19 września 2016 (poniedziałek)
Nie wiem, jak inne ciążowe brzuchy, ale mój stał się ostatnio prawdziwym magnesem na jedzenie. Bez względu na to, czy gotuję, czy jem, zawsze, ale to zawsze coś mi na niego spadnie. W dodatku zamiast odbić się i z pięknym saltem spaść na podłogę, to zatrzymuje się na nim jak filmowy gwiazdor na markizie rozpiętej nad sklepową wystawą. Jajecznica, sos pomidorowy, zupa, nawet masło ostatnio :-). Głupio mi już nawet Hubisia upominać podczas jedzenia, bo gdyby ktoś nam te paćki na brzuchach policzył, to chyba bym syna przebiła. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało (no chyba, że akurat byłam ubrana cała na biało i miałam 2 minuty do wyjścia :-)). Strach się bać, co będzie w dziewiątym miesiącu :-).
20 września 2016 (wtorek)
Dzieci są jednak nieprzewidywalne... A zegary z kukułką to diabelskie urządzenia :-). Do niewielkiej, olsztyńskiej księgarni dla maluchów przyjechała Anita Głowińska, autorka serii książeczek o Kici Koci. Miało być wspólne czytanie, malowanki i niespodzianki. Jakiś czas temu postanowiłam zapisać młodego na ten mały event, bo Kicię Kocię bardzo lubi, a książeczki z jej przygodami często czytamy przed snem. Hubiś nie mógł się doczekać. Codziennie pytał, czy to już. A gdy w końcu tam dotarliśmy, interesował go tylko i wyłącznie zabawkowy zegar z kukułką, wiszący na ścianie księgarni. Chciał go mieć teraz, natychmiast i na zawsze :-). Początkowo tłumaczyłam mu po prostu, że nie jest na sprzedaż, bo jest częścią dekoracji. Upierał się jednak dalej, więc w ruch poszły argumenty w stylu, że nie jest nasz, że jest wysoko powieszony i że nie wolno go nam zabrać. Nie chciałam mu obiecywać kupna podobnego, bo po pierwsze, jestem przeciwna takiemu wymuszaniu zabawki, a po drugie ten zegar był po prostu strasznie kiczowaty :-). Niestety, mleko się rozlało. Łzy w oczach, foch i koniec imprezy. Na wszystkie pytania autorki w stylu "kto z was dzieciaczki lubi pieski, a kto lubi kotki" głośno krzyczał, że on nie lubi ani piesków ani kotków, a potem ostentacyjnie odkręcił się do niej plecami i kategorycznie odmówił słuchania. Prosiłam, szeptałam, tłumaczyłam... Nic z tego. Wyszliśmy przed końcem, żeby nie przeszkadzać innym maluchom i ich mamom. A piekielny zegar z kukułką i tak poszedł w zapomnienie jeszcze zanim dotarliśmy na parking :-).
22 września 2016 (czwartek)
Mamo, daj mi soczku. Tylko w szklance, a nie w kubku. W takiej szklance, co może się zbić!
25 września 2016 (niedziela)
Tylko on i ja. Rodzice na wagarach. Kilka dni bez dziecka, wyłącznie dla nas. Bo mało nas ostatnio razem. Bo praca, wyjazdy, szkolenia. A przecież to nasze uczucie jest fundamentem hubisiowej rodziny. Nasza miłość, przyjaźń, oddanie... To my zostaniemy razem, gdy chłopaki wyfruną już z domu. Już nie mogę się doczekać :-).
27 września 2016 (wtorek)
Jest pięknie...
29 września 2016 (czwartek)
Bądź dzielna mamo. U babci i dziadka jest super, jeszcze nie musisz wracać, bo dziadek uczy mnie jeździć na dwóch kółkach i zbieram na działce maliny. Nie mam czasu. Papappa... i pobiegł :-).
5 października 2016 (środa)
W ramach walki z szokiem termicznym, zrobiłam sobie dzisiaj samotny wypad do kina. Środek dnia, na sali trzy osoby i totalny relaks. Bo chociaż nowa Bridget Jones trochę mnie rozczarowała, to fantastycznie spędziłam czas... Sama ze sobą :-). W przyszłym tygodniu robię powtórkę. W planach "Dziewczyna z pociągu" z moją ulubioną Emily Blunt. Mam wrażenie, że może być dużo lepsza od przeciętnej w sumie książki. Zobaczymy :-).
7 października 2016 (piątek)
Kocham tego mojego łobuza nad życie. Nieba bym mu uchyliła i bardzo żałuję, że nie da rady wychować go na mądrego człowieka tylko i wyłącznie rozpieszczając :-). W naszym hubisiowie obowiązuje kilka zasad, których nie wolno łamać ani nam, ani jemu. Dodatkowo bardzo pilnuję danego komuś słowa. Mam na tym punkcie małego hopla i biedny Hubi dostaje rykoszetem :-). Młody, chociaż nie zawsze z tego powodu szczęśliwy, nauczył się już więc, co znaczy konsekwencja. Jeśli umawiamy się wspólnie, że będzie mógł obejrzeć bajkę jeśli zje surówkę do obiadu, to chociażby później wylał morze łez, to bez zjedzonej łyżki warzyw nie mamy o czym rozmawiać. W efekcie nie ma nawet czterech lat, ale jeśli daje słowo, zwykle go dotrzymuje. Nauczył się nie szastać obietnicami (mówi wprost - "nie obiecam ci to"), polega na słowie danym przez nas i coraz lepiej radzi sobie w sztuce negocjacji warunków :-). A targuje się o wszystko :-). Na przykład dzisiaj spróbował z grubej rury:
- Hubisiu, posprzątaj proszę zabawki z podłogi.
- Dobrze, posprzątam i będę sprzątał zabawki już zawsze, do końca świata, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nigdy więcej nie będziesz konsekwentna!
:-) :-) :-)
8 października 2016 (sobota)
Raz w tygodniu, o trzeciej w nocy muszę zmierzyć sobie poziom cukru i zwykle nie mogę już zasnąć. I tak sobie leżę właśnie i myślę o tym, jak niesamowite i nieprzewidywalne jest życie. Pod koniec ubiegłego roku pogodziłam się z myślą, że już nigdy nie poczuję pod sercem dziecka. Że Hubiś nie będzie miał rodzeństwa. Miałam dosyć straconych nadziei, wylanych łez, niespełnionych marzeń. I bólu, zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego. Przestałam mieć pretensję do losu, zaakceptowałam i doceniłam. A potem, zupełnie niespodziewanie, kiedy po wielu, wielu miesiącach wszystko się nareszcie uspokoiło, pojawił się on... Nasz mały cud :-). Kocham Cię skarbie tak bardzo, że nie jestem w stanie tego wyrazić słowami... I już nie mogę się doczekać, kiedy wezmę Cię w ramiona.
9 października 2016 (niedziela)
Wyszedł rano po bułki, a wrócił z pięknym, ogromnym bukietem fioletowych
tulipanów. Bez okazji, na przekór jesiennej pogodzie. Jest wieczór, on już setki kilometrów dalej, a ja patrzę na nie i nie mogę przestać się uśmiechać.
11 października 2016 (wtorek)
11 października 2016 (wtorek)
Hubiś nie ma swobodnego dostępu do naszych laptopów. Nigdy nie
pokazaliśmy mu żadnej gry, ani nie nauczyliśmy jak włączyć konkretną
bajkę. Póki mogę, chciałabym mieć po prostu kontrolę, co i kiedy
ogląda. A ogląda zwykle "Strażaka Sama", "Strażników miasta" albo "Maksa
i Ruby". Krótkie bajeczki, bez agresji, z przesłaniem, dostosowane do
jego aktualnego wieku i potrzeb. I do tej pory wydawało mi się, że ta
metoda się sprawdza. Nie przewidziałam jednak mocy i pomysłowości
youtuba :-). Dzisiaj usłyszałam jak podczas "Strażaka Sama" (!) włączyła
się reklama tamponów OB i padło pytanie:
"Co pierwsze przychodzi wam do głowy, gdy pada słowo dojrzewanie?"
Na co mój trzylatek z radością w głosie wykrzyknął:
"OKRES"!
"Co pierwsze przychodzi wam do głowy, gdy pada słowo dojrzewanie?"
Na co mój trzylatek z radością w głosie wykrzyknął:
"OKRES"!
Hubisiowa mama
-♥-
Cudownie się czyta Twoje - Wasze myśli potargane.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :-)!
UsuńTeż mi się marzy brzuch nr 2 :) masz cukrzycę? reklama OB wymiata...
OdpowiedzUsuńCukrzycę ciążową, mam nadzieję, że w lutym się z nią pożegnam na zawsze :-)
UsuńDobrze Cię słyszeć :) wpis o konsekwencji - BOMBA :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i ciepło pozdrawiam :-)
UsuńMy akurat trafiliśmy na odcinek o aplikacji tamponów 😉 tekst Mojego Olka (3.5) "mamo ta Pani mówi że trzeba zmieniać tampony". Ale tak swoją drogą do teraz nie mogę zrozumieć jakim cudem podczas bajki włączają się tak "pouczające" filmiki 😉 Ula
OdpowiedzUsuńNo właśnie, co to w ogóle za pomysł :-)???
UsuńTych wczasów Ci zazdroszczę :-)Dobrze, że byłaś dzielna tak jak Syn kazał :D
OdpowiedzUsuńOdpoczynek - zalecenie lekarza :-). Z całego serducha życzę Wam podobnych wakacji :-). Buziaki!
UsuńA byłaś na Dziewczynie z pociągu? Warto?
OdpowiedzUsuńHmmm, Emily Blunt zagrała świetnie, a film jest moim zdaniem lepszy od książki (miał przynajmniej tempo). Ale żeby mnie powalił, to nie koniecznie.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy są niesamowite. Gratuluję lekkości pióra.
Pozdrawiam,
Letycjanka
Dziękuję, Twoje komentarze są dla mnie wielką motywacją i nagrodą :-)
UsuńAleż niesamowicie miło czyta się te Twoje myśli! Uśmiałam się, ale też wzruszyłam. Między słowami czuję ciepło, które czasami wychodzi przed szereg ułożonych zdań. Bardzo podoba mi się ta Wasza zasada w konsekwencji i obietnicach. Również jestem zwolenniczką, aby nie rzucać słów ot tak i mamić małego człowieczka czymś, co może nie mieć pokrycia w rzeczywistości. Mam cichą nadzieję, że uda mi się to wprowadzić w relacjach z moją Lilką. :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!