spojrzał na pedały, na mnie i odpowiedział powoli "Neee". "To jak chcesz zawieźć mamę do domku?". Hubiś zerknął jeszcze raz na pedały, po czym, spokojnie, bez słowa protestu, zszedł z fotela i powędrował do drzwi z fotelikiem... :-).
5 lutego 2015 (czwartek)
Hubiś zrobił mi dzisiaj małą awanturkę na parkingu przed żłobkiem. W skrócie chodziło o to, że chciałam prowadzić samochód, a mój syn uważał, że zrobi to lepiej :-). Pakując się na fotel kierowcy, krzyczał: "Ja siam brum brum! Mama tam! To (czyli on) tu!" i pokazywał mi, że mam siąść w jego foteliku. Przez pierwsze pięć minut było nawet zabawnie, lecz szybko przestało mi być do śmiechu. Hubiś wił się, wyrywał, płakał, nie przekonywały go żadne argumenty typu "Jesteś za malutki". Tłumaczyłam, prosiłam, nic, jak grochem o ścianę. Aż w końcu pokazałam mu pedały i pytam: "Zobacz, żeby jechać samochodem, trzeba naciskać te pedały. Dosięgniesz do nich?". Hubi spojrzał na pedały, na mnie i odpowiedział powoli "Neee". "To jak chcesz zawieźć mamę do domku?". Hubiś zerknął jeszcze raz na pedały, po czym, spokojnie, bez słowa protestu, zszedł z fotela i powędrował do drzwi z fotelikiem... :-).
5 lutego 2015 (czwartek)
Mamy nowe słowo! Oglądałam dziś z Hubim książeczkę z dzikimi
zwierzątkami. Pokazując palcem zwierzaka pytałam „Co to jest?”, a Hubiś odpowiadał
mi jak zawsze „to”. Jednym słowem, dzień, jak co dzień. Aż tu nagle, przy
ostatniej stronie, usłyszałam w odpowiedzi „wąś” (wąż). I chociaż zdaję sobie
sprawę, że młody prędzej, czy później zacznie mówić, to i tak mało nie spadłam
z krzesła z zaskoczenia :-).
8 lutego 2015 (niedziela)
Hubiś przybiegł dziś do mnie z kartką wypełnioną po brzegi różowymi i zielonymi gryzmołkami. Z dumą wyciągnął ją przed siebie i oznajmił: „Mama”. „To dla mnie Huberciku?” – spytałam. „Nie! Mama! To!” – odpowiedział. Okazało się, że po raz pierwszy na rysunku nie było „domu”, tylko zrobił mój portret :-). Paluszkiem pokazywał mi, gdzie są moje oczy, gdzie włosy, a gdy spytałam, gdzie są ręce, stwierdził „o nie!” i dorysował kilka różowych kresek, bo najwidoczniej o nich zapomniał. Rozbawił mnie tym, ale i wzruszył. A mój pierwszy Hubisiowy portret schowałam na pamiątkę :-).
Ps. Dla zainteresowanych: niniejsze dzieło sztuki można podziwiać tu (klik).
10 lutego 2015 (wtorek)
Hubisiowy Dziadek nauczył ostatnio młodego lepić śnieżki, a potem nimi rzucać. Tak mu się ta śniegowa zabawa spodobała, że teraz biega po domu, schyla się po niewidzialny śnieg, lepi raczkami niewidzialną kulkę i rzuca nią w nas, piszcząc z radości, gdy uciekamy i otrząsamy się z niewidzialnego śniegu. Rozkoszny jest przy tym niesamowicie. Dzisiaj dostało się śnieżką nawet cioci Sylwii, która wpadła wieczorkiem na kawę :-).
Hubiś przybiegł dziś do mnie z kartką wypełnioną po brzegi różowymi i zielonymi gryzmołkami. Z dumą wyciągnął ją przed siebie i oznajmił: „Mama”. „To dla mnie Huberciku?” – spytałam. „Nie! Mama! To!” – odpowiedział. Okazało się, że po raz pierwszy na rysunku nie było „domu”, tylko zrobił mój portret :-). Paluszkiem pokazywał mi, gdzie są moje oczy, gdzie włosy, a gdy spytałam, gdzie są ręce, stwierdził „o nie!” i dorysował kilka różowych kresek, bo najwidoczniej o nich zapomniał. Rozbawił mnie tym, ale i wzruszył. A mój pierwszy Hubisiowy portret schowałam na pamiątkę :-).
Ps. Dla zainteresowanych: niniejsze dzieło sztuki można podziwiać tu (klik).
10 lutego 2015 (wtorek)
Hubisiowy Dziadek nauczył ostatnio młodego lepić śnieżki, a potem nimi rzucać. Tak mu się ta śniegowa zabawa spodobała, że teraz biega po domu, schyla się po niewidzialny śnieg, lepi raczkami niewidzialną kulkę i rzuca nią w nas, piszcząc z radości, gdy uciekamy i otrząsamy się z niewidzialnego śniegu. Rozkoszny jest przy tym niesamowicie. Dzisiaj dostało się śnieżką nawet cioci Sylwii, która wpadła wieczorkiem na kawę :-).
11 lutego 2015 (środa)
Hubiś miał wczoraj w żłobku choinkę. Trochę późno, ale tyle
dzieci chorowało w styczniu, że nie było sensu robić jej wcześniej. Gdy wieczorem
Hubisiowy Tata podpytywał się go, jak było, dowiedział się następujących rzeczy:
1. Był św. Mikołaj. 2. Tak, prawdziwy. 3. Hubiś nie bał się go wcale. 4. Tak,
dostał od Mikołaja prezent. 5. Tak, tę piękną ciężarówkę. 6. Inne dzieci nie
dostały prezentów. 7. Wcale. 8. Tylko Hubi dostał, bo tylko Hubi był grzeczny. 9.
Inne dzieci były niegrzeczne. 10. Inne dzieci są zawsze niegrzeczne, tylko Hubi
jest grzeczny. 11. Zawsze :-).
Grunt to dobra autoprezentacja :-).
-♥-
Hubisiowa mama
Kochany chłopak!!! Uwielbiam Hubisiowy blog! Moja codzienna dawka pozytywnej energii - oprócz uśmiechu mojego synka oczywiście :) !
OdpowiedzUsuńDziękuję, nawet nie wiesz, jak mi miło :-)
UsuńOczywiście, że Hubiś najgrzeczniejszy w całym przedszkolu:) Kochany jest jak nie wiem co :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak w szpitali, po urodzeniu, pielęgniarki nazwały go "najniegrzeczniejszym dzidziusiem na całym oddziale" :-). Zobacz Olu, jaką długą drogę przeszedł...:-)
Usuń"Tylko Hubi dostał, bo tylko Hubi był grzeczny" - grunt to dobry PR :) Świetne te wasze myśli :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚwietny post!
OdpowiedzUsuńwww.amelieatelier.blogspot.com
Dziękuję!
UsuńTa ostatnia historyjka jest zabójcza! Tylko Hubiś był grzeczny, inne dzieci nie ;)
OdpowiedzUsuńI tej wersji się trzyma aż do dzisiaj :-)
UsuńAż sobie wyobraziłam ten nosek przyklejony do szyby <3
OdpowiedzUsuńMega wzruszający widok...
UsuńCudności te wasze myśli potargane. Taki duży chłopczyk już z Hubisia :*
OdpowiedzUsuń