Chcesz rozbawić Pana Boga, zdradź mu swoje plany. Na początku listopada miałam kosmiczną energię. Czułam, że mogę góry przenosić i nauczyć się chińskiego. Mogłam wszystko... Bo szczęście patrzyło wprost na nas i rozsadzało serducha. Bo miłość się mnożyła. Obiecałam Wam wtedy obecność na blogu i naprawdę wierzyłam, że to się uda. A potem było dwumiesięczne zwolnienie lekarskie i najbardziej traumatyczny pobyt w szpitalu, jaki do tej pory zafundował mi los. I pytanie, jak pozbierać się na nowo. Jak ogarnąć te wszystkie emocje? Jak ja, książkowy przykład wrażliwca, mam wrócić do domu i przestać zadręczać się pytaniem dlaczego? Dlaczego ja? Dlaczego znowu? Dlaczego nie od razu, a dopiero po kilku miesiącach? I dlaczego do cholery na tym świecie nie ma odrobiny sprawiedliwości?
Użalałam się nad sobą godzinami, zadając w duchu bezsensowne, nie mogące nic zmienić pytania, rozdrapując tylko i rozpamiętując... A potem wróciłam do domu. Przytuliłam się do męża, wycałowałam synka, uściskałam rodziców. Podniosłam leżącą na środku podłogi zabawkę, przymknęłam wiecznie niedomkniętą szafkę. Znowu wycałowałam synka. Poczułam spokój. A gdy Hubiś, widząc moją pokłutą od wenflonów rękę, wyszeptał mi do ucha "nie martw się mamo, będzie dobrze, masz przecież plasterki", poczułam, że tak właśnie będzie. Że będzie dobrze. Bo mam ich i tylko to się liczy. To oni są moimi plasterkami na poranione serce.
Ostatnie wydarzenia uzmysłowiły mi, jak bardzo zmieniło mnie macierzyństwo. I nie mówię tu o kwestii ogromnego uczucia do dziecka, lepszej organizacji czasu, czy drastycznie zmniejszonej ilości snu. Hubiś zmienił mi charakter. Nagle okazało się, że naprawdę silna ze mnie babka. To dla niego otrzepałam kolana i poszłam dalej, nawet przez sekundę nie zastanawiając się, czy odpuścić. Teraz już wiem, że cokolwiek by się działo, mam i chcę mieć obowiązki wobec niego. Że jeśli zaszłaby taka potrzeba, wędrowałabym dla niego boso do Chin. Że w moim życiu nie ma już miejsca na użalanie się nad sprawami, na które nie mam wpływu. Bo jest on, największa motywacja mojego życia. Moja siła i mój "plasterek".
Niedawno wróciłam do pracy. Znowu wstaję przed szóstą i wypełniam dni milionem obowiązków, tak dobrze znanych i Wam. I paradoksalnie, gdy na nowo weszłam na najwyższe obroty i gdy wydawało mi się, że już szpilki nie wcisnę w rozkład dnia... dopiero teraz poczułam, że mogę tu wrócić. I że już chcę.
Dziękuję Wam za wiadomości i e-maile. Naprawdę nie spodziewałam się, że będziecie tęsknić za naszym Hubisiowem. Zrobię co w mojej mocy, by Was nie zawieść. Przytulam ciepło i do przeczytania!
Hubisiowa mama
Użalałam się nad sobą godzinami, zadając w duchu bezsensowne, nie mogące nic zmienić pytania, rozdrapując tylko i rozpamiętując... A potem wróciłam do domu. Przytuliłam się do męża, wycałowałam synka, uściskałam rodziców. Podniosłam leżącą na środku podłogi zabawkę, przymknęłam wiecznie niedomkniętą szafkę. Znowu wycałowałam synka. Poczułam spokój. A gdy Hubiś, widząc moją pokłutą od wenflonów rękę, wyszeptał mi do ucha "nie martw się mamo, będzie dobrze, masz przecież plasterki", poczułam, że tak właśnie będzie. Że będzie dobrze. Bo mam ich i tylko to się liczy. To oni są moimi plasterkami na poranione serce.
Ostatnie wydarzenia uzmysłowiły mi, jak bardzo zmieniło mnie macierzyństwo. I nie mówię tu o kwestii ogromnego uczucia do dziecka, lepszej organizacji czasu, czy drastycznie zmniejszonej ilości snu. Hubiś zmienił mi charakter. Nagle okazało się, że naprawdę silna ze mnie babka. To dla niego otrzepałam kolana i poszłam dalej, nawet przez sekundę nie zastanawiając się, czy odpuścić. Teraz już wiem, że cokolwiek by się działo, mam i chcę mieć obowiązki wobec niego. Że jeśli zaszłaby taka potrzeba, wędrowałabym dla niego boso do Chin. Że w moim życiu nie ma już miejsca na użalanie się nad sprawami, na które nie mam wpływu. Bo jest on, największa motywacja mojego życia. Moja siła i mój "plasterek".
Niedawno wróciłam do pracy. Znowu wstaję przed szóstą i wypełniam dni milionem obowiązków, tak dobrze znanych i Wam. I paradoksalnie, gdy na nowo weszłam na najwyższe obroty i gdy wydawało mi się, że już szpilki nie wcisnę w rozkład dnia... dopiero teraz poczułam, że mogę tu wrócić. I że już chcę.
Dziękuję Wam za wiadomości i e-maile. Naprawdę nie spodziewałam się, że będziecie tęsknić za naszym Hubisiowem. Zrobię co w mojej mocy, by Was nie zawieść. Przytulam ciepło i do przeczytania!
Hubisiowa mama
Boże... a ja myślałam, że Ci obowiązki w pracy dają tak popalić, że bloga sobie darować postanowiłam. ... Słuchaj, a może to jednak jest znak żeby zwolnić? Żeby ciut spokojniej żyć? Bardzo mocno pozdrawiam i duuuużo zdrowia życzę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!!! ps. z tym zwolnieniem tempa to się naprawdę nie da... no chyba, że wygrałabym w totolotka :-). Ale dbam o siebie zdecydowanie bardziej, niż kiedyś.
UsuńJak dobrze że jesteście. Już nawet do męża mówiłam, że niepokoi mnie Wasza nieobecność. Ściskam ;)
OdpowiedzUsuńMagda F.
Dziękuję, że poczekałaś i ciepło pozdrawiam...
UsuńDobrze, że już jesteś. Ściskam cieplutko i trzymam kciuki by wszystko układało się dokładnie tak jak tego pragniesz. Asiu, Asiu :*
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana...
UsuńDużo zdrówka no i szybkiego powrotu do pisania bloga :);*
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że tym razem już nie dam ciała
Usuńi ja z utęsknieniem czekałam! mam bloga przypiętego do głównego ekranu w telefonie i musiałam codziennie zaglądać. Życzę zdrowia i dużo sił! ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję... nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, że zaglądałaś i poczekałaś :-).
UsuńAsieńko, dobrze że jesteś. Niech plasterki działają jak tylko mogą. :*
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
UsuńJestem z Tobą myślami od naszej rozmowy. A teraz po przeczytaniu wpisu mam łzy w oczach... Asiu wszystkiego dobrego. Pisz. Sciskam☺☺☺ Kasia Słomska
OdpowiedzUsuńBędę pisać :-). I dziękuję Kasiu. Za wszystko
UsuńPlasterki takie - najlepsze.
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że jak nie tutaj, to przynajmniej byłaś na IG i kontakt jest.
Zdrówka Asiu :):*
Dziękuję i do zobaczenia mam nadzieję, że nie tylko na IG, ale i tutaj :-)
UsuńTęskniliśmy, ja już zaczęłam smutać, że to koniec Hubisiowa. Niemniej tliła się w sercu nadzieja, że to tylko chwilowa zawieszka spowodowana czymś, na co zapewne nie było wpływu. Uściski i pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i ciepło pozdrawiam. Cieszę się, że poczekałaś!
UsuńMy też się cieszymy, że wróciłaś. Plasterki dziecięce są najbardziej rozczulające, ale też najskuteczniejsze. Wiem po sobie ;) Zdrowia Ci życzę i siły! I odpoczynku mimo wszystko też.
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serducha!
UsuńTęsknię. I przykro mi, że miałaś taki trudny czas. Mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńPewnie, że będzie, musi. No bo ile może być dołku? Musi w końcu być też górka, dla równowagi w przyrodzie chociażby :-). Buziaki Asiu!
Usuń