Znacie bajkę o trzech małych świnkach? Oczywiście, że znacie :-). To jedna z historii, które opowiedziano już na setki sposobów. Nie zdziwiłabym się wcale, gdybyście w swoich domowych biblioteczkach mieli nawet kilka jej wersji. W naszej są dwie, ale ta, którą chcę Wam dziś pokazać jest szczególna. Nie dlatego, że została przerobiona albo udziwniona. Wilk wciąż jest zły, a woda w kotle gorąca :-). Wyjątkowe są w niej natomiast ilustracje i dla nich właśnie warto przyjrzeć się tej książce bliżej. To "Trzy świnki" wydawnictwa Tako z tekstem Raquel Méndez i ilustracjami Helgi Bansch.
Dla przypomnienia - trzy świnki postanowiły wybudować dom. Chciały schronić się w nim przed złym wilkiem, który grasował po ich lesie. Najmniejsza świnka wybudowała dom ze słomy, średnia - z drewna, a najstarsza z cegieł. Gdy wilk zjawił się pod oknem najmłodszej, wystarczyło, że z całych sił dmuchnął, a domek zmienił się w górę słomy. Przestraszona pobiegła do domku średniej świnki, ale i jej domek szybko zmienił się w stertę, tym razem drewna. Dwie świnki uciekły do domu najstarszej, ale wilk zjawił się i tam. Zażądał, by go wpuściły grożąc, że i tym razem będzie dmuchał tak długo, aż domek rozpadnie się w pył. Jak powiedział, tak zrobił. Dmuchał... i dmuchał... i dmuchał... ale okazało się, że nie potrafi zburzyć domku z cegieł.
Wilk postanowił więc dostać się do świnek przez komin. Gdy trzy świnki usłyszały jego kroki na dachu, postawiły na ogniu wielki kocioł z wodą. I wtedy wilk, który już zsuwał się po kominie do środka, poślizgnął się i bęc! Wpadł prosto do kotła, parząc sobie przy tym okrutnie pupę :-). Z nadpalonym ogonem i czerwonym zadkiem uciekł, skomląc i już nigdy więcej nie wrócił.
"Trzy świnki" Raquel Méndez mają prosty, zrozumiały dla najmłodszych tekst, z lubianymi przez dzieci powtórzeniami i wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Tekst świetnie uzupełnia niesamowite ilustracje Helgi Bansch. Są przepełnione humorem i dowcipnymi detalami, jak na przykład rodzinny portretem małych świnek z karmiącą je mamą - maciorą albo okularkami na nosie czytającego gazetę wilka. Sprawiają, że ta oklepana historia wciąga na nowo :-).
Helga Bansch wykonała swoje ilustracje różnymi technikami. Farba, kredka, wycinanki z gazet, czy półprzezroczystych bibułek, to wszystko mogło stworzyć bałagan, ale tak się nie stało. Wszystko gra, wszystko pięknie się komponuje. A mocne akcenty soczystej czerwieni dodają tylko smaczku :-). To jedna z tych książek, które cieszą oko nie tylko dziecka, ale także dorosłego. Ja jestem nią oczarowana!
Serdecznie Wam polecam i ciepło pozdrawiam,
-♥-
Hubisiowa mama
Bardzo fajna książeczka a największą zaletą są piękne stonowane ilustracje bez nadmiaru treści :) Kacperek uwielbia takie książeczki :-)
OdpowiedzUsuńhm powiedziałabym nawet że rodzica taka książka bardziej ucieszy jak dziecko...piękna jest.
OdpowiedzUsuńPiękne ilustracje. Wyszukujesz prawdziwe perełki!
OdpowiedzUsuńKsiążka zachwyciła mnie już jakiś czas temu, ale od jakiegoś czasu nakład wyczerpany :(
OdpowiedzUsuń